Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-06-2011, 13:25   #26
JohnyTRS
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Rozdział IV - Taksówkarz

Hepburn

Cała akcja trwała może z dwie minuty. poprzednia załoga furgonetki leżała na ziemiz uciekającą z ich ciął krwią, której strużki rozwały się po chodniku i po spękanym asfalcie. Nie, nie przypominało to żadnego fraktalu, raczej lorzenie jakiegoś chwasta, a raczej dwóch.
Jack odjechał Sabrem na środek ulicy i wyrzucając kluczyki do kratki w ulicy, wpadł do uwalonej krwią szoferki. Przez ramię zlustroował pakę. Teoretycznie towar był nienaruszony. Silnik był wciągle właczony, wystarczyło wcisnąć gaz. Poprzednik zdołał również wbić tylny bieg. Jack powoli wycofał, zmienił keirunek jazdy i już rozpędzali się, jadąc w stronę południowego Hepburn.
-Dobra, teraz do Niemca, musimy załadować kontener, mamy w zapasie jeszcze pół godziny.
-Jakiego znowu Niemca?
-No do Schrodera, ma firmę spedycyjną przy stacji.
-Ale przecież byliśmy prawie obok stacji..
-Ale mamy się stawić trochę dalej. - wyhamował i skręcił w lewo, stając przed blaszaną bramą.
-Roosvelt! - krzyknął. Po chwili ktoś z wewnątrz zacżął otwierać bramę.
-Roosvelt?
-Takie tam hasło, jak bym prosił, żeby otworzyli, to by trwało to o wiele dłużej. A tak wiedzą, że nam się spieszy i że nie jesteśmy po zwykły towar. - ruszył, wjeżdzając na wybetonowany plac pomiędzy niskimi budynkami a torem kolejowym, na którym stało kilka wagonów z kontenerami. Jeden kontener stał na placu. Jack wyhamował, zza kontenera wyszedł krótko ostrzyżony mężczyzna po czterdziestce.
-Dobra, ładujcie to do kontenera, jak załadujecie, idcie do mnie do biura.
Robota nie była szczególnie ciężka, uwinęli się w miarę szybko, zwłaszcza, że pudła był pozaklejane. Kilka ostatnich po prostu wrzuktórym stało kilka wagonów z kontenerami. Jeden kontener stął na ziemi, za nim jakaś cili do wnętrza. Zamknęli drzwi, zgrzytnęły zawiasy zamka. Poszli do biura. Jack niósł w ręce strzelbę z furgonetki. Położył ją na zwalonym stole u Schrodera.
-Po co mi to kładziesz?
-Przekaż to naszemu pracodawcy - odparł Jack - my musimy jeszcze pozbyc się wozu. Masz kasę?
-Dobra, przekażę mu. A co do kasy to tyle ile było w umowie. Ten wielkolud dostał zaliczkę? - wskazał palcem na Slevina.
-Dostał, dawaj resztę.
-A propo pieniędzy, sądzę, że moja praca kosztuje więcej niż początkowa suma - wtrącił Slevin, skoro ten cały pracodawca ma kasę, to pewnie uda mu się wysupłać coś premię.
Schroder spojrzał na najemnika:
-O tym gadaj z twoim pracodawcą, on ciebie wynajął, ty się zgodziłes na jego zapłatę za robotę. Masz jego numer telefonu, z nim się targuj. -Wyłożył na stół tysiąc dolców dla Kelevry - bierz, to twoje.
Wcisnął jeszcze zwitek banknotów Jackowi.
-No to idzcie i pozbądźcie się samochodu.
Wyszli.
-Dostałeś kasę, robota dobiegła końca, nie musisz jechać ze mną do Candem.
-Do Candem? Nie lepiej jechać do Levinton i tam zatopić go w rzece Tak będzie szybciej.
-Tylko że od czasy afery z firmą chemicznę do miasta zajechała grupa ekologów, którzy za stanową kasę co kilka dni robią ogólne "oględziny" rzeki. Dna też. Jest duże prawdopodobienstwo, że znajdą wóz już za kilka dni. Dlatego wolę jechąć do Candem i tam zostawić wóz.Tam go tubylcy ukradną, a jak złapie ich policja, to na nich spocznie dodatkowo wina za strzelaninę. Dwie pieczenie na jednym ogniu, Slevin, czysty zysk.
-Jack, powiedz szczerze: Kim jest nasz pracodawca?
-Nie powiem Ci, to tajemnica, dla wielu chce i będzie anonimowy. I nie zadawaj więcej pytań, bo odpowiedź będzie podobna.

Mała Italia, 21:56

Drukarz w milczeniu słuchał wrzasków przez CB radio.
-Już po nich - powiedział - straciliśmy towar.
-Szefie, trzeba im pomóc - Mike był innego zdania niż Drukarz.
-Nikt im już nie pomoże, jest na to za późno. - Chwycił za mikrofon i wykrzyczał do nich prośbę o pozycje, żeby dodać im otuchy. - Cóż zrobić, taki biznes.
Zabiłeś ich! - wykrzyczał Mike w twarz Drukarza - rozumiem, że niedługo i ja będę robił za mięso armatnie?
Drukarz nie odpowiedział, słuchał tylko gorączkowego sapania kierowcy furgonetki i po chwili odgłosu wystrzału.

Middle Park, 22:00

-Do widzenia Pani - powiedział Thomas do wysiadającej pasażerki. Zamknęła drzwi i pobiegła do budynku.
-Jędza - mruknął
Odezwało się CB radio
-Jesteś wolny 57?
-Tu 57, jestem wolny - rozpoznał głos Ann.
-To dobrze, następny klient czeka pod Uniwerkiem, pospiesz, jest niecierpliwy.
-Dobra, już jadę. -Thomas się rozłączył i włączył do ruchu ulicznego.
Trudno to było nazwać ruchem ulicznym, minął zaledwie kilka samochodów. Jego używany Cabbie Willard z numerem bocznym 57 był dla niego wszystkim co posiadął. No, do listy rzeczy Thomasa można zaliczyc jeszcze łom pod siedzeniem. Stare, wytarte fotele, wyblakła tapicerka, słaby akumulator... Ale końcu to było jego własne, zakupione za uciułane pieniądze auto, którym po zarejestrowaniu i wpisaniu na listę w firmie Morrowa mógł zacząć zarabiać.

"Tak to jest w tymzasranym mieście, nic ci nie wolno, jeżeli nie będziesz należal do jakiejś firmy."

Tymczasem podjechał pod Uniwersytet, pod główny, najstarszy budynek. Stała tam trójka studentów, jeden machnął ręką do zbliżającego się Thomasa. Ten stanął przy krwężniku, a studenci wcisnęli się na tylną kanapę.
- Róg King Street i Blue Corner.

"Cholera, Candem"

Middle Park, Klub Potiomkin, 22:00

Michaił się zaśmiał.
-Dobry chłopak, potrafi dobrze kombinowac. Chcesz informacje dla Hnedersona? Dobrze, w takim razie powiedz mu, że - zrobił pauzę, skierował wzrok do góry, potem się uśmiechnął - powiedz że chcemy rozszerzyć naszą działalność do Vice City i przejąć rynek. Wystarczy taka informacja?
-Pewnie, na początek wystarczy.
-To dobrze, jak przekażesz, to powiedz, jak senator zareaguje na ta informację?
-Jasne.
-Jeszcze lepiej, a narazie kontynuujmy rozgrywkę.
Trwało to możez pół godziny, kiedy Michaił ostatecznie zgarnął całą kasę ze stołu, a pozostali gracze mieli puste kieszenie. Zaczęli się zbierać.Władymir sprzątnął butelki, Borys wynióśł gdzieś zielony obrus. Zostali sami, Dorian i Michaił. Rosjanin wręczył Dorianowi zwitek banknotów. Rozwinął je, było mniej więcej 350 dolców, same drobne banknoty. Była jeszcze kartka:

398509499

-Skoro zaczynasz działać na dwa fronty, lepiej żebyś się z nami za często nie spotykał -zaczał Michaił - masz tu mój numer telefonu, jak zapiszesz, to spal tą kartkę.
-Dobra, nie ma problemu, będę mół jeszcze szybciej przekazywać informacje. Jeszcze jedno pytanie, dlaczego Henderson ma zareagować na informację o waszej działalności na Florydzie?
-Ponieważ dostaliśmy cynk, że Senator ma kontakty z Kolumbijczykami, którzy ostatnio robią niezły burdel w Vice City. Chcemy po prostu potwierdzenia informacji... naszego człowieka. Nic więcej. Plus oczywiście wyciągnij ood niego informacje o Triadzie, wypytaj o jego stosunek do Chinoli. Akurat w tej sytyacji jest to nasz wspólny wróg.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.

Ostatnio edytowane przez JohnyTRS : 12-06-2011 o 17:34.
JohnyTRS jest offline