Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2011, 16:14   #26
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
- Uolabogi! Jaśniepany, ależ wam te bandyty srogo wozidło poharatali! Klaus, chodżta, musisz to i ty opatrzeć! - stary chłop coraz to obchodził pobojowisko, nie mogąc nadziwić się skali zniszczeń.
- Na zębiska Talla! Toż to wygląda, jakby co najmniej z jakowejś armatyji abo innej balisty wypalyli! Toż cud żeście przy żywocie! Wszytkie święte dusze przy was na ten dzień czuwać musiały!
Do zbiorowiska na trakcie zaczęło schodzić się coraz więcej wioskowych gapiów.


Wkrótce wszystko co było do przetransportowania znalazło się w obrębie osady, a nasi bohaterowie otoczeni zostali tłumem ciekawskich chłopów.
- Piwo im podsuńcie, coby gadać o świeżym gardle mogli! Żwawo, żwawo! Nie te siki! No, wybaczcie waszmościowie, oni nie przywykli do tak zacnych gości, wszędzie te szczyny leją, nosz! Kufel umyj wpierw, wieprzu parchaty!
W końcu podróżnicy zostali nakarmieni i napojeni i nie pozostało im nic innego, jak wyjawić wreszcie wszystkie pożądane przez miejscowych szczególiki napadu - a przynajmniej ich wspólną, uzgodnioną wersję. W tym samym czasie stolarz zajął się ich powozem, a chłopiec stajenny wysłany został do oporządzenia ich nowo zakupionego pociągowego konia. Wydawało się, że wszystko znowu zaczęło iść po ich myśli. Nawet ceny tych wszystkich miejscowych usług i luksusów jak na Reikland okazały się wyjątkowo przystępne - widać popłacało czasem wojażować mniej uczęszczanymi szlakami.

Gdy na stół trafiło czwarte danie w postaci wspaniale aromatycznej zupy rybnej i bitek w sosie grzybowym było już grupo po zachodzie słońca. Historia napadu miała się ku końcowi, okropnie wydłużona przez coraz to nowe pytania i wtrącenia ciekawskich chłopów. Na szczęście jednak i tym zaczynało brakować sił i zapału. W karczmie zostało już tylko dwóch podpitych szulerów, próbujących nakłonić przybyszy do ostatniej partyjki kości.

Wiosce nie dane było jednak udać się na zasłużony spoczynek. Po północy o deski wokół cembrowiny uderzyły bowiem podkowy ciężkiego wierzchowca, wyrywając gwałtownie chłopów z objęć ojczulka Morra.

- Na Honor! - warknął szlachetny głos zza pancernej przyłbicy. - Otwierać! Otwierać żwawo! Pókim dobry!
Kawaleryjska buława zadźwięczała głucho o drzwi karczmy.
- Stawajcie, łotry! Tu i teraz, na ubitej ziemi! Jakom jest Fritz von Grossberg, nie poniecham was, póki nie zwrócicie mi porwanej podstępnie małżonki!
Po chwili na drzwi karczmy zaczęły nacierać też masywne kopyta rumaka. Przerażony karczmarz przeczuwając bliski koniec cennych zawiasów czym prędzej wyskoczył przed budynek!
- O rycerzu, najjaśniejszy z jasnych! - od progu jął giąć się w pokłonach, z trudem unikając roztańczonego konia. - Toż my niewinni! Prości, bogobojni ludzie! Żadnej twej pani nie więzimy! Sigmarze, uchroń od myśli wszetecznych!
- Widziałem powóz! - zaryczał zza metalowych krat przybysz.- Od wielu dni za nią jadę! Za moją kochaną Gabrielle! Gołąbkiem niewinnym! Łotry! Nie wiem coście za czary zastosowali, by splugawić jej szlachetną duszyczkę! W noc poślubną mi uciekła! Z łożnicy, jak opętana! Diabły! Czarownicy! Już ja wam....!!!
Przerażony karczmarz zgiął się boleśnie w pół, jakby odczuwając już nadchodzący cios rycerskiej broni.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 08-06-2011 o 17:47.
Tadeus jest offline