Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-06-2011, 17:08   #141
Gryf
 
Gryf's Avatar
 
Reputacja: 1 Gryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputację
Dalsza ucieczka przez Jersey poszła zaskakująco łatwo. Po kolejnych dwudziestu minutach jechali już taksówką w stronę najbliższego szpitala, który Cohen uznał za wystarczający kompromis między bezpieczeństwem a poziomem świadczonych usług medycznych.

Taksówkarz - Haitaiczyk o twarzy tak czarnej, że ledwie odcinała się od koloru fotela na którym siedział i kurtki w którą był zawinięty - cierpliwie wysłuchał trzy razy zmienianego adresu i ruszył w stronę coraz bardziej pustoszejącego miasta. Najwyraźniej senne Jersey nie było jego zwyczajowym rewirem i podstarzali faceci z półnagimi panienkami na rękach nie byli dla niego żadnym zjawiskiem.

Zaraz po wejściu do taksówki Tasha ułożyła się wzdłuż tylnego siedzenia z głową na kolanach Cohena i niemal momentalnie odpłynęła. Patolog najpierw się wystraszył, ale wystarczyło jedno spojrzenie, by jego doświadczenie medyczne wzruszyło ramionami z lekkim rozczuleniem. Nie straciła przytomności, nie załatwiła ją hipotermia... dziewczyna po prostu spała. Najwyraźniej pierwszy raz od długiego czasu.

***

- Numer ubezpieczenia? - w szpitalu powitał ich tutejszy odpowiednik "dzień dobry", wymówiony zmęczonym, kobiecym głosem z lekkim kubańskim akcentem.

- Rozliczamy się gotówką.

- Rana postrzałowa? - mała, kulista latynoska spojrzała na Patricka poprawiając okulary. Cohen rozumiał o co chodziło. Na izbie przyjęć nieczęsto miała okazję usłyszeć słowo "gotówka" użyte przez pacjenta. W zasadzie były tylko trzy przypadki, w których się to zdarzało: pacjent mógł być kryminalistą, idiotą, lub mieć...

- Nieopłacone składki - odparł Cohen wyuczonym przepraszającym tonem. - To nic wielkiego, na moje oko potrzebne jest szycie stopy i oględziny potencjalnych odmrożeń, o ile pamiętam taryfikator, to powinno wyjść jakieś.... - Cohen jako lekarz medycyny i największy hipochondryk wschodniego wybrzeża, rozmowy ze szpitalnymi recepcjami miał opanowane do perfekcji. Nie chciał używać ubezpieczenia ani swojego, ani Tashy (jeśli w ogóle takowe posiadała). Jedno i drugie mogło sprowadzić im na głowę towarzystwo sług Netzaha.. czy jak mu tam było.

***

Po chwili siedział już w poczekalni udając, że czyta porannego NY Timesa.

Co dalej staruszku? Księżniczki nie było w wieży. Znalazłeś ją wcześniej. Koniec baśni i odjeżdżamy i znikamy w stronę zachodzącego słońca?

Och zamknij się. Na cholerę pytasz, skoro doskonale wiesz?

Tasha była przy nim, ale równie dobrze mogła być dalej w jakiejś zakamuflowanej melinie na obrzeżach NY, albo w samym Metropolis. Jak długo oboje byli na smyczy Astarota nie miało to najmniejszego znaczenia.
Wczoraj Cohen rzucił Nashowi swojego rodzaju wyzwanie. Postawił na szali jedyną rzecz, na której tamtemu zależało. Ryzykowny krok się opłacił. Demon najpierw zareagował nerwowym coming-outem, ale teraz, oddając mu Tashę, spokojnym tonem powiedział "sprawdzam". Pokazał gest dobrej woli. Gest równie miły co prosty do cofnięcia.
Cohen nie żałował dotychczasowych posunięć, ale nie mógł też sobie pozwolić na wycofanie się.

Przerzucił parę stron gazety. W sumie wszędzie to samo: zdjęcia grzyba, zdjęcia zniszczeń, przerażeni ludzie, płaczący ludzie, ludzie w garniturach wykonujący gniewne, lub uspokajające gesty. Wąsate twarze arabów spoglądające z lekkim znudzeniem z portretów pamięciowych. Diagramy, pełne czerwonych kropek mapki jakichś kraików na bliskim wschodzie. Gdzieś na ostatniej stronie coś między zdawkowym artykułem a rozbudowanym nekrologiem kolejnej dwójki jego współpracowników: Mac Dovella i laski z Vegas, której nie zdążył najlepiej poznać. W wieczornym wydaniu zapewne dołączy do nich jego partnerka Jess Kingston. W krótkiej notatce z grzeczności napomknięto też pozostałych detektywach i policjantach zaginionych, zabitych, bądź rannych w trakcie prowadzenia sprawy tarociarza. Przytłaczająco długa lista nazwisk była już porównywalna z ilością ofiar przypisywanych Tarociarzowi.

Wrócił na pierwszą stronę i zaczął wertowanie od początku.

Co dalej staruszku?

Wieża.

A konkretniej?

Ano nic, jak długo sam nie nauczysz sobie otwierać drzwiczek do Metropolis. Dałeś sobie przypiąć sznurki, więc teraz posiedzisz tu i grzecznie poczekasz, aż kuglarz znów za nie pociągnie... czyli przypuszczalnie do momentu obudzenia Nastashy.
 
__________________
Show must go on!

Ostatnio edytowane przez Gryf : 20-06-2011 o 08:50.
Gryf jest offline