Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-06-2011, 17:23   #3
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ani chybi, ktoś mnie bardzo lubi, przemknęło przez myśl Kerisowi, gdy otworzył leżące na stole dwa zwoje, Listy miłosne, i to aż dwa naraz. Zabawne...
Listy może nie do końca były miłosne, ale... ktoś proponował spotkanie, zaś ktoś inny, w nieco zawoalowany sposób, wyznawał swe uczucia.
Miło było się dowiedzieć, że znaleźli ludzie, którzy dość wysoko cenili jego dokonania. Może nieco przeceniali, ale na to nie miał już wpływu. No i nie zamierzał protestować. Dobra opinia to prawdziwy skarb i nie należy tego zmarnować.
Drugi z listów spłonął na kominku, a Keris dopilnował, by został z niego popiół, z którego nikt nic nie zdołałby odczytać. Niektóre sprawy były zbyt osobiste. Poza tym istniały informacje, które nie powinny się dostać w niepowołane ręce.

Rozejrzał się po pokoju. Jako że nie zamierzał już tutaj wracać, to wolał się upewnić, że nic nie zapomniał. Tak zwykle, niestety, bywało, że pozostawione bez opieki rzeczy znikały w iście magiczny sposób.
Wyszedł na korytarz i zamknął za sobą drzwi, a potem zszedł na dół. Bez względu na to, jak miał się dalej potoczyć dzień, nie zamierzał rozpoczynać go na głodniaka. W 'Norze Siedmiu Dolin' karmili całkiem nieźle, a poza tym zapłacił z góry za nocleg i jedzenie.


Promenada Waukeen jak zwykle tętniły życiem. W te i we wte przewalała się mieszanina najrozmaitszych ras i zawodów, w tym i tych, które zaliczano do najstarsych na świecie. Najwyraźniej jednak wysoki mężczyzna z kuszą i morgensternem nie wyglądał na takiego, któremu warto cokolwiek ukraść, bowiem żaden złodziej nie spróbował swego szczęścia i nie sięgnął do sakiewki Kerisa. Za to, chociaż nie wyglądał na takiego, który za usługi panienek miałby ochotę zapłacić, znalazło się kilka takich, które usiłowały go zachęcić bądź swym ciałem, bądź jakością czy różnorodnością oferowanych usług.
Mimo bogactwa ofert Keris nie skorzystał z propozycji. Przed wyjazdem miał na głowie ważniejsze sprawy, niż łóżkowe igraszki. Na przykład uzupełnienie ekwipunku. Oczywiście gdyby znał cel wyprawy, jego zakupy mogłyby być bardziej ukierunkowane, ale ostatnie przygody nadwyrężyły nieco jego zapasy i warto było chociażby je uzupełnić.

Kowal, płatnerz, parę mikstur zakupionych w Targu Przygody, płaszcz z tego samego sklepu. Obiad.
Czas płynął powoli i do wieczora zostało jeszcze wiele czasu, gdy Kerisowi skończyły się pomysły na zakupy. Wędrował więc ulicą oglądając sklepowe witryny i rozglądając się na wszystkie strony szukał pomysłu na kolejne rozsądne wydanie pieniędzy. Wyrzucać ich na byle co nie zamierzał. Oddawać żebrakom - również.
Idący z naprzeciwka, szeroki jak szafa człek wydał się Kerisowi dziwnie znajomy.
- Góra z górą... - powiedział w końcu, rozpoznając kompana z jednej z pierwszych wypraw.
Timon Norst i jego towarzysze zatrzymali się w “Pieczonej Śwince”, niewielkiej, przytulnej gospodzie na obrzeżach miasta. Na wspominkach i wymienianiu się nowościami czas mijał szybko, a nawet bardzo szybko i było dobrze po północy, gdy wreszcie wszyscy poszli spać.

Rankiem Keris pożegnał się z Timonem i resztą kompanii i wyruszył do Miedzianego Diademu. Może za wcześnie, może powinien poczekać, aż przyjdzie południe? Jednak zaproszenie nie precyzowało, o której miało się odbyć spotkanie, a zdecydowanie lepiej było czekać siedząc przy stole, niż łażąc bez celu i narażając się przy okazji na spotkanie z jakimś złodziejaszkiem. Chociaż zdarzało się czasami, że karczmarze opróżniali kieszenie swych klientów niemal równie szybko jak rzezimieszki.

Mimo dość wczesnej poryw Diademie było już kilku gości. Wśród nich zdecydowanie wyróżniał się krasnolud. Wygolony, wytatuowany łeb, sterczący rudy czub wyglądający niczym dziwaczna grzywa, wielki topór... To wszystko zapewne odstraszało innych gości, bowiem w bezpośrednim sąsiedztwie pogrążonego w pochłanianiu piwa krasnoluda nikt nie zechciał usiąść.
Keris również nie pchał się w tamte okolice, ale z innych jednak względów. Wolał zawsze miejsce pod ścianą, takie w dodatku, z którego można było spokojnie obserwować wchodzących.
Usiadł przy wybranym miejscu, a potem, zamówiwszy jakąś przekąskę i coś do picia, usiadł wygodnie zastanawiając się, kiedy pojawi się ten ktoś, kto dostarczył mu zaproszenie.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 18-06-2011 o 13:33.
Kerm jest offline