Maureen
Dziewczyna kucnęła, by przetrząsnąć zawartość swojego plecaka i sprawdzić, czego brakuje jej by odbyć podróż. Hmm... w sumie jej broń nie bardzo nadaje się do walki z nieumarłymi. Sztylet, krótki miecz i łuk na niewiele się zdadzą. Przydało by się coś w rodzaju maczugi, ale dźwigać na plecach ciężki plecak a na ramieniu łuk i kołczan to już wystarczająco dużo. Miała cichą nadzieję znaleźć po drodze jakiś solidny konar w razie ataku.
Resztę rzeczy posiadała (w końcu wędrowała już tyle czasu i wiedziała, co może się przydać) więc jedyne co zakupiła, to suchy prowiant mniej więcej na tydzień podróży. I kompas. A także bukłak wody.
Tak zaopatrzona dziewczyna podeszła do Anzelma: - Słuchaj, o ile pamiętam, Ty masz resztę rzeczy zabranych z plecaka tajemniczej tei'ner. Czy mógłbyś dać mi teraz cięciwę do łuku? Potem może nie być okazji. I wiesz... nie bardzo mam się czym bronić przed nieumarłymi, dość mam do dźwigania, więc jakby co liczę na Twoją pomoc - uśmiechnęła się patrząc na kostur, którym wspierał sie kapłan - No, ewentualnie mogę posłać tym zdechlakom ognistą strzałę, może to ich trochę przystopuje.
Nagle dziewczyna coś sobie przypomniała. - Zapomniałam oddać Sylvanowi książkę "Śladami matki", no i miałam wziąć amulet Zivilyn, żeby ochronił nas od złych mocy. Myślisz, że zdążę wrócić teraz do świątyni, czy nie robić już niepotrzebnego zamieszania? Wiesz, w razie czego nie będę miała gdzie odkupić tę książkę - mrugnęła.
Było jeszcze coś, co musiała zrobić, choć wiedziała, że nie będzie to łatwe. Sylvan dał jej sporo wskazówek przed podróżą. Należało zebrać drużynę i przekazać reszcie cenne informacje. Zawierały one bowiem szereg uwag, nakazów, zakazów i ostrzeżeń.
"Może wreszcie uda nam się współpracować i zaniechać kłótni"-pomyślała Maureen, nie licząc jednak za bardzo na cud. |