Wątek: Grzesznicy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-06-2011, 14:16   #5
kabasz
 
kabasz's Avatar
 
Reputacja: 1 kabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetny
To zabawne, ale kiedy przestajesz żyć, dokładnie kiedy bierzesz do płuc swój ostatni wdech powietrza, zaczynasz dostrzegać ludzi takimi jakimi są, a nie takimi jakimi wolisz ich widzieć. Zupełnie jakby nasze ciała ograniczały percepcję na tyle, że niemożliwym jest zobaczenie prawdy drzemiącej w duszy drugiego człowieka. Mądrzy ludzie nazywają to patrzeniem przez pryzmat własnych doświadczeń/lęków/nadziei. Tak jakby dostrzeganie ich w zachowaniach ludzi z którymi każdego dnia mamy kontakt mogło nam w czymś pomóc. Ja po swojej śmierci zwykłem nazywać to prostackim lenistwem. No bo nikt mi nie wmówi, że uporczywe szukanie nie istniejących cech charakteru wśród napotykanych przez nas ludzi, tylko dlatego, że uporczywie staramy się je w kimś znaleźć, nie zakrawa o parszywe lenistwo.

Nieważne czy błazen z nadwagą wydawał ci się charyzmatycznym wodzirejem czy też tłustą nieudaną kopią Jimiego Carrey'a. Jeśli w wyniku twego osądu wpłynąłeś choć na jedną jego decyzję, zapewniam cię będziesz chciał się napić po swojej śmierci. Ja chciałem. Szczególnie gdy zobaczyłem dumę w Ich oczach kiedy obserwowali skutki naszego wzajemnego zatruwania sobie życia.

Musiało minąć sporo czasu zanim odważyłem się zrobić cokolwiek w Ich sprawie. W końcu to przez nich zginąłem. Pierwsze spotkanie z człowiekiem, który mnie potrącił nie należało do przyjemnych. Nawet tydzień po moim ostrzeżeniu nie potrafił dojść do siebie. Zaczął pić. Przestał dbać o higienę i co najlepsze zaczął nadużywać swojej zdolności. Stał się w niej bardzo dobry, chyba najlepszy z nich wszystkich. Aż żal było patrzeć na człowieka, którym się staje. Z drugiej strony to głównie dzięki niemu udało mi się odegrać na nich wszystkich.

Kawiarnia CafeTram

Głydziak uważał się za szczęściarza mieszkając w Krakowie, głównie za sprawą niezliczonych atrakcji, które sprawiały, że życie w tym mieście nie należało do nudnych i przewidywalnych. Wiadomym było, że jeśli chce się porozmawiać w ciszy z dala od ludzi należy wybrać się do CafeTram w samym środku dnia i to najlepiej w poniedziałek. Żaden szanujący się człowiek nie będzie wszak marnował cennego czasu na jeżdżenie po mieście i oglądanie lokalnych zabytków. Nawet jeśli możesz zjeść najlepszą szarlotkę i wypić całkiem niezłą kawę w cenie 45 zł. (Przejazd wliczony w koszty) to i tak sam pomysł, że stracisz minimum godzinę na powrót w miejsce z którego wsiadłeś zakrawał o szaleństwo.



Nikt chyba bardziej od Adama nie denerwował się myślą o spotkaniu i wymienieniu doświadczeń z ostatnich kilku tygodni. W jego życiu zmieniło się wszystko odkąd Kamil z wyrozumiałym tonem głosu powiedział:
“- Przepraszam za wszystko. Nigdy nie chciałem do tego doprowadzić. To tylko moja wina. Mam nadzieję, że mi kiedyś wybaczycie.”

Mężczyzna całe życie obwiniał się za wypadek, który spowodował dwadzieścia lat temu. Teraz kiedy ten sam dzieciak zjawił się w jego mieszkaniu i wypowiedział tych kilka głupich zdań - pogorszył tylko sytuację.

Adam nie zrobił oszałamiającej kariery - nawet nie spróbował. Po skończeniu uczelni, pracował na budowie, imając się najróżniejszych zajęć wymagających tężyzny fizycznej - której defakto w tamtym czasie nie miał. Spał mało, odżywiał się podle i co najważniejsze porzucił swoje ambicje i marzenia.
Odciął się zupełnie od ludzi, których znał przed wypadkiem. Nie utrzymywał kontaktu z rodziną. Zarabiał tylko tyle by przeżyć.

Czy był szczęśliwy ? Daleko było mu do szczęścia, jakie pragnie osiągnąć przeciętny człowiek. Był za to spokojny, i właśnie tego spokoju brakowało mu najbardziej odkąd Kamil pojawił się ponownie w jego życiu.

Trasa przejazdu kawiarni na torach rozpoczynała się na Placu Wolnica. Adam wszedł do tramwaju jako pierwszy. Usiadł przy stoliku znajdującym się na samym końcu wagonu. Zasłonił czerwone zasłony i czekał na pozostałych aż wejdą do środka. Jedna z kelnerek podeszła do niego i podała menu uśmiechając się przy tym nieznacznie.

Uśmiech jaki zagościł na jej twarzy spowodowany był niczym innym jak wypomnieniem starego wujka, który również miał tendencję do nadużywania alkoholu, ale był jednym z najbardziej uroczych ludzi jakich kiedykolwiek znała. Nawet po pijaku nigdy nie przeklną, nie wpadł w zdenerwowanie. Nigdy nie podnosił głosu na nikogo.

- Osobiście polecam naleśniki po węgiersku, mogę zapewnić, że są jedne z najlepszych w okolicy.
- Dziękuje, ale nie mam ochoty na nic słodkiego. Z przyjemnością napiłbym się jednak mrożonej herbaty.
- Zatem jedna mrożona herbata. Proszę się rozgościć ja zaraz wrócę z zamówieniem.

Drugą osobą, która weszła do tramwaju była Iga, która od razu wyczuła wyraźny zapach alkoholu połączony z męskim potem dawał wrażenie jakby martwy kawał mięsa spoczywał gdzieś w pobliżu. Rozglądając się dookoła ujrzała Adama, który najwyraźniej stanowił źródło owego odoru. Kobiecie zakręciło się lekko w głowie, chwyciła się najbliższej barierki i kichnęła oczyszczając swoje drogi oddechowe, tuż za plecami kelnerki idącej z szklanką mrożonej herbaty. Dziewczyna przestraszywszy się dźwięku rzuciła tacą o podłogę i rozbiła szklankę na milion kawałków.

Adam zmarszczył czoło, opuścił ramiona i wydał z siebie lekki dźwięk zwątpienia. To coś znów się zaczynało. I miał tego po dziurki w nosie.

Rafał i Krzysiek spotkali się zaraz przed wejściem do kawiarni. I po krótkiej wymianie zdań skierowali się do środka.

Tak właśnie zaczynał się dzień 23 czerwca, kiedy to grupa dawnych znajomych odnowiła ze sobą kontakt. Każdy z nich przeżywał w ciągu ostatniego miesiąca swój własny koszmar.

Tej samej nocy kiedy Rafał wysłał wiadomość do Marka przestał sypiać jak normalny człowiek. Ze zdziwieniem stwierdził, że codziennie śni mu się ten sam sen. Choć użycie tego słowa jest jawnym nieporozumieniem. Rafałowi śniło się miejsce. Muzeum - będąc dokładnym. Przestronne wnętrze, wygodne ławki, żadnych tabliczek wskazujących co to mogłoby być za miejsce oraz brak dźwięku w słuchawkach, które miały umożliwiać zwiedzającym poznanie sekretów płócien zawieszonych na kamiennych ścianach. Tak właśnie w skrócie można by opisać to muzeum z perspektywy postronnego obserwatora.

Tate Britain : Art Project, powered by Google

Iga była jedyną osobą, która przy spotkaniu z Kamilem okazała choć trochę zainteresowania jego osobą. Co prawda była kobietą, a jak wiadomo im łatwiej okazywać pewne uczucia, jednak to nie to sprawiło, że młody obdarzył ją zaufaniem. Zobaczył w niej to czego nie widzieli ani mąż, ani przyjaciele a już na pewno nie ona sama.

Zjawiał się przy niej za każdym razem gdy użyła swojej zdolności. Karcący wzrok i odmowne kręcenie głową wskazywało jasno, że nie chce aby szła tą drogą.

Czasami widziała go nawet wtedy kiedy leżała w łóżku z mężem.

Krzysiek odnosił wrażenie, że wszystko co ostatnio działo się dookoła niego było wynikiem złośliwego czarnoskórego starca, który najwidoczniej pojawiał się w każdym miejscu w którym działo się coś wykraczającego po za pojmowanie ludzkiego mózgu.

Raz nawet próbował z nim porozmawiać, jednak gdy tylko podszedł do tego człowieka, ten rozpłynął się w powietrzu pozostawiając za sobą nieprzyjemny zapach spalonego mięsa przemieszany z uryną starych ludzi.

Najdziwniejsze było jednak to, że nikt nie widział tego człowieka oprócz Krzyśka.


 
__________________
The world doesn't need anything from you, but you need to give the world something. That's way you are alive.
kabasz jest offline