Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-06-2011, 22:54   #105
-2-
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
Przez chwilę psionik stał nad ciałem martwego żołnierza, obrotem nadgarstka i ruchem ręki w jakimś nieludzkim geście chowając ostrze w pochwie bez udziału wzroku, choć ponownie, jakkolwiek wrażenie mogłoby sprawiać, iż znieruchomiał na długo, w rzeczywistości upłynęło kilka sekund, dość by nieco uspokoić serce i przestawić się z zadawania ciosów na poszukiwanie nowych ofiar. Podniósł spojrzenie aż odnalazło oczy Haxtesa.
- Coś się stało. Wyczuwam ujmę w czasie, poza postrzeganiem. Sądzę, że gdzieś w okolicy przeszli do tego świata. Latorośl Osnowy. - wypowiedziały równocześnie jego usta do dawnego członka Arbites jak też równocześnie nadnaturalne przedłużenie świadomośći wyszeptało umysłowi techkapłana Kausa Debonaira, jak kazał się tytułować. Bez zaskoczenia ale bez oczekiwań odkrył, że ten wciąż żył. Postanowił, że zapyta go o to przy najbliższej okazji, kiedy uda im się porozmawiać. Miał wrażenie na początku walki, że wyznawca kultu maszyny, jakkolwiek absurdalnie by to nie zabrzmiało, podchodził zbyt emocjonalnie do plemienia. Nie dziwił mu się, ale takie kwestie w większości pozostawały poza sferą jego zmartwień. Priorytety były jednak inne.
Na zachodnim skrzydle sytuacja opanowana. Raport sytuacyjny. powtórzył nie swoje, ale zarazem własne słowa usłyszane wespół ze swoim imieniem przed tyloma laty, upewniając się, że każdy będzie zmuszony je wysłuchać, nawet gdyby konając czy z bólu wycofywał się właśnie w odcięte od świata sanktuarium, jakim jest własny umysł.
Przez sekundę zastanawiał się, czy powiedzieć coś do Zuriela, ale nie było ani sensu, a jeżeli jego całkiem logiczne podejrzenia o przynależność tamtego do Ordo Hereticus były słuszne, wiedział, że bacznie go obserwuje. Dla bezpieczeństwa ich obu. Wiedział, że nie musi tłumaczyć zbieżności wykorzystania swoich zdolności i wyczucia anomalii w Pustce, a jeżeli musiał... Ostatecznie i tak nie będzie musiał.
Ruszył równie co wcześniej niezdarnym ale pełnym determinacji biegiem za wrogim inkwizytorem, licząc, że porucznik okazał się bardziej zaradczy gdy przyszło mu działać na własną rękę i jakoś go zatrzymał, o ile nie pochwycił. Był już wcześniej dość blisko miotającego się jak pułapce ze swoją ochroną Inkwizytora i nie dał zrobić z siebie marionetki ani trupa, jak większość z nich umiał więcej niż na to wyglądało, nawet w przypadku żywych manifestacji potęgi, jakimi byli Astartes...

Zuriel czym prędzej rzucił się na ziemię na wszelki wypadek szukając osłony przed pozostałościami przeciwnika. Siedząc, oparł się o ścianę i ponownie wyciągnął Auspex starając się wśród wielu plam przedstawiających stygnące ciała tubylców u napastników wypatrzeć kolejnych przeciwników. Chwilę gdy antyczne urządzenie przetwarzało nowe dane wykorzystał na przeładownia broni.
Obrócił się do Lindeo pragnąć mu pogratulować gdy usłyszał słowa wypowiedziane przez Inkwizytora, no pięknie… pomyśleć że liczył na chwilę odpoczynku. A tu tylko kolejne problemy, następne zagadki i zero konkretów. Nie zdążył odpowiedzieć bo psionik pognał dalej za przeciwnikami. Westchnął głęboko, poprawił przyłbicę i wybiegł sprintem z zaułka starając poruszać się kilka metrów za psykerem aby w razie czego móc go osłaniać.


Golem pochylał się właśnie nad Ragnarem gdy komunikat Mordolpha wdarł się do jego mózgu. Skrzywił się najpierw, ale gdy przyswoił sobie jego treść bluznął potokiem przekleństw, posyłając do diabła rodziny wszystkich psioników, mutantów i innego pomiotu do siódmego pokolenia włącznie. Nie doszło to słuchu Lindeo tylko dlatego że zbyt późno Kaus przypomniał sobie że nie ma na głowie hełmu … i modułu radiowego, co za tym idzie. Ale wycelował ciężki bolter w kierunku psionika, a jego palce powstrzymała tylko myśl że nie wiedział kto był sprawcą “przejścia”. Z warknięciem opuścił broń. Jeśli jego podejrzenia były słuszne, to wiedział dokąd “latorośl Osnowy” się udała. Gorączkowo zastanawiał się co z tym fantem począć i … cenne sekundy mijały a na nic mądrego nie mógł wpaść. W decyzji pomógł kolejny przekaz Mordolpha.
- Kurwa, raportu mu się zachciało, pewnie jeszcze na baczność...
Ale podniósł hełm Kosmicznego Wilka, zajrzał do środka. “Jest”. Zdjął rękawicę, sięgnął do wnętrza a MIU wyciągnęło się niczym żmijka.
- Ragnar nie żyje - rzucił szorstko w mikrofon - Wszyscy Szarzy Rycerze … - to mu o czymś przypomniało, wyciągnął bolterek i strzelił będącemu w nieco lepszym stanie Marine prosto w głowę - … też są martwi...
- W miarę możliwości dorwijcie wszystkich - powiedział - lepiej nie ułatwiać życia reszcie oddziału tego dupka.
Zabiliście oddział uderzeniowy Szarych Rycerzy? myśl nie zawierała ze swojej natury zaskoczenia, ale sam fakt, iż po raz pierwszy Lindeo pytał o potwierdzenie rzeczy, którą usłyszał, świadczył o jego zaskoczeniu. Normalnie uznałby to za oczywiste, skoro w ogóle rozmawiał z techkapłanem, ale widać było, że uważał Szarych Rycerzy za siłę. W każdym razie nie jestem pewien, jak jest bezpiecznie. Postaram się przyprowadzić resztę do Ciebie jak tylko dorwiemy inkwizytora, aby zająć się ciałem Ragnara, niech Imperator ma jego duszę w opiece.
- I Bóg-Maszyna - mruknął Kaus - Tak, Ragnar niemal urwał łeb ostatniemu. Szkoda że tracąc w tym czasie bebechy.
Wciąż nie jesteśmy bezpieczni, techkapłanie Debonair. przekazał jeszcze psionik zdradzając, że natychmiastowa zmiana tematu nie jest dla niego niczym dziwnym.
Zamiast odpowiadać Mistyk skupił się na dronie zwiadowczej. Zwiększył ciąg silnika, wyprowadził ostrożnie robota zza metalowej kratownicy i wysłał go naokoło bazy, przepatrując linię drzew. Sam też ruszył w kierunku reszty kill-teamu, wstrząsając ziemią gdy metalowe buty uderzały w grunt. Rana i nadmiar adrenaliny i stymulantów sprawiały że niemal się trząsł, a serce bolało go jak diabli.
- Jasny gwint - jedna z najcięższych (i najstarszych) klątw Adeptus Mechanicus sama cisnęła mu się na usta gdy dostrzegał ogrom zniszczeń i śmierci które nawiedziły nieszczęsne plemię.
 
__________________
Nikt nie traktuje mnie poważnie!
-2- jest offline