Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2011, 11:12   #27
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Magnus swoimi działaniami czynił ich niezbyt wiarygodnymi. Przynajmniej w mniemaniu Gundulfa. Na co było to całe sprzątanie powozu i wynoszenie ciała zabitej przez zmutowanego Alvaro szlachcianki, tego za bardzo nie rozumiał. A już wznoszenie nad ciałem Gabrielle von Tanswitz kopca było zupełną głupotą. Jakże to tak, składać ciało w niepoświęconej ziemi? Bez rytuału pogrzebowego ani obecności kapłana Morra? To niemalże było świętokradztwo.

Kiedy Magnus w końcu pojechał do wsi, Grau usiadł na skraju drogi i zaczął analizować całą sytuację. Co właściwie zaszło? Nieszczęsny Alvaro zaczął wieszczyć, ale czy zrobił to celowo czy Azyr zupełnie przypadkowo wypełnił jego cielesną powłokę? I dlaczego, skąd okolica wypełniła się bluźnierczą dhar? Gundulf był pewien, że to właśnie owa mroczna siła przejęła ciało maga i spowodowała nagłą, letalną mutację. I te słowa, wypowiedziane tuż przed przemianą. „On przybywa. Idzie tu z Bogenhafen!” A więc to tam znajdowało się źródło plugawej mocy. A oni zmierzali właśnie do owego miasta. To chyba dobrze. Powęszą, popytają. Z pomocą bogów być może uda im się załatwić ten problem szybciej, niż się spodziewają. No i oczywiście trzeba będzie zawiadomić władze o nagłej i niespodziewanej śmierci szlachetnie urodzonej pani von Tanswitz.

Gundulf szybko zniknął w wnętrzu karczmy, unikając tłumu gapiów, jacy zebrali się wokoło uszkodzonego powozu. Nie miał ochoty wyjaśniać co się stało i dlaczego. Niech Magnus się tym zajmie. Sam usiadł przy stole i wezwał karczmarkę. Zamówił piwo i ciepły posiłek, który na kolejne kilkadziesiąt minut całkowicie go pochłonął. Gdy skończył, zaczął przysłuchiwać się temu co działo się wokoło. Wieśniacy, znudzeni szarą codziennością chłopskiej egzystencji, ciągłą pracą na roli i tymi samymi obowiązkami powtarzającymi się na okrągło, ciekawi byli sensacji. A taką było pojawienie się grupy i jej zdewastowanego powozu. Gundulf miał nadzieję, że nikomu nie wymsknie się żadne niepotrzebne słowo. Wolał aby pozostali anonimowi. Przynajmniej on.

Nasunął kaptur głębiej na głowę i z ziemi podniósł garść słomy. Zacisnął pięść i zamknął oczy. Smugi cienia zalegające w kątach izby pogłębiły się i wolno zaczęły przysuwać do czarodzieja. Już po chwili czuł, że zasłona cieni otacza go szczelnie niczym kokon, utkany z cieniutkich szarych nici. Powoli, tak aby nie skupiać na sobie uwagi wyciągnął rękę i pochwycił Ulgu. Cienie oplotły go jeszcze ciaśniej, przylegając do skóry i wnikając do ciała. Poczuł jak powoli rozmywa się, staje zupełnie obojętny, niemalże niezauważalny dla otaczających go ludzi. Gdy resztki niewykorzystanego Wiatru wróciły do swoich kątów, Gundulf rozsiadł się wygodniej na ławie i nadal przysłuchiwał opowieściom oraz achom, ochom słuchających chłopów. W końcu jednak wszystkich opadło znużenie i karczma opustoszała.

Gundulf, nadal ignorowany przez wszystkich do tego stopnia, że o kolejne piwo musiał prosić cztery razy, też wybierał się już na spoczynek. Skierował swoje kroki do pokoju, kiedy z podwórca dobiegły go jakieś hałasy. Zaciekawiony wyszedł na dziedziniec. Podobnie uczyniło wielu chłopów, gdyż obecność w środku nocy, rozwścieczonego rycerza nie była niczym zwyczajnym. Gundulf głośno przełknął ślinę, gdy zorientował się o co owemu pancernemu chodzi. A sprawą jaka ściągnęła go do wsi, była ni mniej ni więcej, martwa Gabrielle. No to się teraz Magnusie tłumacz, pomyślał. Sam usiadł na ławie pod ścianą, kładąc na kolanach kuszę. Tak na wszelki wypadek, gdyby tłumaczenia Magnusa nie wystarczyły. Mimo wszystko Gundulf nie miał zamiaru narażać powodzenia wyprawy na fiasko.
 
xeper jest offline