Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-06-2011, 03:15   #28
Punyan
 
Punyan's Avatar
 
Reputacja: 1 Punyan nie jest za bardzo znanyPunyan nie jest za bardzo znanyPunyan nie jest za bardzo znanyPunyan nie jest za bardzo znany
Przyniesiona przez umyślnego wiadomość przypomniała mnichowi o złożonej dzień wcześniej obietnicy. Utrzymywanie dobrych kontaktów z wielkimi domami było zawsze ważne, a w dniach ostatnich stało się jeszcze ważniejsze. Nawała wydarzeń zachęcała też do wykorzystania okazji do złapania chwili oddechu i ucieczki choć na moment od biurokratycznej nawałnicy... i od dokładniejszych pytań o działania podjęte w sprawie Gonu. Dodatkowo, z biegającą swobodnie po okolicy anatemą poruszanie się po okolicy przez jakiś czas będzie niebezpieczne - panna Stella miała co prawda ze sobą ładny oddziałek straży, ale podobno miała też zwyczaj swoim stróżom i obrońcom uciekać. Dobrze, by wybierając się na obejrzenie posiadłości domu Cathak - zarówno starej, jak i nowonadanej przez generała Tepeta - była w pełni świadoma grożącego jej niebezpieczeństwa.
Dlatego właśnie Liao stawił się w obozie (po uprzednim zapowiedzeniu się wiadomością zwrotną) nie tylko z kilkoma osobistymi strażnikami (których zdążył się już dorobić), ale i z grupą kilkunastu zbrojnych których bezczelnie wypożyczył ze straży miejskiej. Miał zabrać ze sobą jeszcze lektykę, ale w ostatniej chwili przypomniał sobie, że panienka Stella mówiła coś o przejażdżce - konie co prawda nie zapewniały tej samej dozy prywatności, ale skoro młoda cathakowna nalegała, należało się dostosować.

Stella najchętniej przywitałaby Jina zaproszeniem na zapoznawczą herbatkę, ale uznała, że nie byłoby to specjalnie uprzejme wobec czekających strażników. Strażników, których liczba notabene mocno ją zaskoczyła - aż do tej pory nie zdawała sobie sprawy, jak poważną paranoję wywołała w obozie i mieście obecność anatemy. Dlatego też ograniczyła się do bardzo uprzejmego podziękowania za przybycie wszystkim obecnym (ze strażą włącznie) i wyrażenia swojej ogromnej wdzięczności za to, że ktoś tak przykładnie troszczy się jej bezpieczeństwo w tych koszmarnych okolicznościach. Oczywiście, nie omieszkała też podziękować Jinowi za poświęcony jej czas - wszak tak zajęta osoba nie musiała fatygować się osobiście tylko po to, żeby wskazać jej drogę do posiadłości.

Wszelkie próby podziękowań zostały oprotestowane. Oczywiste przecież było, że członkom Wielkich Rodów przysługują pewne przywileje - jasne jest, że wysłanie byle służącego byłoby ujmą na honorze. A poza tym - kto by odmówił przyjemności przejażdżki w tak miłym towarzystwie?
I tak na prostej wymianie uprzejmości upłynęły pierwsze kilometry podróży. Dopiero, gdy oddalili się od obozu rozmowa zaczęła się trochę bardziej rozwijać
- Cherak jest pięknym miejscem na wakacje o tej porze roku, ale czy nie jest trochę zbyt niebezpieczny obecnie? Rodziciele panienki z pewnością obawiają się o jej zdrowie - Jin wykorzystał rozmowę o widocznym wokoło krajobrazie do szybkiej zmiany tematu.
- Planowałam odwiedzić Cherak jeszcze przed tym, jak wybuchła ta okropna rebelia. Właściwie mogłabym w ostatniej chwili zmienić plany, ale uznałam, że nie godzi się osobie ze Smoczej Krwi wycofywać się tak łatwo z takiego powodu... Zwłaszcza, że w zamierzeniu podróż ta miała służyć celom edukacyjnym, a musi pan przyznać, że trudno o lepszą okazję do nauki - odpowiedziała, starając się sprawiać wrażenie, jakby w dużej mierze bagatelizowała niebezpieczeństwo. Przerwała na chwilę, jakby zastanawiając się, czy na pewno powinna powiedzieć coś jeszcze, po czym dodała cicho z dość ponurą miną:
- Poza tym ośmieliłabym się przypuszczać, że bardziej o moje zdrowie obawialiby się o stan moich umiejętności.
- Pozwolę sobie zasugerować, że pewnie panienka niesłusznie ich ocenia - mnich dyplomatycznie wybrnął z trudnej sytuacji. - Z pewnością pokładają w panience swoje zaufanie.
Panna Cathak obdarzyła Jina wdzięcznym uśmiechem.
- Dziękuję za ciepłe słowa... Jest mi szalenie miło, że ktoś wierzy w moje zdolności bardziej ode mnie. Wierzę również, że osoba duchowna zna się na ludziach wystarczająco dobrze, bym mogła zaufać jej opinii. - Westchnęła cieżko. - Zapewne istotnie mylę troskę o moją przyszłość z... W każdym razie, skoro wyruszyłam w podróż, naprawdę pragnęłabym nie zawieść ich oczekiwań. Stąd właśnie moja decyzja o pozostaniu w Cheraku. Naprawdę sądzi pan, że nie była słuszna?
Mnich zamyślił się głęboko, pytanie bowiem wymagało poważnej odpowiedzi - Nie w mojej gestii oceniać słuszność czynów dokonanych w dobrej wierze. Tylko Nieskalane Smoki mogą wejrzeć w duszę Wybranych i ocenić postępy dokonane na Spirali Życia. - tu uśmiechnął się nagle - ale z braku gromów z jasnego nieba możemy mieć nadzieję że nie są zbyt niezadowolone. A jeśli przy okazji wypełnia się wolę rodziny, czegoż można chcieć więcej?
- Obiecuję, że po pierwszych gromach z jasnego nieba, które zauważę, poważnie przemyślę tę decyzję! - roześmiała się dziewczyna. - A tymczasem wydawało mi się, że podjęte środki ostrożności są chyba wystarczające, by odeprzeć ewentualny atak potwora? Chyba nie zaskoczy nas po raz wtóry?
- Możemy mieć taką nadzieję... ja z własnego doświadczenia wiem jednak, że lepiej w tej grze być myśliwym, niż zwierzyną - przez chwilę z twarzy rozmówcy zniknął uśmiech, zamieniając ją na moment w kamienną maskę.
Dziewczyna wyraźnie spoważniała widząc zmianę nastroju Jina.
- Miał pan już wcześniej do czynienia z takimi stworami, prawda?...
- Takimi? W pewnym sensie... - Jin spojrzał na dziewczynę z powagą - Bestia jaka się tu czaiła jest niebezpieczna oczywiście, czego najlepszym dowodem są straty jakie zadała Gonowi... ale znacznie straszniejsze są te potwory, które ukrywają się pod postacią zwykłych ludzi
(...drobnej budowy dziewczyna spojrzała na Jina zza ściany stojących na drodze gonu wieśniaków, po czym obróciła się i znikła w głębi lasu pozostawiając za sobą dwie splecione w walce grupy)
- Przecież musi być jakiś sposób, żeby je rozpoznać! - zmarszczyła brwi Stella.
- Anatemy zawsze w końcu zdradzą swoją naturę. Demon nie byłby demonem gdyby nie kierowała nim chęć do niszczenia porządku świata
- Odnoszę wrażenie, że ostatnio naprawdę nie potrzeba do tego żadnych anatem - skrzywiła się dziewczyna. - Ale po co to robią? Dla jakichś osobistych korzyści? Z nienawiści? Naprawdę wszystkie są tak złe, jak mówią?
- Dlaczego? Któż to wie... ale nie słyszałem jeszcze o anatemie która samą swoją obecnością nie powodowałaby chaosu i zamieszania. Przeklęte demonicznymi mocami, nawet najbardziej niewinne z pozoru osoby ostatecznie używają tych mocy dla własnych celów i korzyści nie przejmując się Wyższym Porządkiem. Nawet jeśli cele te z pozoru wydawałyby się szlachetne, jeśli naruszają ład społeczny, to naruszają stabilność Cesarstwa. A naruszając stabilność Cesarstwa tworzą zagrożenie dla ładu i pokoju w całej Kreacji. - oczy mnicha spojrzały na Stellę z pewną łagodną stanowczością, jakby próbował przekazać jej coś bardzo istotnego - Dlatego, jeśli kiedykolwiek staniesz twarzą w twarz z anatemą, pamiętaj, by nie ogarnęły cię wątpliwości, i że na twoich barkach... na barkach nas wszystkich... spoczywa odpowiedzialność za losy świata, którego nie możemy zawieść.
Panna Cathak odwzajemniła spojrzenie, chociaż jej wzrok był trochę nieobecny. Najwyraźniej bardzo intensywnie się nad czymś zastanawiała. W końcu z rezygnacją pokręciła głową.
- Jak dużo jest tych stworów? Nie słyszałam, żeby kiedykolwiek działało ich więcej, niż kilka na raz. Jak bardzo potężne by nie były, nie byłyby chyba w stanie zagrozić istniejącemu porządkowi... Chyba, że sam w sobie zostanie poważnie nadwątlony innymi wydarzeniami - w jej głosie brzmiała wyraźna gorycz.
- Porządek istnieje... musi istnieć. Nie możemy poddać się zwątpieniu. Co się bowiem stanie ze światem, jaki chaos go ogarnie, jeśli ci którzy mogliby temu zapobiec uznają, że sprawa jest stracona? - w głosie mnicha pobrzmiewały tony nauczyciela strofującego słabo pojętne dziecko - Nie da się ukryć, że trudne czasy nastały, ale tym bardziej musimy się starać by przetrwać ten sztorm i wypłynąć na spokojne wody po drugiej stronie.
Stella zlustrowała rozmówcę badawczym spojrzeniem, a następnie uśmiechnęła się z wyraźną ulgą.
- Proszę mi wybaczyć defetyzm. Czasem odnoszę wrażenie, że Smoki poskąpiły mi prawdziwej wiary w cnoty, które każdy z ich Wyniesionych nosi przecież niezaprzeczalnie w sobie. Cieszę się, że spotykam na swojej drodze ludzi, którzy nie zamierzają poddać się rozpaczy i aktywnie działają, by przywrócić ład i porządek... Pana zaangażowanie w unormowanie sytuacji w Cheraku bardzo mi imponuje - tu obdarzyła go pełnym uznania spojrzeniem.
- Działanie na rzecz innych, w celu utrzymania porządku jest obowiązkiem każdego Księcia Ziemi - nie mógłbym patrzeć na tragedię tego miasta obojętnie - uśmiech rozjaśnił poważną dotychczas twarz Jina, gdy odwzajemnił spojrzenie Stelli - a skoro już o tym mówimy... czy jest coś w czym miasto by mogło pomóc domowi Cathak?
Stella wyraźnie się zawahała.
- Szczerze mówiąc nie miałam konkretnego celu podróżując na Północ, poza oczywiście poznaniem ludzi, świata i rządzących nim prawideł. Uznałam jednak, że skoro napotkałam na swojej drodze legion, moim obowiązkiem wobec domu byłoby nawiązać z nim współpracę... Nie dlatego, że zakładam jakikolwiek swój realny wpływ na wydarzenia, ale raczej w celu kontynuowania przerwanej edukacji wojskowej. Co do samego miasta, szanowny pan Tepet zgodził się w swojej łaskawości na przydzielenie rodowi Cathak posiadłości. Nie jest to dużo, ale jestem pewna, że dodatkowy teren w okolicy Cheraku to miły akcent... Zwłaszcza, że z tego, co się orientuję, legion wkrótce wyruszy dalej na Północ - przerwała na chwilę, wyraźnie sugerując, że jest gotowa oczekiwać dalszych profitów. - Jestem bardzo wdzięczna za pana troskę, ale mówiąc wprost, nie bardzo orientuję się w zawiłościach polityki i ekonomii. Stąd też trudno mi określić, czy jakaś bardziej zaawansowana współpraca byłaby możliwa. Oczywiście - dodała po chwili - jeżeli leżałby w tym interes miasta, jestem jak najbardziej otwarta na propozycje, choć z góry zapowiadam, że to nie do mnie należałyby ewentualne decyzje.
- Ależ proszę, przecież nie rozmawiamy tu o interesach - mnich z uśmiechem odpowiedział Stelli - Oczywiście, jeśli panienka znałaby kogoś zainteresowanego handlem w tych rejonach, jestem pewny, że znalazłby tu dobre okazje do inwestycji. I choć sława wojenna domu dociera daleko, a legiony chętnie przyjmują Cathackich synów i córki, to z pewnością znajdą się jacyś młodzi krewni którym brakuje jeszcze sławy by objąć lepsze, godniejsze stanowiska. Sławy, którą mogliby na przykład uzyskać w tym regionie. - Jin zastanawiał się, czy jego sugestie były wystarczająco zrozumiałe.
Dziewczyna zamrugała oczami, zastanawiając się, o co właściwie mu chodziło. Oczywiście jeżeli zakładał, że jest Cathacką wtyką w legionie, musiał doskonale widzieć, że nie potrzebuje jego pomocy w kontaktach z dowództwem... Nie proponowałby jej czegoś takiego, gdyby chodziło o legion. A jeśli nie o legion, to o co?
- Nie wątpię, że ostatnie wydarzenia na Północy implikują wiele okazji do zdobycia chwały. Jestem także pewna, że szanowny pan Tepet docenia młodych, zdolnych dowódców... Choć gdyby przypadkiem pojawiły się inne możliwości, mój ród z pewnością nie odmówiłby partycypowania w północnych zwycięstwach... Aczkolwiek tu również decyzje nie leżą w najmniejszym stopniu w mojej gestii - uśmiechnęła się, taksując Jina badawczym spojrzeniem.
- Oczywiście, oczywiście. Chciałbym tylko od siebie dodać, że szanowny generał Tepet dowodzi tylko jednym legionem, i ma już komplet oficerów. Sam dziś słyszałem o nominacjach. Natomiast do walki z Bykiem legionów może być potrzebnych więcej... - tu Jin spojrzał na Stellę znacząco.
… a do organizacji legionu, oczywiście, potrzebna jest wykwalifikowana kadra - dopowiedziała w myślach Stella. Coraz ciekawiej.
- Do walki z potężną anatemą i jego wielką armią z pewnością potrzebne są znaczące siły - zgodziła się dziewczyna. - Oczywiście z najszczerszą przyjemnością przekażę informacje o pojawiających się zapotrzebowaniach odpowiednim osobom. Podobnie ma się, rzecz jasna, z ewentualnymi możliwościami inwestycji w tym rejonie - dodała z uśmiechem. Oczywiście, wcale nie rozmawiali o interesach...
- Cieszę się, że mogłem pomóc. A teraz może zainteresuję panienkę widokami, bo powoli zaczynamy się zbliżać do pierwszego celu naszej podróży. Będzie panienka miała posiadłość w doborowym towarzystwie, chciałem zaznaczyć. Tu na lewo droga odchodzi do posiadłości wielce szanownej Mnemon Mei. Nie wiem co prawda jeszcze, kim jest ta szanowna osoba, ale sam generał nalegał na wybranie jej pięknej posiadłości nadmorskiej, więc z pewnością jest ona osobą ważną i wpływową. Kilka mil w głąb lądu z kolei mieści się posiadłość samego generała - jego adiutant nalegał by leżała obok posiadłości panny Mnemon i panny Stelli. Droga do posiadłości panienki powinna się pojawić zaraz za tym wzgórzem... - Jin dalej zachwalał uroki okolicznego terenu, nie wspominając przez skromność, że kolejna posiadłość w okolicy, równie wspaniała jak trzy poprzednie, należy do niego samego. Nie wspominał też dlatego, bo wymagałoby to wyjaśnienia wszystkich kombinacji jakie musiał wykonać by udało mu się osiągnąć ten zadowalający stan rzeczy.
Gwiazdka z trudem stłumiła śmiech na wieść o sąsiedztwie nadobnej narzeczonej Lianga. Uznała jednak, że posiadane informacje zachowa dla siebie - wkrótce zapewne i tak cała okolica dowie się o planowanych zaślubinach młodego Tepeta.
- Czuję się zaszczycona tak doborowym sąsiedztwem, panie Liao. Jestem przekonana, że szanowna panna Mnemon również doceni piękną okolicę - przyznała, po czym z ciepłym uśmiechem dodała: - Trudno również nie docenić uroków dzisiejszej przejażdżki, nie ma to jak piękne widoki połączone z przemiłym towarzystwem.
- Z ust mi to panienka wyjęła. - humor mnicha wyraźnie poprawił się po odbytej (i wcale nie dotyczącej interesów) rozmowie. W dobrych nastrojach wjechali przez bramę do posiadłości, gdzie szpalerem już stała służba witająca swoją nową panią. Po dniach niepewności dla podmiejskich rejonów Cheraku rozpoczynał się nowy okres.
 
Punyan jest offline