Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-06-2011, 11:26   #388
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Klan Zerathula, poza cechującymi każdego członka klanu urodą, intelektem i urokiem osobistym miał jeszcze jedną, dość łatwo rozpoznawalną cechę - szał, któremu nie był w stanie oprzeć się żaden śmiertelnik, nawet dysponujący magicznymi mocami. To prawda, ciężko było doprowadzić orka z tego klanu do stanu aż takiej furii, lecz czasem niektórym desperatom się to udawało. Niestety, żaden z nich nie przeżył wystarczająco długo by pożałować swojej decyzji. Tym razem było podobnie - jak wcześniej mag bojowy miał wyraźną przewagę w starciu, tak od momentu gdy zranił warga sytuacja zmieniła się diametralnie. Kolejne ciosy tasaka spadały na jego zastawę, a mag musiał wykorzystywać wszystkie swoje siły i zdolności by obronić się przed wściekłym atakiem szamana. Na próżno - nawet magiczny kostur nie był w stanie wytrzymać dłużej i pękł, a tasak zagłębił się w ciele. Ciało przeciwnika osunęło się na ziemię a Ghardul rozszerzył zasięg swojego wzroku poszukując Takiego. Na próżno - chwila zwłoki spowodowana atakiem tego desperata wystarczyła by jego przyjaciel został porwany. Szaman ujął mocniej tasak, gotów rzucić się na odsiecz gdy tylko zadba o rany warga, jednak wtedy naprzeciw niego wyszedł Heinrich. Osoba, z którą Ghardul miał zamiar odbyć krótką rozmowę o zabijaniu... Wpierw jednak musiał sprawdzić, czy z drugim jego przyjacielem wszystko w porządku. Na szczęście warg był tylko oszołomiony siłą ciosu, nie odniósł żadnych dotkliwszych obrażeń. Nie było konieczności wykorzystywania szamańskich zdolności, mógł więc spokojnie skorzystać z okazji i porozmawiać z szarym orkiem

- Masz potężnego sprzymierzeńca - Usmiech Heinricha był jakiś dziwny - Znam Twoje przekonania, wiedz że czasem to nie od nas zależy kto na nas z góry spogląda. Czasem to oni wskazał palcem niebo decydują kto zostanie ich zabawką. Pamiętaj o tym. A teraz wracajmy. Widziałem co stało się z Takim. Masz moje słowo, że spróbujemy go odbić. Ale nie w tej chwili.
- W porządku - słowa Ghardula były spokojne, choć ton głosu sugerował że ork najchętniej rzuciłby się na pomoc Takiemu i z trudem jest w stanie ten odruch powstrzymać - Trzymam cię za słowo... Tymczasem, jak sądzę, powinniśmy odbyć krótką rozmowę, w cztery oczy
- Słucham uważnie.
- No cóż, sprawa jest prosta... Powiedz mi proszę, w jaki sposób zabija się Takich Jak Ty?
- Co dokładnie masz na myśli mówiąc o Takich Jak Ja?


Ghardul uśmiechnął się złośliwie

- Mam na myśli dread lordów, oczywiście
- A, no tak
- Ork udał zaskoczenie i zdziwienie - potrzebujesz tej informacji do czegoś konkretnego?
- Owszem... Planuję w najbliższym czasie zabić Arthasa i chcę wiedzieć, czy nie dysponuje on jakimiś sztuczkami pozwalającymi ujść mu spod mojej karzącej ręki
- Kilka pytań zanim sam odpowiem: Skąd wiesz, że Arhtas to dread lord?
- Powiedzmy, że mam swoje źródła
- odpowiedział, dotykając ręką medalionu

Szary ork uśmiechnął się zagadkowo i kiwnął głową.

- Swoje źródła bywają niebezpieczne i zrozum że w obecnej sytuacji muszę o nie dopytywać. Z jakiegoś powodu informacje na temat “Niedźwiadka” wyciekły. Ciekaw jestem co wiesz jeszcze - ork zawiesił głos.
- Wiem to dzięki uprzejmości mojego ojca, Barbaka
- Zatem o Hordzie wiesz także...
- Owszem, to zbyt wielkie zagrożenie by je lekceważyć... jednak przede wszystkim planuję położyć kres egzystencji Arthasa. Może ci się to wydać szalone, zapewne jego moc wydaje się ogromna w porównaniu z moją... ale nigdy, przenigdy nie lekceważ orków z klanu Zerathula. Gdy stanę naprzeciw Arthasa będzie to dla niego wyrok śmierci... Wpierw jednak muszę wiedzieć, czy zabicie go nie wymaga czegoś specjalnego, jak zdobycie pierścienia i wrzucenie go do ognistej góry pomimo pościgu 9 mrocznych, niziołczych jeźdźców, czy czegoś w tym stylu...


Heinrich uśmiechnął się. O dziwo nie na wzmiankę o niziołkach, a o klanie Zerathula. Kiwnął głową, jakby na potwierdzenie swoich myśli.

- Jak już powiedziałem masz potężnych, potężnego sprzymierzeńca. Ma on jakieś powody i swój interes w tym wszystkim. Na całe szczęście póki co te interesy są zbieżne. Nie ma nic specjalnego w morderstwie takich jak ja. Jest tylko jeden warunek. Śmierć musi być zadana dwa razy. najpierw trzeba go ściąć, potem spalić. Tyle. Teraz ja mam pytanie. Jak bardzo potrzebujesz tego goblina?
- To mój przyjaciel. Czy to nie wystarczy?
- Nie zawsze...
- Cóż, jest również bardzo istotnym elementem w tym planie... Być może z punktu widzenia samej walki nie jest niezastąpiony, ale z nim sukces jest praktycznie pewny.
- Jego uwolnienie wymaga użycia środków, które w tej chwili są potrzebne gdzie indziej. Muszę wiedzieć, że jest to absolutnie potrzebne.
- Cóż, w przeciwnym razie będę musiał spróbować go odbić samodzielnie, bo tak nakazuje mi mój honor, którego nie zbeszczeszczę... Martwi muszą zostać pomszczeni, ale nie można poświęcać dla tego celu żywych
- Jesteś idealistą, nawet wiem po kim. Dobrze, mogę. Taki będzie odbity.
- W porządku... Zabicie Arthasa w tym świecie załatwi sprawę? Nie będę musiał go ścigać poza granice znanych mi miejsc?
- Tego jesze nie wiem. Ekron nad tym pracuje.
- Dobrze... bo obawiam się, że ja nie byłbym w stanie go ścigać gdyby umknął do miejsca, gdzie nie sięga władza przodków. Musi mi się jeszcze udać stanąć przed jego obliczem... Czy tą sprawę również uda wam się załatwić, czy będę musiał się przedzierać przez cały kraj?
- Zorganizuję dywersję i wprowadzę Cię w najbliższe otoczenie, zapewne na dwór Merskhe. Ale nie wteleportuje Cię do sali tronowej. Na pewno będziesz potrzebował pomocy drużyny
- To oczywiste... Jedyne co dobrze wychodzi samotnym to samogwałt... Jednak to mi wystarczy, sposób by z takiej sytuacji dostać się przed oblicze dzięki wsparciu tej wesołej kompanii powinienem znaleźć.
- Zatem mamy wspólny cel. Ciesze się. A teraz wybacz. Wzywają mnie obowiązki.
- W porządku... Jeśli odbicie będzie polegało na wysłaniu zbrojnej ekspedycji to zgłaszam się do udziału w niej... Moje talenty niewątpliwie się w niej przydadzą


Ghardul delikatnie wziął warga na ręce i ruszył w stronę fortu. Miał zamiar odwdzięczyć się za pomoc w walce solidnym kawałem mięsa a i własne gardło wypadałoby przepłukać z bitewnego pyłu chłodnym piwem
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline