Wątek: [SF] Vortex
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-06-2011, 10:59   #13
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Katalog planet

Uzupełniany będzie stopniowo. Z założenia znajdzie się tu tylko parę przykładowych planet, a nie wszystkie.

Sojusz Solarny

Ogólnie
Większość tych światów terraformowana była na początku ery kolonizacyjnej ludzkości. W czasach, w których do procesu światotworzenia podchodziło się ostrożnie i z wielkim pietyzmem - niemal jak do sztuki. W konsekwencji należą do najpiękniejszych, najzdrowszych i najbardziej zjawiskowych planet ludzkiego dominium.

Ziemia
Kolebka ludzkości ponad 100 lat temu stała się ofiarą wojny. Odłamki ze zniszczonego Księżyca uszkodziły większą część kontynentów, a pole mniejszych fragmentów skalnych zamieniło orbitę planety w niebezpieczne pole minowe. Mimo wszystko, na rozoranej, opuszczonej powierzchni pozostają pojedyncze skupiska ludzkie. Niektóre uparte rodziny odmówiły ewakuacji, nie mogąc rozstać się ze starożytnym domem swojej rasy. Obecnie prowadzą żywot zbieraczy i nomadów, żyjąc z tego, co przetrwało katastrofę. Zdani są tylko na siebie, większość pilotów odmawia bowiem manewrowania przez morze skalnych odłamków okalających Ziemię.

O dawnej chwale tej planety świadczy tylko jedno miejsce - Muzeum Ziemi. Wielka stacja zawieszona na wysokiej, geostacjonarnej orbicie nad Biegunem Północnym. Sponsorowane przez solarny rząd muzeum płaci podobno bardzo dobrze za wszystkie zabytki z ziemskiej przeszłości. Samo muzeum od lat cieszy się niemalejącą popularnością. Bogatsi turyści ze wszystkich nacji zjeżdżają tam, by zaznajomić się z historią i dziedzictwem kulturowym swojej rasy.

Po opuszczeniu Ziemi Senat Sojuszu przeniósł się na sterraformowanego Marsa.

Nautilia
Planeta Mórz. Wymagała tylko delikatnej modyfikacji lądowej biosfery do potrzeb ludzkich. W związku z tym większość egzotycznego życia wielkich oceanów pozostała nienaruszona i obca. Nie ma dziesięciolecia, w którym ksenobiolodzy nie odkrywaliby w głębinach jakichś cudów i tajemnic. Planeta jest też największym eksporterem egzotycznej, świeżej żywności dla smakoszy. Delikatne owoce morza muszą być transportowane szybko i w idealnych warunkach - w oczach znawców zwiększa to jednak tylko ich wartość.

Ostatnio na Nautiliusie dochodzi do gwałtownych sporów między firmami eksploatującymi morskie zasoby, a ekologami, obrońcami podwodnego świata. Rząd Nautilisa póki co staje po stronie firm, rozpędzając wszelkie demonstracje.

Cechą charakterystyczną układu gwiezdnego Nautiliusa jest wielki pas asteroidów Tommasa. Prowadzona jest tu największa operacja wydobywcza Sojuszu. Między milionami wielkich skał, w kosmicznej pustce zawieszonych jest wiele baz górniczych i ośrodków hutniczych. Od jakiegoś czasu krążą też pogłoski o piratach, którzy zadomowili się gdzieś w tej skalnej gęstwinie, napadając na ekipy wydobywcze. Ponoć posługują się małymi, lekkimi statkami, niewykrywalnymi wśród asteroidów. Muszą mieć świetnych pilotów, użycie broni wśród wirujących głazów jest bowiem śmiertelnie niebezpieczne.

TXP-03
Sojusz bardzo ostrożnie podchodzi do anektowania nowych planet. Wszystkie układy TXP, to systemy, które zakwalifikowały się do kolonizacji. Posiadają parę wspólnych cech.
- Nie mają jeszcze swoich rządów - kontrolowane są tylko przez Senat
- Lądowanie tam wymaga specjalnej licencji.
- Terraformowanie głównych planet nie zostało tam zakończone.

To miejsca bardzo ciekawe dla naukowców, korporacji terraformujących, wspólnot kolonizacyjnych, i... lobbystów różnych potężnych grup, które zawczasu chcą zapewnić sobie wpływy w przyszłym rządzie.

TXP-03 obecnie jest najbardziej znanym z tych układów. A to za sprawą dziwnych wydarzeń ostatnich lat. Wpierw ponoć znaleziono tam fragmenty starożytnych ruin, potem zniknął cały zespół badawczy, a ostatnio zaczynają wariować tam procesy terraformacyjne. Prymitywne organizmy pionierskie, które miały zainicjować cały proces budowania biosfery, zaczęły się nagle zmieniać w obce formy, a po nich pojawiły się dziwne okazy protoflory i fauny. Obecnie w Senacie trwa dyskusja nad porzuceniem systemu, czemu sprzeciwiają się jednak firmy i domy szlacheckie, które już w projekt zainwestowały ogromne sumy.


Unia Ludowa

Ogólnie
Planety Unii według planów Partii nie miały ustępować w niczym odpowiednikom z Sojuszu. Ba! Miały być dużo piękniejsze i zdrowsze, widziano je jako żywy symbol potęgi neokomunizmu! Wyszło jednak, tak jak zwykle. Tu zabrakło pieniędzy, tam trzeba było się spieszyć, gdzie indziej nie było zgody w Partii albo coś po prostu nie wyszło... W ten sposób prawie wszystkie planety Unii mają w ekosystemie jakieś braki - bez entuzjazmu naprawiane od lat.

Linsk
Cóż z tego, że planeta znajdowała się na skraju "sfery życia" gwiazdy układu, zbyt daleko od jej ciepła... Wszak najlepsi naukowcy Unii twierdzili, że nie będzie to stanowiło problemu! Starczy drobna modyfikacją składu atmosfery i wprowadzenie porostów przyspieszających efekt cieplarniany! No cóż... Nie wyszło. Zimno tam jak cholera, a do tego cholerne porosty rozpleniły się po całej planecie idąc z wiatrem i obklejając co tylko się da. Na szczęście jednak planeta ma dość pokaźne zasoby bogactw naturalnych. Na nieszczęście są dość głęboko, więc szyby górnicze przecinające całą litosferę potrafią mieć niezliczone kilometry długości. Wszędzie pełno tych dołów i podkopów, więc nic dziwnego, że często ziemia zapada się pochłaniając znienacka jakąś chałupę albo dzielnicę marnej górniczej mieściny.

Przestrzeń wokół planety jest trochę ciekawsza. Orbituje sobie tam bowiem największa stacja bojowa Unii - "Kriepost". To tutaj w czasie wojny stacjonowała większość kosmicznej marynarki. Po podpisaniu pokoju wycofana została jednak do wnętrza Unii i na granicę z konstelacją Kosmos. Obecnie ogromna stacja podupada, przestały bowiem płynąć do niej fundusze wojenne z Partii. By uchronić obiekt przed stopniowym rozpadem zdesperowany Zarząd Stacji posunął się do ryzykownego, kapitalistycznego kroku. Otworzył część stacji dla zagranicznych turystów i biznesmenów. Można tam wynająć pomieszczenia na sklep albo kupić jedną z limitowanych zabawek - miniatur stacji. Partia początkowo chciała od razu rozprawić się z tym haniebnym procederem. To się jednak, z niewiadomych powodów, do dzisiaj nie stało.

Sobor
Niemal pół tysiąca lat temu, w pierwszych latach unijnej ekspansji doszło na tej planecie do terraformacyjnej katastrofy. Uszkodzone maszyny środowiskowe w jedną noc wystrzeliły do atmosfery tony toksycznych związków. Ogromna część populacji potruła się, nim ktokolwiek zdążył ich ewakuować. Do dzisiaj nie wiadomo, co wywołało tak poważną usterkę w dobrze zabezpieczonych układach maszyn. Nie udało się też odtworzyć podobnego procesu w laboratoryjnych warunkach.

Próby ponownej terraformacji zaniechano, gdy okazały się zupełnie nieopłacalne ze względu na głębokie zanieczyszczenie planety. Martwego świata nie porzucono jednak zupełnie. Szkoda było zmarnować logistyczne zaplecze w postaci stacji przeładunkowych i doków tkwiących nadal na orbicie. W związku z tym Sobor pełni obecnie rolę galaktycznego śmietniska (szczególnie na odpady toksyczne). Po wojnie na powierzchni zbudowano też okrytą kopułą kolonię karną dla więźniów politycznych. Wizja zesłania na martwy, toksyczny świat miała wzbudzać słuszną grozę w sercach wrogów Partii.

Dla kontrastu do niereprezentacyjnej planety postanowiono przynajmniej sterraformować jeden z jej trzech księżyców. Zarja miała być żyznym światem zielonych ogrodów i nieskończonych pól uprawnych. Jej powierzchnie specjalnie stworzono tak, by żłobiły się w niej naturalne kanały melioracyjne. I to akurat się udało. To powód dla którego planeta doczekała się pierwszego ze swoich mian - Księżyc Mostów. Te faktycznie wydają się być wszędzie i ciężko jest gdziekolwiek się dostać, nie przeprawiając się przez dziesiątki kładek. Drugą popularną nazwą tego świata jest Księżyc Mgieł. Bo przez większość czasu ledwo widać tam czubek własnego nosa. Parująca z wszechobecnych kanałów mlecznobiała wilgoć prawie zawsze wisi w nieporuszanym wiatrami powietrzu. Na domiar złego planetę upodobały sobie też ziemskie komary, które rozmnożyły się tam jak głupie, mutując w większe, bardziej irytujące formy. Mimo wszystko, zgodnie z zamierzeniami, księżyc jest jednak nad wyraz żyzny i zaopatruje w żywność większość pobliskich światów.

Królestwo Niebieskie

Ogólnie
To chyba najbardziej zróżnicowana grupa światów. Nie kolonizowane bowiem były według racjonalnych zasad. To natchnione wizje zesłane pierwszym osadnikom zadecydowały o ich doborze i zagospodarowaniu. Niektóre z nich wydają się niemal rajami, na innych zaś każdy momenty życia jawi się katorgą, a środowisko jest skrajnie niesprzyjające. Wśród lokalnych mistyków powiada się, że każda z tych planet kryje w sobie jakąś tajemnicę, a poznanie wszystkich z nich prowadzi do Wielkiej Prawdy i oświecenia.

Acheron
Lament, Rzeka Smutku, bezpośrednie tłumaczenie nazwy dużo mówi o charakterze tego świata. To tutaj składa się ciała wiernych, gdy ich dusze odejdą w upragnioną dal. Jest to jednak też miejsce nauki i kontemplacji. Na każdym z grobów spisana bowiem jest historia minionego życia. Czy droga, którą obrał martwy była szlachetna? Czy los wynagrodził go, czy zniszczył? Czy było warto? Czy dzieło życia przetrwało koniec kruchego ciała? Każdego dnia rzesze akolitów i podróżników spacerują między milczącymi kurhanami, przysiadając, czytając i poszukując prawdy. Zakon mnichów zwanych Pamiętającymi dba o to, by każda dokumentacja życia była kompletna.

Sama planeta zdaje się idealnie pasować do spokojnego, refleksyjnego nastroju cmentarza. Duża część terenów to nieskończone niziny ciągnące się aż po horyzont. Na nich, luźno, w znacznej odległości od siebie ustawione są groby z kamiennymi ławkami dla poszukujących prawdy. W powietrzu bezustannie wieje lekki wiatr, targając delikatnie włosami i przewracając stare strony modlitewników i świętych ksiąg. Wrażenia dopełnia ciężkie, ołowiane niebo, które wydaje się prawie zawsze wisieć nisko nad ziemią.

Poza nizinami cmentarnymi na planecie toczy się jednak też normalne życie. Tereny planety nadają się idealnie do wypasu zwierząt hodowlanych. Wiele z mieszkających tam wspólnot religijnych jest więc znanymi eksporterami produktów zwierzęcych. Po wojnie w innych nacjach pojawiła się też moda na chowanie zmarłych na Acheronie. Wahający się początkowo Pamiętający przystali w końcu na taki pomysł, żądając w zamian tylko symbolicznej zapłaty na grób i historii zmarłego dostarczonej przez rodzinę.

Był to początek wielu problemów. Zaczęło się od wielkich datków wręczanych mnichom przez bogate rodziny, które chciały, by groby ich zmarłych były większe i wspanialsze od grobów konkurencji. Często zdarzało się też, że przeinaczali historię życia, dodając krewnym zasług i odejmując zbrodni. Gdyby tego było mało, ostatnio przez niziny przetoczyła się fala wandalizmu i kradzieży, gdy nieznani sprawcy zaczęli ogołacać miejsca spoczynku co bardziej obiecujących zwłok. Nie ma wątpliwości, że spokojni, refleksyjni mnisi swoim przyzwoleniem otworzyli Puszkę Pandory, z którą sami nie mają szans sobie poradzić.

Zaibatsu

Ogólnie
Zaibatsu nie mydli nikomu oczu, liczy się tylko zysk. Jeśli zamknięte habitaty okażą się tańsze, niż stworzenie na planecie atmosfery, to jest ona tam po prostu zbędna. Jeśli mieszkańców da się nafaszerować skutecznymi lekami antyradiacyjnymi, to czemu rezygnować z zyskownej eksploatacji bombardowanego promieniowaniem księżyca? Tutaj prawie na każdym świecie zażywa się jakieś chemiczne specyfiki, albo zmuszonym się jest do okazyjnego korzystania ze sprzętu środowiskowego. Państwo jednak szczodrze wynagradza obywatelom te męki, oddając im przyzwoitą część astronomicznych zysków. W ten sposób w Zaibatsu od setek lat notuje się najkorzystniejszy stosunek zarobków do kosztów utrzymania, a mało kto zmuszony jest do życia w biedzie - chyba, że z własnej winy, odrzucając swoje miejsce w systemie.

Fuji
Jest to świat ekstremów. Wielkich, wyzierających ponad chmury łańcuchów górskich i bezdennych przepaści, sięgających najniższych głębin skorupy. W ponad dziesięciotysięczne, monumentalne szczyty bezustannie uderza gwałtowny, huraganowy wiatr, efekt niestabilnej, dzikiej atmosfery. Te obszary są mekką dla fanatyków sportów ekstremalnych z Sojuszu Solarnego. Zabójcze podmuchy i skaliste wierchy pozwalają wyciągnąć wszystko z najnowocześniejszego sprzętu i spragnionych adrenaliny ciał. Tereny te upstrzone są też turbinami prądotwórczymi - dla których projektanci nie mogliby wymarzyć sobie lepszego miejsca. W przepaściach - wielkich bruzdach, widocznych z kosmosu - zadomowił się ryzykowny przemysł wydobywczy. Ziemia tu jest równie dzika jak atmosfera. Górnikom i naukowcom niemal codziennie zagrażają gwałtowne ruchy płyt tektonicznych, erupcje magmy i gazu, czy samo zabójcze na takich głębokościach ciśnienie.

Fuji nie jest jednak jedynym ciałem niebieskim tego systemu, które zapewnić potrafi mocne wrażenia. Asparyda - mała, całkowicie skuta lodem planeta, orbitująca gdzieś na obrzeżach systemu okazała się być istną skrzynią skarbów dla zaskoczonych badaczy. W zamarzniętych przed wiekami lodowych blokach - całkiem przypadkiem - znaleziono bowiem dziwne żyjątka przypominające ziemskie sinice. Okazało się, że enzymy zawarte w ich organizmie nie tylko potrafiły regenerować ludzkie neurony, ale i pobudzały ośrodki w mózgu do bardziej wytężonej pracy. Mroźna planeta w ten sposób szybko znalazła się w centrum zainteresowania wielu z pobliskich korporacji. Wkrótce masowe wydobycie odkryło też ślady pod lodem, przypominające wielkie, wygrzebane w skale tunele. Niektóre z nich wydawały się świeże, inne mogły mieć nawet tysiące lat. Do tej pory nie udało się jednak znaleźć żadnej istoty, która mogłaby w nich żyć.

Na rynku póki co nie pojawił się też żaden z zapowiadanych specyfików bazujących na odkrytych enzymach - z jednym wyjątkiem. Na Marsie ostatnio dużo mówi się o nowym, wyostrzającym zmysły narkotyku, dilerzy nazywają go - zapewne nie przypadkiem - ASP.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 19-06-2011 o 21:45.
Tadeus jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem