Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-06-2011, 19:50   #22
majk
 
majk's Avatar
 
Reputacja: 1 majk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodze
Hassan jednak najwyraźniej nie zamierzał teleportować ich na bezpieczną odległość, ani wygłosić krzepiącej serca przemowy, ani nawet rozkazywać swoim ludziom. Melvar już miał to w dupie, aktualnie martwiły go jaszczury szczujące pikami objuczonego, odciętego od reszty grupy mężczyznę. Jego samego. Przypierali go do muru jak grubego zwierza, a obrona dwoma ostrzami była przy tym bagażu znacznie utrudniona- w myślach przeklinał chwilę w której nie zdecydował się zrzucić hassanowego balastu w pieruny. Coś gruchnęło i huknęło, z sufitu i ścian posypały się głazy. Tyleż szczęścia, że znajdował się pod ścianą ile w ironii losu w fakcie, że dwójka napastników rozprysła się jak pęcherze z zielonym łajnem w środku pod naporem skał. Zmiażdżeni w jednej chwili, a jedyne co po nich pozostało to zielona breja na zniesmaczonej facjacie gościa zwanego Ważką.
Jaskinia przechyliła się pod dziwnym kątem, a wszystko przed nim zaczęło lecieć na łeb na szyję w dół, w drugi jej koniec. Przytomnie, acz wciąż ociężale odwrócił się i wbił ostrza w szczeliny między kamieniami. W tej samej chwili wisiał już do góry nogami, w kolejnej leżał na plecach- i tak o wiele za wiele kolejnych razy. Upadki na plecy nieco tłumił sztuczny garb, te na klatę po którymś razie złamały parę żeber- uchwyt zelżał, gdy Melvarowi przed oczyma zatańczyły czarne plamy. Rzygnął jeszcze solidnie pod siebie na wpół przytomny i modląc się o właściwy moment resztkami sił bujnął nogami puszczając rękojeść.
Był więcej niż pewien, że zginie- patrząc z powietrza na kotłujące się pod tyłkiem skały nie wątpił nawet przez chwilę, że to był ostatni skok. Moment opadania niemal znowu go zemdlił, ale upadł zbyt szybko, na plecy, ale jakimś cudem po drugiej stronie. Teraz już nie było wyjścia- 'On albo Ja'- zrzucił bagaż za siebie warcząc pod nosem coś o bakluńskich manierach i porwał się na czworaka biegnąc pod prąd skalnych przeszkód po ruchomej bieżni. Jak się okazało królów farta i absurdu było już więcej, jak się jednak rzekło- 'wyścig nadal trwał..'.
 
majk jest offline