Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2011, 22:09   #21
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Slevin już dawno miał na sobie kamizelkę, a na głowie nie zaciągniętą na twarz kominiarkę. Do uroku osobistego, zabrał z domu, w ostatnim momencie czarne okulary przeciwsłoneczne. Za paskiem popularnych ostatnio jeansów czekał Sig Sauer, a w torbie podróżnej czekał na swoje pięć minut AK-101 od Lewisa. Karabin sprawdził w domu i nasmarował go na wszelki wypadek. Zacięcie się broni na akcji, to ostatnie czego potrzebował. Gruntowny przegląd się przydał, ponieważ podajnik w jednym z magazynków był lekko uszkodzony i mógł się zaciąć, ale nie musiał. Naprawa go nie zajęła Slevinowi nawet czterech minut. Po gruntownym teście, wiedział że co jak co, ale broń go nie zawiedzie.

Uliczka o której wspomniał, obserwował nieraz z okna swojego domu i dlatego ją wybrał. W razie kłopotów, mógł szybko uciec do swojej twierdzy i z niej się bronić skuteczniej, niż z poziomu chodnika. Przewaga wysokości w mieście robiła imponujące wrażenie, o czym przekonał się w Afganistanie. Niestety on był wtedy na poziomie chodnika.

W uliczce nieco się niecierpliwił na swojego kierowcę. Smartfon pokazywał umówiony czas, a jego nie było. Potem zaczął się niecierpliwie rozglądać na boki i poczuł na plecach ciarki, że może to być jakaś pułapka na jego życie. Ale na szczęście jego obawy okazały się nadaremne. Wkrótce pojawił się rzężący się samochód za którego kierownicą siedział wcześniej poznany kierowca Jack.
Co zrobił z Shelby, którym miał nadzieję się przejechać na misji, nie miał pojęcia. Mimo wszystko i tak był zadowolony że to Sabre, a nie np. Peremial.

Kiedy kierowca wyciągnął perukę, Slevin o mało nie popuścił w majtki, a jego śmiech z całą pewnością był słyszany w Vice City i San Fierro. Kierowca obruszył się jak obrażony dzieciak, ale nic nie powiedział. Slevin nie powinien gasić jego ambicji, z pewnością była to jego pierwsza taka akcja i chciał wypaść jak najelepiej.
- Słuchaj Jack, zrobimy to tak – wsiadł do samochodu – Jedź na tamto skrzyżowanie, ja Ci zaraz wszystko powiem co i jak
I Slevin jak poczciwy opiekun, wyjaśnił Jackowi o co mu chodziło w jego planie. A miało to wyglądać tak.

Sabre Jacka miało zajechał furgonetce drogę lewą stroną. Na drzwiach z prawej strony miał siedzieć Slevin. Taka pozycja pozwoliła by mu na oparcie broni o dach pojazdu, co zmniejszyło rozrzut broni, on sam owinął by nogą siedzenie pasażera żeby nie wylecieć. Kiedy Sabre by się tylko zatrzymało, od razu otworzył by ogień do siedzących w szoferce ludzki. Rozpędzone pociski AK mają większą siłę przebicia niż Amerykańskie „emki”, to też poczęstował by ich całym magazynkiem.
Następnie wyskoczył by z samochodu, wprawionymi we wojsku i na wojnie ruchami zmienił magazynek i ruszył oczyścić furgon z niedobitków, czy ukrytego z tyłu, dodatkowego ochroniarza.
Cała akcja nie potrwała by nawet dziesięciu minut, razem z zapieprzeniem tego furgonu i zawiezieniu go we wskazane przez Jacka miejsce.

Jack i jego Sabre właśnie dojeżdżali na miejsce, a Slevin kończył opowiadać zamysł zasadzki.
- Zgoda – usłyszał.
O taki znak mu chodziło. Szybko rozpiął torbę, magazynki umieścił w kieszonkach kamizelki, plus jeden w tylnej kieszeni jeansów, w drugiej leżały magazynki do Sig Sauera. Opuścił kominiarkę na twarz. Była to kominiarka tego typu, która miała tylko jeden otwór, podłużny na oczy. Na ten otwór przypadły czarne okulary. Poprawił też swoje rękawice taktyczne, które miał już od dawna. Nie musiał ich kupować, wystarczyło trochę przeprać i przewietrzyć. Teraz nadal były trochę wilgotne, ale tylko trochę. To było mu nawet na rękę, skóra z jakiej były zrobione, mokra mniej się ślizgała. Jeśli by ich nie przeprał, teraz by w nie napluł.
Kelevra odsunął okno samochodu, wygramolił się przez nie i posadowił tyłek w miejscu, gdzie pierwotnie chowała się szyba. Kiedyś ktoś mu wspominał że ma to swoją własną nazwę, ale nie miał jej teraz w głowie.
Liczyła się skuteczność.
Jeszcze tylko po hamowaniu, kazał Jackowi trzymać głowę nisko i podnosić jej, dopóki nie usłyszy jak go woła. Jack skinął głową.

W końcu pojawiła się furgonetka, a Sabre ruszyła nabierając szybkości. Sam Slevin mimo wszystko jedną ręką złapał znajdujący się po stronie pasażera uchwyt ulokowany pod sufitem. Karabinem się nie martwił, i tak był przewieszony na pasku.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline