Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-06-2011, 10:42   #95
Fenris
 
Fenris's Avatar
 
Reputacja: 1 Fenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skał
Perła miał ze swojego okna widok na mur, gdzie dzielna, bohaterska obrona przegrywała właśnie pojedynek o morale z zawziętością i okrucieństwem atakujących. To nie była kolejna potyczka możnych o ziemie i wpływy, to była prawdziwa wojna nienawiści, gdzie jedynym celem była totalna eksterminacja przeciwnika. Kiedy żołnierze na murze zaczęli krzyczeć z przerażenia widząc co stało się z dowódcą strażników, oraz z, nierzadko ich własnymi, kobietami i dziećmi, wiedział, że walka jest skazana na przegraną. Oczekiwanie na cud nie było w jego stylu. W parę chwil zebrał swój ekwipunek i wybiegł z pokoju. Swoje kroki skierował najpierw do wieży Ginesa, aby zdobyć truciznę, którą dostarczył królewski strażnik, mogła się przydać...

Po wizycie u medyka, Perła, z pomocą majordomusa, czym prędzej próbował zebrać drużynę razem, jeśli mieli uciekać to był ostatni moment. W głowie zaczął mu kiełkować plan, ale potrzebował wiedzy majordomusa, żeby upewnić się, że jego myśli podążają w odpowiednim kierunku. Ucieczka rzeką, miała niewielkie szanse na powodzenie, ale gdyby udało się znaleźć alternatywne wyjście z miasta, a z doświadczenia wiedział, że większość tego typu budowli posiadała takowe, można byłoby odwrócić uwagę atakujących i wysłać statek rzeką, podczas gdy król i jego towarzysze uciekną tunelami. Kiedy udało się zebrać wszystkich w jednej z sal zapytał Endymiona:

- Miasto zdaje się być stracone, a Dunlandczycy nie pozwolą nam przeżyć jeśli tu zostaniemy.
Endymionie, czy według Twojej oceny możliwa jest ucieczka rzeką? - Perła zwrócił się do strażnika, mając nadzieje, że ten nie podziela jego obaw i ma dobry plan na rozwiązanie tej sytuacji.

Zgodnie z przewidywaniami, Endymion podzielał opinię Perły. Andaras z drugiej strony wydawał się mieć inne zdanie, czego Valamir akurat nie mógł do końca pojąć.

- Ewakuacja będzie najbezpieczniejsza z królem. I to on powinien zdecydować o jej drodze i czasie. - Powiedeział.

- Po pierwsze, ewakuacja z królem będzie akurat bardziej niebezpieczna niż bez niego, to chyba oczywiste. W końcu my jesteśmy tylko pionkami, niemniej to właśnie my powinniśmy zapewnić mu bezpieczeństwo. Po drugie, król po to ma doradców, żeby mu doradzali i na tej podstawie niech podejmuje decyzję. Nie chciałbym składać życia na szali kogoś, kto nie wychował się w tym mieście i nie zna wszystkich możliwości. - Odpowiedział Perła, dziwiąc się, że pół elf nie ma nic sensownego do powiedzenia.

Elf tylko westchnął.
- Nad królem nie świeci się dziwne światło, oznajmiające że jest królem. Zatem ewakuacja z nim, nie różni się pewnie od tej bez niego. Co do reszty nie jestem królewskim doradcą ani ochroniarzem.- w przeciwieństwie do ciebie pomyślał elf. Właśnie zyskał pewność że Perła rzeczywiście pracuje dla króla. - Wśród straży z pewnością jest wielu miejscowych.

- A ja mówię, niech te psy tu przyjdą. Dostaną na co zasługują. - krasnolud splunął za mur.

Perła nie mógł w to uwierzyć, czy pól elf naprawdę sądził, że w mieście nie ma szpiegów, czy nawet zwykłych oficerów, którzy z pewnością rozpoznają Elariona, bądź co bądź wyróżniał się na tle innych. Nie sądził też, żeby król miał ochotę uciekać w przebraniu jak ostatni tchórz, na to przecież nie mógł sobie pozwolić, dlatego było trzeba zająć czymś napastników.
Z pomocą przyszedł sam król i majordomus, który potwierdził przypuszczenia Perły, dotyczące podziemnego wyjścia z miasta.

- Możemy czekać na posiłki z Bree i Fornostu - rzekł Eldarion. - Lecz zaprawdę powiadam wam, że każdy dzień w wyscigu po artefakt jest na wagę złota. Co radzicie?

Na pytanie o dalsze działania, postanowił przedstawić swój pomysł:

- Jeśli mogę Wasza Wysokość - Perła odezwał się pierwszy. - Powinniśmy wysłać statek aby próbował się przebić, nas oczywiście nie będzie na pokładzie, to odwróci uwagę Cadoca. Nie ma też sensu zostawać w twierdzy, mimo dobrych możliwości obronnych. Powinniśmy wyruszyć natychmiast, im bardziej oddalimy się od twierdzy, zanim się zorientują tym lepiej.

- Głupota i niepotrzebne zmarnowanie statku wraz z załogą... Chyba, że umknęły Ci te płonące wraki. - krasnolud wtrącił wskazując w stronę, gdzie dogorywały resztki niewielkiej jednostki.

- Wyjdziemy tunelem nie widzę problemów. Statki nasze płoną nie wiem czy coś zostało. A jeśli nawet po co ryzykować życie załogi? Damy sobie radę. Ja wtrącę się z inną sprawą. Mianowicie Golin i zakładnicy. Nie mam jeszcze co prawda sprecyzowanego planu. Ale uważam że musimy ich uwolnić. Od tamtej strony nie ma Cadoca opór będzie słabszy. Mieszanka mieszczan, dezerterów i dunladczyków którzy nie przybyli z ich wodzem. Śmiały wypad na nich i szybki powrót mógłby się udać. Za twoją zgodą królu udział wzięliby tylko chętni. Pierwszy zgłaszam się na ochotnika. Poza oczywistą szansą na uwolnienie więźniów, zyskamy wielki zastrzyk morale dla żołnierzy.

- Życie króla jest najważniejsze, a w tej chwili to właśnie my damy mu największe szanse na wyjście z tego cało, nie możemy ryzykować życiem swoim, a tym samym króla. Golin i inni zdawali sobie sprawę z ryzyka. A co jeśli wypad się nie uda? Pomyślałeś o tym Andarasie? - Endymionie, poprzyj mnie proszę. - Valamir zwrócił się do strażnika, nie mogąc uwierzyć w to co powiedział Andaras...plan, który sam wymyśli wydawał się logiczny, w każdej bitwie należało zmylić przeciwnika, żeby samemu uzyskac przewagę, Khaadz był typowym krasonludzkim wojownikiem, nic dziwnego, że nie widział w podstępach nic dobrego, ale dopiero po tej wypowiedzi Andarasa, Valamir poczuł, że opadają mu ręce. Czemu, do jasnej cholery, chciał ryzykować z tak błahego powodu?

Tak czy inaczej nie było sensu dyskutować, pół elf wraz z krasoludem, rozstrząsali jeszcze tą sprawę. Najgorsze było to, że swoim entuzjazmem zarazili innych, w tym Dearbhail, co Perłe bardzo się nie spodobało. Endymion, człowiek po którym Perła nie spodziewał się zbyt wiele, jako jedyny wydawał się zachować trzeźwość umysłu, być może takie sytuacje działały na niego stymulująco, jednak nawet on nie był w stanie przekonać reszty. Kłótnia trwała jeszcze przez chwilę, co tylko potęgowało jego rozdrażnienie.

- Wasza Wysokość, co zatem rozkażesz? - Perła postanowił uciąć bezsensowną sprzeczkę i zacząć w końcu działać. Wiedział jednak, że musiał porozmawiać z tym cholernym, lekkomyślnym, długouchym suczysynem, nie po to sam ryzykował swoją pozycją, czy nawet życiem, żeby ten rozpierprzył wszystko jedną idiotyczną decyzją. Nie chciał też, żeby Dearbhail bawiła się w bitwę, nie była złą wojowniczką, to było widać na pierwszy rzut oka, ale w ulicznej bitwie, w tłumie, nie ma miejsca na umiejętności techniczne. Miał nadzieję, że zdąży jeszcze poznać ją lepiej...

Oczywiście stało się to, czego się obawiał, Król podjął decyzję o ataku. Perła uznał, że za żadną cenę nie będzie nadstawiał karku w taki sposób, był stworzony do subtelnych gier a nie do dzikiej rąbaniny. Skoro jednak sprawy szły w takim a nie innym kierunku, postanowił użyć swoich umiejętności tam gdzie mógłby rozwinąć skrzydła. Gdyby udało mu się odnaleźć Liw i choćby kilku innych, razem mogliby spróbować dotrzeć do samego Cadoca, a przynajmniej do kilku jego oficerów co mogłoby wprowadzić chaos w szeregach przeciwnika. Kiedy więc Endymion zaczął organizować obrońców do wypadu, na tyły wroga, poszedł za nimi aby w zgiełku bitwy spróbować zorganizować dodatkowych sojuszników.
 

Ostatnio edytowane przez Fenris : 06-06-2011 o 10:57.
Fenris jest offline