Odbił kolejne cięcie, kopnął goblina, który je zadał, okręcił się w miejscu i sieknął następnego. Na chwilę miał spokój, ale biegli na niego kolejni.
Szybkim ciosem odciął torbę, w której miał płaszcz maskujący i rzucił się do ucieczki.
Zraniony bok bolał, ale po szybkim sprawdzeniu rany okazało się, że przecięta została tylko skóra, a mięśnie pozostały nienaruszone.
Wdeptał w ziemię jakiegoś gobasa, który pojawił się przed nim nie wiadomo skąd i poleciał dalej, oglądając się za siebie.
Wpadł między nieco gęstsze drzewa i krzaki. Zatrzymał się na moment, zastanawiając się, czy schować się w krzakach, czy na drzewie, po czym wskoczył na pień najbliższego. Rana zabolała jak cholera, Biehler zacisnął zęby i podciągnął się wyżej.
Wdrapawszy się na gałąź, która, miał nadzieję, utrzyma go, zarzucił na siebie płaszcz, skulił się i zastygł w bezruchu, obserwując teren dookoła siebie.
__________________ Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan - Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money" |