Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-06-2011, 14:25   #1
vigo
 
vigo's Avatar
 
Reputacja: 1 vigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwu
[storytelling] Niech mnie ktoś obudzi






Białe światło i tunel… Niby to człowiek widzi umierając. Ja natomiast widzę ogród pełen pachnących kwiatów. Gorące promienie słońca ogrzewają moje nagie ciało zmuszając gruczoły do wydzielania potu. Nad głową latają ptaki, a jeszcze wyżej ogromne jasnoniebieskie sterowce. Otoczony jestem drzewami, na których rosną soczyste owoce. Jest mi tutaj bardzo dobrze. Czuję się jednak trochę samotny…


================================================== ==========

Długa, ciągła linia na monitorze oznajmiła zatrzymanie pracy serca. Lekarz, splatając dłonie na klatce piersiowej mężczyzny, natychmiastowo rozpoczął reanimację.
- …i wdech - zwrócił się do pielęgniarki, której oczy zdradzały uczucie obrzydzenia. Był to jej pierwszy dzień pracy. Dzień, którego nigdy nie zapomni. Dzień, w którym pierwszy raz ujrzała taką ilość krwi.
- Siostro! - krzyknął doktor - Niech się pani skupi!
Po kilku minutach masażu serca powróciły czynności życiowe. Załoga reanimująca odetchnęła z ulgą.
- Przenieście go na "piątkę" - zarządził lekarz.
Kilka godzin później w szpitalu św. Heleny zebrała się najbliższa rodzina Jacka. Stali oni dookoła szpitalnego łóżka ze wzrokiem wbitym na poturbowanego mężczyznę. Miał on zabandażowaną twarz oraz tułów. Pomimo świeżego opatrunku, znów widoczne były plamy krwi przenikającej przez bandaże. Oddychał głęboko, lecz bardzo ciężko. Podłączony był do szpitalnego sprzętu, który podtrzymywał go przy życiu.
Do sali wszedł policjant, lekarz i starszy mężczyzna w eleganckim garniturze.
- Dziękuję państwu za przybycie - powiedział sztywno policjant i dodał.
- Jacek miał wypadek samochodowy. Najwyraźniej stracił panowanie nad kierownicą, wypadł z jezdni i zderzył się z drzewem - Po tych słowach skinął w kierunku doktora. Ten natomiast odchrząknął i przełknął ślinę.
- Uderzenie spowodowało ciężki uraz głowy. Nastąpiło także złamanie kilku żeber oraz zanik akcji serca. Udało nam się jednak przywrócić pracę serca. Problem jednak w tym, że Jacek jest w śpiączce i nie wiadomo, kiedy się z niej wybudzi.
Matka mężczyzny zapłakało głośno, a stojący nieopodal chłopak mocno ją do siebie przytulił. Pozostali z rodziny czekali cierpliwie na dalsze słowa pracownika szpitala. Ten natomiast spuścił głowę.
- Mózg jest jak komputer, który czasami się zawiesi. Trzeba go wtedy zrestartować - odezwał się staruszek w garniturze. Zrobił kilka kroków w kierunku rodziny podpierając się przy tym drewnianą laską.
- Nazywam się profesor Kazovski. Moją pasją jest mózg i jego działanie. Opracowałem metodę na wybudzenie pacjenta ze śpiączki, jednakże nie miałem jeszcze możliwości, aby ją przetestować.
Chłopak ścisnął dłoń matki uwalniając uścisk, po czym zapytał.
- Na czym polega ta metoda?
- Odpowiem, jak najprościej się da. Muszę zsynchronizować mózgi ochotników z mózgiem pacjenta. Kilku z was musiałoby "wejść" w sen Jacka i wyprowadzić go - powiedział profesor spoglądając w oczy członkom zebranej rodziny.
- Czy to w ogóle możliwe? Jak można wejść w czyjś sen? Jak można kogoś z niego wyciągnąć? - Po sali rozległy się szepty, po czym ktoś krzyknął.
- Nich sobie pan nie robi z nas żartów!
- Nie śmiałbym żartować w takiej sytuacji - stwierdził Kazovski - Synchronizacja mózgów nie jest wcale skomplikowana i wtargnięcie do snu drugiej osoby jest od dawna możliwe. Droga powrotna jednak jest bardzo ciężka. Należy przekonać pacjenta, że to tylko sen i skłonić go, aby się obudził. Kiedy to zrobi, wszyscy obudzicie się wraz z nim. Jeżeli tego nie zrobi, pozostaniecie uwięzieni w jego śnie. Dlatego potrzebuję kilku ochotników, aby szanse przekonania Jacka były większe.

Nastała cisza, która trwała kilka minut. Przerwała ją matka, która wycierając chusteczką łzy powiedziała.
- Zgoda!

***

Staruszek popukał palcem w ekran monitora złowrogo kiwając głową. Następnie podszedł do klawiatury i wystukał szereg nic nie znaczących znaków. Po wciśnięciu klawisza ENTER, parametry na monitorze zmieniły się i nieprzyjemny alarmujący dźwięk zastąpiło cichutkie pikanie. Pięcioro mężczyzn podłączonych do komputerowej aparatury leżało bez ruchu na stołach. Na głowach mieli kaski o metalicznym kolorze, do których podłączonych było kilkadziesiąt różnokolorowych kabli.
- W końcu mózgi się ze sobą zsynchronizowały - powiedział Kazovski do młodego doktoranta - Możemy rozpocząć eksperyment.

Krępy i niski młodzian w laboratoryjnym fartuchu skinął głową sięgając po małych rozmiarów przyrząd, który podpiął do komputera.
- Wgrywam sekwencję, która rozpocznie proces wejścia - zadeklarował, a następnie, nie spuszczając wzroku ze wskaźników na monitorze, zapytał.
- Czy uprzedził ich pan o ryzyku i skutkach ubocznych?
Profesor zmarszczył brwi. Chciał zganić doktoranta za bezczelne zachowanie. Ten zaś widząc postawę naukowca wymijająco dodał.
- Niech mi pan wybaczy. To nie moja sprawa.
- W tych okolicznościach nie mogłem pozwolić sobie na szczerość - odpowiedział wzdychając głęboko - Powiedziałem im tylko, że jeśli nie wybudzą Jacka, to zostaną uwięzieni w jego śnie.
- A co jeśli w tym śnie zginą?
- Cóż, mózg, to nadzwyczajny organ. Jeśli mózg uważa, że nie może już funkcjonować, to wraz ze sobą wyłącza wszystkie narządy. Jeśli ktoś zginie we śnie, to jego mózg także umrze. Tego im nie powiedziałem.

Rozmowę przerwał głośny sygnał zwiastujący zakończenie wgrywania oprogramowania.
- Wszystko gotowe - stwierdził młody mężczyzna.
- Zatem zaczynamy - powiedział profesor Kazovski i po raz kolejny wcisnął ENTER.

Czworo mężczyzn podpiętych do aparatury drgnęło w tym samym czasie. Przed ich oczami pojawił się długi świetlany tunel, którym zaczęli ślizgać się z niewyobrażalną prędkością. Zjazd trwał kilka sekund i zakończył się wszechogarniającym światłem, które oślepiło ich na końcu tunelu.



***

Znajdowali się w ciemnym lesie. Wysokie i gęste drzewa przysłaniały poranne słońce. Dookoła panowała głucha cisza. Było zimno i ciemno. Mężczyźni zaczęli rozglądać się w poszukiwaniu Jacka. Niestety nigdzie go nie było.


- Gdzie teraz? - zapytał jeden z mężczyzn, a pozostali wzruszyli ramionami.
Nagle w oddali usłyszeli długi sygnał przypominający dźwięk statku, który swoje źródło miał wysoko na niebie.

================================================== =====================

WYTYCZNE:

Na początek proszę, abyście opisali moment zjazdu i pierwsze wrażenia.
 
__________________
"A kiedy się chimery zlatują mój drogi,
to wtedy człowiek powoli na serce umiera"

Ostatnio edytowane przez vigo : 10-06-2011 o 14:37.
vigo jest offline