Dorian zaśmiał się, zapalając kolejnego papierosa. W międzyczasie zdążył pozbyc się swojego kapelusza i marynerki. Krawat poluzował nieznacznie, rozpinając także pierwszy guzik koszuli. Na kamizelce i spodniach pojawiło się kilka zmarszczek od ciągłego siedzenia.
-
Szczerze? Sam nie jestem go w stanie zrozumieć. Ot, chociażby przykładem jestem ja. Każdy normalny facet na jego miejscu i z jego zasobami zielonych, zatrudniłby profesjonalnego krupiera z jakiegoś dużego kasyna albo nawet z samego Vegas. A on co? Szlaja się po klubach dla nowobogackich i zatrudnia mnie. Nie powiem, w Europie sporo się grało i miało się renomę ale tutaj jestem raczej szaraczkiem.
Przerwał, sprawnie tasując karty. Co prawda miał lekko w czubie, ale polska krew swoje robi. Trudno było go upić.
-
Gadał coś o tym że u niego to są negocjacje w pokojowej atmosferze, miejsce spotkań ogółem kulturne miejsce i osoba... Słowem, taki wujek co go nikt nie ruszy bo nikomu jeszcze nie wlazł na odcisk. Wiecie...- przerwał, rozdając kolejną partię.-
Facetowi chyba zależy na znajomościach, a tych mu nie brakuje. Walnął mi też gładką gatkę o obserwacji i gromadzeniu informacji, ale tak gada co drugi polityk.
Spokojnie dopił swoją porcje miodówki i sapnął.
-
Wkurwił go też jakiś chinol przed tym bankietem. Że niby jest chory i nie może przyjść, przyśle syna... Sroty pierdoty. Łysy facet o mordzie jak mongolskie siodło. I nawet niepiwku nie dał!- Dorian znów zaśmiał się, kiedy gracze dorzucali do puli.-
Ale w jednym sie z nim zgodzę. Chińczycy to podejrzany naród, a te ich Triady tym bardziej.