Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-06-2011, 14:52   #159
Irmfryd
 
Irmfryd's Avatar
 
Reputacja: 1 Irmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie coś
Dość dziwne … niepokojące. Co za brednie wygaduje ten Verlain. Najlepszy w mieście, a w ogóle mają inny? Słowa gubernatora wprawiły profesora w osłupienie. Wyglądało to tak jakby Clark rządził tym miastem a gubernator tylko figurował. Samaris stawało się coraz bardziej dziwne i niezrozumiałe dla Watkinsa. A niech się obrażają – pomyślał Maurice - w ciągu dwóch lat jakoś przyjdzie im przełknąć tę gorzką pigułkę. Nie zamierzał teraz przed gubernatorem kwestionować jego słów ale też nie miał zamiaru zgodzić się na pomysł Vincenta wynajęcia osobnego piętra w hotelu … przecież już takie zajmują. Jak trzeba będzie to zamieszka sam w innym domu, a jeśli gubernator nie pomoże znaleźć czegoś odpowiedniego to sam to uczyni nawet jeśli miałby wyważyć te pozamykane na wszystkie spusty drzwi. Watkins zaczął baczniej przyglądać się gubernatorowi.



Tymczasem ludzie w liberiach zakręcili się sprawnie, podając sute potrawy i wino. Było wykwintnie i smakowicie, ale znów kuchnia daleka była od jakichkolwiek ekstrawagancji jeśli chodzi o przepisy. Dalsza rozmowa toczy się podczas jedzenia i przy kieliszkach.

- W jakiej dziedzinie naukowej się Pan specjalizuje, profesorze, jeśli wolno zapytać? - zaczął Verlain, gdy już zaspokoiliśmy pierwszy głód.
- Jestem profesorem wydziału psychologii uniwersytetu w Xhystos, wydział Psychologii, katedra Psychologii osobowości … obecnie w delegacji … - a teraz pewnie w głowie gubernatora kiełkują wątpliwości dlaczego Rada wysyła psychologa jako obserwatora … - nie spuszczam oka z gubernatora, lekki serdeczny uśmiech ma spowodować aby Verlain wyzbył się ewentualnych wątpliwości.
- Ciekawe...Niezmiernie ciekawe. - odparł Verlain, krojąc powoli mięso. - Proszę więc powiedzieć coś o mojej osobowości...Na podstawie pierwszego wrażenia.
- Pan gubernatorze z tego co zdążyłem zaobserwować jest osobowością ukierunkowaną, zorganizowaną i opanowaną. Sprawia Pan wrażenie osoby statecznej. Uśmiech z jakim kończy Pan wypowiedzi sprawia wrażenie osoby sympatycznej i sprzyjającej do zawierania znajomości. To nic innego jak efekt posiadania i sprawnego korzystania z wysokich kompetencji osobistych jego ekscelencjo. Cóż mogę jeszcze dodać … sposób w jaki trzymał Pan pióro. Czyste i bardziej zwarte kreski powstają wtedy kiedy pióro trzymane jest prosto jak w Pana przypadku. Dowodzi to dość zdecydowanego i zdyscyplinowanego charakteru.
- Interesujące...- zatrzymał się na moment, powolutku rozgryzł mięso i połknął je, a następnie popił nieznacznym łykiem wina z kielicha. Dopiero potem kontynuował:
- Czytałem kiedyś książkę, której autor, niestety nie pamiętam jego nazwiska, odpowiadał krytycznie na tezy innego słynnego psychologa. Krytykowany sugerował istnienie innej strony świadomości, o której umysł na jawie nie ma pojęcia. Tak jakby siedzieć miały w nas praktycznie dwa zupełnie różne od siebie stworzenia, które nie zdają sobie sprawy ze swojej obecności...Nie u jednostki chorej. U każdego człowieka.
Ponownie ujmuje kielich, ale tym razem nie pije.
- W książce o której mówiłem, naukowiec rozprawił się z tą tezą. Udowadniał, że ten dualizm jest tylko i wyłącznie pozorny. W rzeczywistości istnieje tylko jedna jaźń, mówił, a wszelkie jej różniące się od siebie aspekty są tylko ułudą umysłu, mającą go chronić. Innymi słowy, znamy całą prawdę, ale świadomie ją przed sobą ukrywamy. Które z tych stanowisk jest Panu bliższe?
- Zapewne czytał Pan o krytyce podświadomości, z którym to wystąpieniem oczywiście nie zgadzam się. Podświadomość jest innym stanem umysłu, niż świadomość. Zadaniem podświadomości jest kierowanie mechanizmami ciała za pomocą mózgu. Czynności układu nerwowego regulowane są przez bodźce pewnych części mózgu, dzięki czemu steruje ona wszystkimi narządami. Można ją przyrównać do siedzącego w kokpicie pilota, który steruje aliplanem.
Umysł świadomy niezbyt chętnie poddaje się sugestiom. Najlepiej radzi sobie z myśleniem, rozumowaniem i wprowadzaniem w czyn idei, które są mu dobrze znane. Podświadomość zaś zachowuje się niczym posłuszny niewolnik. Nie osądza, ani nie rozumuje. Reaguje na komendy. Przez odpowiednią sugestię można wpłynąć na krążenie krwi, przyśpieszyć bądź spowolnić pracę serca, zmienić funkcjonowanie gruczołów i narządów, zaleczyć ranę albo znacznie skrócić czas jej gojenia, podnieść lub obniżyć temperaturę ciała … - a więc spowodować wiele różnorodnych zmian w organizmie. Czy jest to wstanie dokonać świadomy umysł? Podświadomość jest też zbiorem przechowującym wszystkie doświadczenia. Jako źródło wyobraźni i twórczości. To z podświadomości czerpią wenę artyści. Tam nie ma pojęć dobra i zła, słusznych i niesłusznych idei. Wspomniał Pan o dualizmie. On ekscelencjo występuje. To umysł podświadomy informuje umysł świadomy, że pojawiły się nowe dane, zgodnie z którymi należy działać. Świadomość działa na podstawie tego, co jest jej znane- dlatego działa chętnie na podstawie danych dostarczonych przez podświadomość. Podświadomość rejestruje wszystkie wydarzenia w życiu osoby, podczas gdy świadomy umysł ocenia i osądza te wydarzenia, uczucia i doznania. Oba umysły - świadomy i nieświadomy - działają jednocześnie … - zaschło mi w ustach. Mały łyk wina powinien rozprawić się z pragnieniem. – Ale czy ja aby Pana nie zanudzam Ekscelencjo?
- Bynajmniej.
- Ludy Abariga na ten przykład - wtrąca się do rozmowy Blum - postrzegają całe zagadnienie w odmienny sposób. Wierzą mianowicie, że zapadając w sen, przechodzimy... hmmmm... w kolejny etap życia. Nie tego, ani nowego. Chyba... alternatywnego.
- Kolejny etap...- gubernator chyba zamyślił się nad słowami Persivala - Sen. A kiedy umieramy?
- Wtedy wszystko się kończy … - porcja mięsa wędruje do moich ust.
- Tego nie wiem - przyznaje ze smutkiem Blum - Nie studiowałem tych wierzeń zbyt dogłębnie. Jednak... - dorzuca jakby sobie coś przypomniał - ...jednak było też pośród tych mitów o wędrówce dusz. Tak, zdecydowanie. Wyobraźcie sobie Panowie, oni przypisują posiadanie ducha wszelkiemu stworzeniu... nawet drzewom, skałom...

Słowa Bluma powodują, że przed oczami stają mi niedawne wydarzenia z Trahmeru. Jaskinia szamanki, jej czary i gusła, Pan Lasu i Irise Casse zabrana przez Niego … Nie wszystkie wspomnienia są radosne.

- Pana słowa, panie Blum, sprawiły ze coś sobie przepomniałem- Verlain odstawia kielich - Watkins. Profesor Watkins. Czy to nie Pan jest autorem publikacji w której sugeruje Pan istnienie duszy Miasta?!
- Chętnie posłucham.
- Dusza Miasta? - zastanawiam się przez chwilę. Nie… to na pewno nie jest moje - Niestety, musiał mnie Pan z kimś pomylić ekscelencjo.
- Szkoda...- wzdycha gubernator - To była, o ile mnie pamięć nie myli, ciekawa koncepcja. Przysiągłbym, że to Pana nazwisko figurowało na okładce. No cóż...Ale mimo to... Czy teza, że miasto może funkcjonować jako samoistny byt - przemawia do Panów?
- Jeśli spojrzeć na miasto jako współdziałający ze sobą twór … zespół to tak. Miasto tworzą mieszkańcy … bez nich skazane jest na wymarcie, unicestwienie. Bez ludzi nie może rozwijać się a co najwyżej stać w miejscu - o co może chodzic gubernatorowi. Czy aby Samaris nie potrzebuje mieszkańców? Rożne dziwne myśli przemykają mi przez umysł i żadna nie napawa optymizmem.

Vincent, który od jakiegoś czasu raczył się jedzeniem i od czasu do czasu upijał odrobinę z kieliszka. Słysząc jednak ostatnie zdanie Bluma uśmiecha się.
- Za pozwoleniem, panowie - odzywa się. - To, raczej współoddziaływanie. Symbioza. środowisko naturalne, w tym Miasto, kształtuje obywateli, podobnie jak to mieszkańcy kształtują Miasto. Miasto nie funkcjonuje bez mieszkańców. Mieszkańcy, bez sieci wzajemnych powiązań, codziennych przepływów towarów, informacji, usług, które determinują miasto. To właśnie potrzeby ludzi tworzą strukturę miasta. Zabudowę. Dzielnicę. To wszystko jest wymuszone zarówno środowiskowymi uwarunkowaniami - takimi jak rzeki, mokradła, jak też oczekiwaniami ludzi. Zatem, że tak śmiało stwierdzę, jeśli mówimy o jakiejś hipotetycznej “duszy miasta”, to będzie to moim zdaniem wspólna tożsamość jaką miastu nadają ludzie.
- A co w takim razie z miastem wymarłym... Albo zniszczonym, obróconym w ruinę i opuszczonym? - pyta gubernator, zamyślony nad słowami gości - Wynikałoby, że nie ma już ono tej duszy, o której mówimy.
- Wtedy nie ma miasta, gubernatorze - Vincent wznosi toast - Zostają jedynie ruiny. Moim zdaniem, rzecz jasna.
- A jednak...- Verlain w odpowiedzi również unosi kielich - ...oglądałem kiedyś obraz olejny, przedstawiający właśnie jakieś dawno opuszczone miasto. Zniszczone budynki, puste ulice po których gna tylko wiatr niosący ze sobą pył... Nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że miejsce to nadal posiada swój własny klimat, swoją specyficzną atmosferę wprawiającą widza w stan...nie wiem...obcowania z czymś...Krótko mówiąc, stojąc przed płótnem jednak czułem doskonale ducha tego opuszczonego miasta...
- To by przemawiało właśnie za nieśmiertelnością ducha.... - wtrąca nieśmiało Blum.
- I to jest dobry toast. - powiada gubernator, unosząc kielich wysoko - Za nieśmiertelność ducha!

Blum chyba nieco zdziwiony, że tak właśnie potraktowano jego niewinną skądinąd uwagę unosi puchar do toastu. Oczyma wyobraźni widzi takie ruiny. Pamięta je. Betonowe szkielety i pył równo okrywający wszystko patyną zapomnienia. Przypomniał sobie mieszkańców tego miejsca. Jak w sobie tylko znanym celu gnają za pociągiem śpieszącym, byle przedrzeć się jak najprędzej przez szmat tej niczyjej ziemi. Z zamyślenia wyrwały go dalsze toasty.

- Cokolwiek miałoby to znaczyć … - odpowiadam podnosząc kielich.
- To, że są rzeczy wieczne, które trwać będą po wsze czasy. – całkiem poważnie mówi gubernator Verlain, odstawiając kielich po spełnieniu toastu.
 
Irmfryd jest offline