Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-06-2011, 11:14   #2
daamian87
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Gwar przepitych głosów unosił się wraz z zapachem alkoholi, potu i palonego ziela w powietrzu. Przy kilku starych, zniszczonych stolikach siedzieli w większości złodzieje, krętacze i miejscowe pijaczki. Między ladą a stołami krążyły jedne z najbrzydszych karczmarek, jakie można było spotkać w całych Krainach. Świadczył o tym dobitnie brak klapsów ze strony klientów i pisków podających zamówione napoje kobiet.

Na środku sali przy stoliku zastawionym pustymi kuflami siedziała niska, masywna postać. Ponad kufle wystawał irokez wściekle rudych włosów, wystający z wytatuowanej głowy. Głowa ta należała do krasnoluda imieniem Bodvar. Muskularne ramiona co chwilę unosiły do ust naczynie napełnione podłym trunkiem, którego w obecności rudowłosego nikt nie odważyłby się nazwać piwem.

Bodvar siedział samotnie, wpatrując się to w dzban, to w kufel wypełniony trunkiem. Nie obchodziło go nic, co działo się wewnątrz karczmy, nikt też nie był na tyle pijany czy głupi, by zaczepiać krzepkiego wojownika. Potencjalnych agresorów odstraszał zarówno sam wygląd krasnoluda, jak i broń oparta o stół tuż obok niego. Potężny dwuręczny topór z wyrytymi na ostrzu runami niósł obietnicę szybkiej śmierci.

Goniec, który miał pecha dostać zadanie odnalezienia krasnoluda i dostarczenia mu listu, podszedł na chwiejnych nogach do stolika, przy którym długobrody zasiadał. Nie zwlekając ani sekundy położył przesyłkę na kraju stołu i wybiegł z kraczmy, nie zamykając nawet za sobą drzwi. Bodvar po chwili chwycił zalakowaną kopertę i schował ją. Nie śpieszył się z odczytaniem wiadomości. Jeśli ktoś czegoś od niego chciał, to może to poczekać.

*************************

Poranek dnia następnego nie należał do najmilszych. W prawdzie świeciło słońce i było przyjemnie na zewnątrz, ale stukot pracy dochodzący z dolnej sali był nie do wytrzymania dla krasnoluda. Nie otwierając oczu zaczął błądzić ręką po podłodze w poszukiwaniu przezornie zostawionego dzbana z resztką piwa. Kiedy ręka w końcu natrafiła na poszukiwany dzban, palce zacisnęły się na jego uchwycie a w wysuszonym gardle po chwili pojawił się płyn przypominający w smaku piwo.
-Kurwa mać... przemówił w końcu rudowłosy.
Kiedy w końcu doszedł do siebie otworzył oczy i siadł na łóżku. Podrapał się po głowie. Na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Coś śmierdziało w pomieszczeniu i to okropnie. Krasnolud długo nie mógł zlokalizować centrum odoru. W końcu jego wzrok powędrował na ziemię, gdzie spoczywały stare, znoszone buty. Po chwili do zamroczonego umysłu wojownika dotarło, że to buty są powodem odoru unoszącego się w powietrzu. Aby zabić smród Bodvar wsunął nogi w buty. Smród zelżał o pół tonu.

Krasnolud zebrał porozrzucane po całym pokoju rzeczy. Chwycił swój ukochany topór i opuścił pomieszczenie, zostawiając za sobą otwarte drzwi. Zszedł schodami do sali głównej, gdzie poprzedniego wieczora osuszył kilka dzbanów. Przeszedł obok zaspanego karczmarza i bez słowa opuścił karczmę.

Idąc wąskimi, brudnymi uliczkami coś nie dawało mu spokoju. Miał nieodparte wrażenie, że nie zrobił czegoś, co miał zrobić. I to czegoś ważnego. Pamięć wróciła w momencie, gdy jego bystre niczym u sokoła oczy dostrzegły miejskiego strażnika, przybijającego ogłoszenie do jednych z licznych drzwi. Miał kupić sobie nowe buty. Gdyby nie znak szewca nad drzwiami, Bodvar zupełnie by o tym zapomniał. Skierował się od razu do wytwórcy, gdzie nabył parę nowych, masywnych butów. Zapłacił w prawdzie dość dużo, jednak nie miał innego wyjścia. Nie był gnomem czy niziołkiem, co to bez butów mogą chodzić. Swoją starą parę zostawił w sklepie, co spotkało się z oburzeniem ze strony sprzedawcy, jednak jedno spojrzenie rudobrodego wystarczyło, aby pretensje te zachował dla siebie.

Idąc dalej, natrafił na całkiem przyjemny szyld przedstawiający krasnoludzką kobietę, trzymającą kufel złocistego, krasnoludzkiego wytworu. Bez namysłu skierował się do lokalu w celu przepłukania gardła i zatarcia wspomnień okropnego smaku z poprzedniego wieczora.

Kiedy siedział tak przy stoliku w pustej sali, przypomniał sobie o gońcu, który dostarczył mu list. Zaczął przeszukiwać wszelkie zakamarki swojego stroju w poszukiwaniu papierowej wiadomości. W końcu jego poszukiwania zostały nagrodzone znalezieniem listu. Otworzył kopertę swoimi grubymi paluchami i wyjął kawałek kartki, na którym zapisane były starannie słowa. Nie przepadał za składaniem liter w całość, jednak nie było w okolicy nikogo innego, kto mógłbym się tym zająć.

I tak po czterech kuflach piwa udało się Bodvarowi odczytać informację, którą mu dostarczono. Karczma pod Miedzianym Diademem. Jedna z najgłupszych nazw, jakie krasnolud kiedykolwiek słyszał. Miał się tam udać w celu uzyskania bliższych informacji. Wojownik podrapał się po brodzie, dopił swoje piwo i ruszył na poszukiwania wymienionej w liście karczmy. Poszukiwania nie trwały długo. Okazało się bowiem, iż całkiem przez przypadek Bodvar trafił we właściwe miejsce. Zamówił dzban piwa, usadowił się wygodnie i czekał wytrwale na rozwój wydarzeń.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski
daamian87 jest offline