Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2011, 16:50   #12
Koinu
 
Koinu's Avatar
 
Reputacja: 1 Koinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputację
Kettei Shiro wrócił do swojego domu, na krótki odpoczynek. Dziadek Kazuki ucieszył się, że młodemu Rycerzowi udało się już przebudzić jedną wojowniczkę. W dwójkę zawsze raźniej. Zbliżył się zamyślony do półki z książkami, po prawej stronie przytwierdzona do półki była złota postać jaszczurki, pociągnął w odpowiedni sposób za jej język a półka z książkami rozsunęła się ukazując ukryte pomieszczenie z wysoce zaawansowanym komputerem. Włączył go i odwrócił się do Kettei Shiro.
-Mówisz, że widziałeś znak Nemesis… myślę, że wiem kto nam może pomóc z tym zbuntowanym wojownikiem. Zostaw to mnie, zajmij się przebudzaniem reszty, w porządku?

Anna Salvadore przemierzając ulice miasta i kierując się w stronę źródła nadnaturalnej energii w pewnej chwili usłyszała krzyk młodej dziewczyny, automatycznie się rozejrzała i spostrzegła w ciemnej uliczce piękną nastolatkę przypartą do ściany.

Szybki, zdecydowanym krokiem zbliżało się do niej dwóch mężczyzn w wieku ok. 20 lat.
-Czego ode mnie chcecie? Zostawcie mnie!
Faceci tylko głupio się zaśmiali, jeden, głośno i ciężko sapiąc złapał ją mocno za ramię a drugą rękę przyłożył do jej piersi. Dziewczyna chciała się bronić, ale została przytrzymana przez drugiego mężczyznę, który zakrył jej również usta.
Westchnęła. Ledwo co przybyła, a już szykowała się rozróba. W zasadzie to jej to nawet odpowiadało. Życie bez walki byłoby nudę. No i po coś ćwiczyła jak szalona, prawda? Dwójka facetów dobierająca się do dziewczyny, to najpewniej gwałt. Właściwie to nie “najpewniej”, ale to oczywiste. Wypadałoby wpaść tam, zlać ich i pomóc dziewczynie. Wtedy ta pewnie uznałaby ją za osobę, dzięki której ominął ją gwałt przez dwóch niezbyt ciekawych gnojków. Gnojków, bo mężczyznami ich nazwać nie można było. Ale wbrew temu co odpowiednie, czekała jeszcze chwilę. Spokojnie poprawiła swoje kastety, sprawdziła czy ubranie dobrze leży, a z kieszeni nic nie wypadnie. Robiła to tak długo, dopóki nie dojdzie do momentu jak dziewczyna będzie już praktycznie w samej bieliźnie. No bo jeśli już powiedzieć, że Anna to taki rycerz na koniu, to na pewno nie świetlisty i z białą peleryną, ale ze skrzydłami nietoperza, ognistymi rogami, płonącą glewią i na czarnym rumaku z czerwonymi ślepiami.

-Jebs.-


Trochę wyprzedziła zdarzenia, choć to żaden problem. Jeszcze nim wypowiedziała słowo zaczęła bieg, a przy słowie “jebs” kulturalnie i w pełni świadoma czynu, z rozpędu przywaliła kastetem z brzuch faceta. Jak nic, dzięki właściwością kastetów ten facet musiał mieć już zmielone jelita, żołądek i zginie w bolesnych męczarniach, z rozerwanymi bebechami. Drugi miał “oberwać” w twarz, najpewniej kończąc z urwaną głową rozchlapaną po ścianie. I najpiękniejsze było to, że to wszystko na oczach tej dziewczyny.
Pierwszy z mężczyzn padł z martwym wyrazem twarzy na ziemię, z całą pewnością nie tylko sam wyraz był martwy. Drugi zaś, jedynie dzięki wielkiemu szczęściu uniknął ciosu Anny, padł na ziemię i zaczął szybko uciekać. Czarnowłosa piękność złapała szybko za ubrania leżące na ziemi, głośno dysząc starała założyć je na siebie jak najszybciej. Jeszcze raz spojrzała na leżącego napastnika.
-Czy ty go... czy go zabiłaś?!- wydusiła z siebie oszołomiona.
Nie zwróciła na początku uwagi na dziewczynę. Został jej jeszcze jeden gnojek. Cokolwiek by się nie działo, gwałt był czymś czego nawet Anna nie zdzierży. Dlatego każdy gwałciciel, pedofil czy ktoś, kto molestuje seksualnie innych, był już trupem w jej oczach.
-O, Panie! Ty, który rozsądzasz dusze zmarłych, jesteś synem Pasterza, chroń trzodę Syna swego. Rozświetl mrok, odganiając złe wilki od jednej z owiec swych!-
Proste zaklęcie, którego celem było stworzenie płomieni. Płomieni, które pokryją całe ciało tego sukinsyna, paląc go do popiołu.
Pierwsza próba się nie powiodła, jednak za kolejnym razem Anna osiągnęła pożądany efekt.
Dziewczyna patrzyła na wszystko z szeroko otwartymi oczami, które po chwili zakryła. Swąd spalonego ciała rozniósł się szybko. Do oczu dziewczyny napłynęły łzy. Osunęła się powoli po ścianie, ze strachu była sparaliżowana.
-Dlaczego...?
Spojrzała dosyć obojętnie na dziewczynę, żałując jednego. Że nie popatrzyła dłużej na nią nim się ubrała. Cóż, było minęło.
-Dlaczego co? Dlaczego zabiłam dwóch gnojów, którzy chcieli Cię zabić? Dlaczego oszczędziłam Ci świadomości, że zostałaś wykorzystana, zbrukana i najpewniej urodzisz dziecko jakiemuś gnojowi, co uznał Cię za pojemnik za spermę i pewnie skończy w rynsztoku? Dlaczego nie pozwoliłam Ci podjąć trudnego wyboru życia z dzieckiem pochodzącym z gwałtu czy dokonania aborcji i świadomości, że zabiłaś życie wewnątrz siebie? Szczerze, nie mam najmniejszego pojęcia.-
Wzruszyła ramionami. Jak coś się tej dziewczynie nie podoba to Anna znajdzie dwóch pijaczków i sprawi, że zgwałcą tą dziewczynę. Jak tak bardzo tego chce, to jej tego utrudniać nie będzie.
Dziewczyną wstrząsnęły kolejno nadchodzące fale emocji. Powoli wstała, cała drżała.
-Kim jesteś, żeby wydawać takie sądy? Żeby decydować kto ma prawo żyć?!- krzyknęła, słowa były ledwo zrozumiałe, ponieważ przeplatały się z drganiami w głosie spowodowanymi płaczem.
Normalnie czasem miała ochotę ubić takie istoty. Słabe, niezdolne przetrwać w tym świecie. Ale od razu jej się odechciewało. To nie jej rola, by pozbywać się słabszych, jej rolą było spalanie, zgniatanie i usuwanie śmieci. Spojrzała na nią spokojnym, chłodnym wzrokiem.
-Jestem kimś, kto musiał patrzeć na śmierć wiele razy i nie ma jej dosyć. A ty...-
Oparła dłoń o ścianę, drugą dłoń kładąc nad mostkiem dziewczyny. Popchnęła ją lekko na ścienę, przyciskając do niej.
-A Ty jesteś głupią idiotką, jakich miliony na tym świecie, święcie przekonana, że jakieś tam prawo, ustalone przez zasranych idiotów w rządzie, ochroni Cię przed złem tego świata. Zła wiadomość, Słodziutka. Świat jest zły i jeśli nie potrafisz sobie poradzić z dwiema łamagami to szybko zginiesz.-
Zakończyła cichym i spokojnym głosem, odpychając się od ściany. Plecami przylgnęła do ściany naprzeciw i odetchnęła spokojnie. Ludzie potrafią być naprawdę... irytujący.
Dziewczyna oblała się rumieńcem, który natychmiast schowała zakrywając dłonią. Przez chwilę milczała ze spuszczoną głową. Powoli powoli podeszła do Anny, na twarzy już teraz nie malowały się żadne emocje.
-Myślę... myślę, że możesz mieć rację. Jednak taka postawa odbiera wiele ważnych elementów z życia. Nie możesz oczekiwać, że poprzez brak szacunku dla innych, ktoś będzie cię nim darzył. Przez to możesz nigdy nie doświadczyć ciepła i miłości. Nie szkoda ci tego?- uśmiechnęła się nieznacznie.
Udała, że się zastanawia. Uniosła głowę lekko do góry i w końcu, starając sie robić wrażenie zbłądzonej osoby co odnalazła właściwą drogę, opuściła głowę. Spojrzała na dziewczynę z wielkim uśmiechem i równie radośnie odpowiedziała.
-Nie.-
I znów wróciła do swojej normalnej, dosyć “neutralnej” twarzy. Spoglądała na nia dosyć “dziwnie”.
-Nie szukam szacunku, nie uznaję nikogo ani niczego za godnego zabiegania o jego szacunek. Ciepło i miłość to coś czego nie szukam. Z nawiązką dostaję inne rzeczy, które lubię. Walki, zmęczenie i ból. I będąc szczerą, zamiast prawić mi jakieś morały lepiej zapamiętaj by uważać, bo może się zdarzyć, że poczujesz coś wielkiego i gorącego w tyłku, i uwierz mi, chciałabyś by to był tylko palec.-
Słysząc słowa Anny dziewczyna znów oblała się rumieńcem i natychmiast skarciła ją wzrokiem.
-Ja i tak wierzę, że każdy człowiek potrzebuje miłości, prędzej czy później o tym przekona się nawet taka osoba jak ty. Wiedz, że ten pancerz, którym się otoczyłaś, aby bronić się przed uczuciami kiedyś się rozleci, nie jest taki niezniszczalny jak myślisz.- następnie odwróciła się i ruszyła przed siebie, w gniewie zapomniała nawet o tym co przed chwilą jej groziło.
Zaśmiała się, dosyć chłodno, ale i o dziwo ciepło. Po prostu bawiło ją takie podejście. Rodem z jakiejś mangi. Jak Naruto czy Bleach, no i One Piece. Chyba jedna z nielicznych jakie polubiła.
-A ja i tak wierzę, że z tak naiwnym podejściem dosyć szybko się doigrasz? Jesteś pewna, że wszystko wzięłaś?-
Zawołała za nią, mając sporo zabawy z tej naiwnej idiotki.
Odwróciła się i dopiero teraz spostrzegła, że część jej bielizny nie znajduje się tam, gdzie powinna. Bez słowa wróciła się do Anny. Jej twarz wyglądała teraz jak napompowana, w momencie kiedy sięgnęła po zgubę noga Anny uniemożliła jej odebranie tego co chciała. Podniosła się, jej twarz była cała czerwona.
-A zresztą! Weź sobie te majtki!- odwróciła się i tym razem nie miała zamiaru już wracać. Jej postać robiła się coraz mniejsza, aż w końcu zniknęła gdzieś w tłumie.
I co ona miała robić z jej gaciami? Nie jest jakąś zboczoną fetyszystką, co będzie wdychać ich zapach. No bądźmy normalni, wdychanie zapachu czyjejś bielizny jest dziwne. Zwłaszcza jakieś smarkuli.
-Rany, jakie te dzieci drażliwe. Boże, Panie mój, niech zacznie wiać naprawdę silny wiatr by dziewczyna nauczyła się, że trzeba mówić chociaż “Dziękuje”.-
Tym razem postanowiła użyć jednego zaklęcia z dziedziny kamuflujących.
-O, cholera, zapomniałam zaklęcia.-
Istny fail w jej wykonaniu. Z westchnięciem podniosła tę część garderoby dziewczyny i wrzuciła do śmietnika. Ruszyła dalej przed siebie, w stronę źródła mocy. Pierwszy dzień w garderobie, pierwsza napotkana dziewczyna i nawet jej nie podziękowała za obronę przed gwałtem. Jeśli wszystkie japońskie nastolatki takie są, to ona się stąd zmywa.
Po długim spacerze ostatecznie Anna dotarła do dzielnicy Taitoku, ogromne nagromadzenie energii doprowadziło ją miejsca zwanego Ueno-Koen Park. Zaniepokoiło ją to, że tym razem wyczuła energię, której jeszcze nigdy wcześniej nie spotkała, więc nie była pewna czego może się tu spodziewać.
Drzewa wiśniowe obsypane były pięknymi kwiatami. Wszędzie były porozwieszane papierowe lampiony.

Z całą pewnością uroczystość miała również odbywać się nocą. Wszędzie byli radośni ludzie, rodziny, bawiący się przyjaciele i znajomi. W niemal każdym miejscu było coś jeszcze... czego inni ludzie nie zauważali, a Anna widziała doskonale. Mroczna energia...

Graham Reser pomimo, że nie miał towarzysza ze szkoły, z którym mógłby się wybrać na hanami, to z całą pewnością jego dom zawierał wiele osób, które były na to chętne. Dzień zapowiadał się uroczo, jednak smutek z powodu siostry zawsze był obecny w jego sercu. Szczególnie w tak szczęśliwe dni.
Jeszcze jedna sprawa nie dawała mu spokoju. Pojawiło się coś, czego nie do końca można było wytłumaczyć logiką. Dziwne przeczucie... ciągle towarzyszące niezwykłe przeczucie, że coś ma się wydarzyć.. bądź coś już się dzieje.
W końcu postanowił wybrać się z Lidią i Hikaru. Para młodych ludzi była zachwycona, Hikaru- wielką ilością pięknych dziewcząt w jednym miejscu, Lidia- bliską obecnością Hikaru, oraz możliwością podjęcia tak miłego odpoczynku. Nie minęło wiele czasu, gdy Lidia swoją wściekłością zaczęła jak zwykle kamuflować gorące uczucia, które żywiła do chłopaka.
-Nie unoś się mała, wiem, że za mną szalejesz- puścił jej oczko i uśmiechnął się z ogromnie irytującą pewnością siebie. Lidia właśnie miała go zaatakować- zarówno słownie jak i fizycznie- ale właśnie zagrodziła jej drogę jedna z obsługujących dziewczyn.

-Witam panienkę- ukłoniła się uprzejmie- Proszę skosztować Nektaru Sakury.- podsunęła tacę z pięknie pachnącymi napojami.


Sumire Kanagawa
siedziała smutna na kocu i spoglądała to na płatki wiśni, to na ziemię. Usłyszała jakieś kroki, spojrzała przed siebie i zobaczyła szczęśliwego Takashiego.
-Wiedziałem, że cię tu zastanę. Tak się cieszę.- zatrzymał się tuż przed nią, ponieważ ktoś inny zagrodził mu drogę, narzeczony Sumire. Spojrzał wściekły na Takashiego a następnie na Sumire.
-Ona jest ze mną, daruj sobie…-
Chłopak poczuł się jak porażony piorunem. Spuścił głowę i w milczeniu odszedł.
-Przepraszam, czy skosztują państwo Nektaru Sakury?-


Na wcześniej ustawionej scenie stał piękny, młody mężczyzna.

Niektórym się nie podobało tak nietypowe przygotowanie Festiwalu. Głośno zapraszał przez mikrofon wszystkich ludzi.

Jerycho Czarnecki
tak jak obiecał Sarze, wybrał się z nią na lody, aby uczcić zdobycie nowej pracy w szkole. Kobieta pomimo tego, że nie poszła na Festiwal Kwiatów, była bardzo szczęśliwa. Cały czas się śmiała i chodziła uśmiechnięta. To właśnie był widok, który sprawiał najwięcej radości Jerchowi.
Kobieta przeprosiła go i poszła do łazienki. W momencie kiedy przeszła przez drzwi, obok niego, przy stoliku usiadła piękna, elegancka kobieta o długich, zielonych włosach. Mężczyzna się przestraszył, nie zauważył jej wcześniej w pobliżu.
-Witam, jestem Setsuna Meio i…mam ci do powiedzenia coś bardzo ważnego, więc proszę, wysłuchaj mnie, dobrze?- emanował od niej spokój i opanowanie.
 
Koinu jest offline