Widoki zniszczenia wciąż siedziały w głowie
Michała. Ta wojna zmieniła go - zawsze był trochę nieśmiałym, ale w sumie w porządku gościem, raczej normalny dwudziestokilkolatek, potem trochę poważniej, bo zbliżając się do trzydziestki. Nie pił, nie palił, nawet pomagał staruszce z góry wynosić te cholerne śmieci, jakby powiedział ten agent z jakiegoś filmu s-f, który
Michał oglądnął wieki temu. "Matrix" chyba.
A teraz? Wciąż był cichy - ale nie było w tym nic uroczego. Profesjonalizm zastąpił nieśmiałość, pewność siebie sprawiła, że jeśli jeszcze kiedyś będą "dresy", albo "dresiarze" (bo teraz to już relikt przeszłości), to na pewno nie będą podskakiwać. I kontrolowana agresja - w czasie podróży trzeba było parę razy sprowadzić chłopaków do parteru. To nie było dla nich przyjemne.
Ile to książek i wykładów było, że wojna zmienia człowieka... ale nie zawsze na gorsze. Teraz
Michał miał moralny poradnik, którego bronił swoim życiem, bo to była jedyna rzecz, która pozwoliła mu przetrwać i nie oszaleć.
Siedząc, próbował przypomnieć sobie jego ostatnią dziewczynę. Wieki temu. Nie był pewien, czy dalej był w stanie kochać - choć miał taką nadzieję. Spojrzał na prawe ramię, zakryte mundurem - całe szczęście, że nie trzeba go było zdejmować, bo przedramię poorane bliznami budziłoby ciekawość, a
Michał nie chciał powracać do bolesnych wspomnień.
A teraz siedział i słuchał tej beznadziejnej historii. A więc nie tylko obcy, ale i kazirodcy. Myślą, że należy im się zemsta? Ha, dobre sobie.
Już oni pokażą tym... obcym, jak wygląda prawdziwa zemsta i za co się należy.
Tak. To będzie czas zemsty.
Przynajmniej przez chwilÄ™.
Michał skarcił się - zemsta niszczy ludzi. To nie będzie sadystyczna zemsta - to będzie sprawiedliwa kara za zniszczenie ziemi, za zabijanie jego rodaków. Bez niepotrzebnego cierpienia. To będzie szybkie.
Odprawa trwała krótko i wyjaśniała wszystko, co trzeba było wiedzieć.
Michał wstał i udał się od razu do zbrojowni, poważny, jak nigdy dotąd. Był pod wrażeniem arsenału. Zastanawiał się nad bronią podręczną, Beretta była w sam raz - miał dobre wspomnienia.
I broń główna. Standard - M4 zawsze dawał sobie radę. Mniejszy, niż M16, a tak samo skuteczny. Lunetę można było jakby co odkręcić, a granatnik potrafił uratować życie.
Był gotowy.
Przeszedł koło
Piotra.
- Powodzenia, przyjacielu. To był honor, walczyć u twojego boku. - skinął głową
Michał.