Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-06-2011, 20:58   #4
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Varia uważnie przyjrzała się "przyjacielowi" mistrza, niechętnie sięgając po zwój. Szybko przeczytała zwartość. Uśmiechając się, zwróciła wzrok na Armana.
- Chętnie poznam szczegóły ów propozycji. Teraz jednak muszę wrócić do mych obowiązków. Mistrzu, panie Vladikov. - Kobieta skłoniła się obu mężczyznom i opuściła pokój. Gdy tylko drzwi się zamknęły jeszcze raz spojrzała na zwój. - Za dwa dni... - Znów zwinęła pergamin, tym razem jednak wsadzając go do jednej z sakw. Machinalnie sięgnęła do kieszeni płaszcza po fajkę i wystukała ją na korytarzu. Widząc zniesmaczoną minę jednego z przechodzących kapłanów pomachała mu ręką, w której już trzymała sakiewkę z tytoniem. Wyraźnie skrzywiła się, widząc iż jest prawie pusta. Powoli ruszyła korytarzem, odpalając jednocześnie fajkę.
Gdy tylko wyszła na dziedziniec, poprawiła długi warkocz i miecz na plecach. Jej ciężkie kroki odbijały się echem od budynków świątyni.
- Pani! - Varia obejrzała się wyraźnie poirytowana. Znów gonił ją ten młodzik. Zdyszany stanął przed nią. - Dokąd idziesz pani, zaraz zaczną się obrzędy...
- Ci. Widzisz to? - Kobieta sięgnęła po zwój. - To zadanie od mistrza, muszę załatwić pewną istotną sprawę z tym związaną. Zrozumiano?
- Tak, ale...
- Ci. Ja wychodzę, a ty wracasz na obrzędy i ani mru mru.
Schowała zwój do sakwy i szybkim krokiem opuściła mury świątyni. Od razu skierowała się w stronę najbliższego targu, a na nim w stronę swego ulubionego stoiska. Sprzedawca, wyraźnie ucieszył się na jej widok.
- No, no pani Varia, to co zwykle?
- Razy trzy, wyjeżdżam. - Na stole pojawiły się trzy solidne sakwy.
- A więc doczekała się pani.
- Na szczęście. - Varia, wyciągnęła kilka już wcześniej odliczonych monet, po chwili namysłu dorzuciła jeszcze jedną i rzuciła je na stół. Nie czekając aż sklepikarz je przeliczy chwyciła sakwy i wsunęła je do kieszeni płaszcza. - Niech cię Helm strzeże, dobry człowieku.
Opuszczając już targ, otworzyła jedną z sakw i powąchała. Na jej twarz wypłynął jeszcze szerszy uśmiech, a w oku pojawiła się iskra. Nagle przypomniawszy sobie o czymś, zaczepiła pierwszego lepszego człowieka.
- Gdzie znajdę Karczmę pod Miedzianym Diademem?
Mężczyzna, wyraźnie zmieszany, wskazał jej kierunek. Podziękowała mu i skierowała się z powrotem do świątyni. Tuż przed wejściem do budynku, wygasiła fajkę i ukryła ją w kieszeni. Obrzędy musiały się skończyć, bo na zewnątrz nie dochodził żaden dźwięk. Cicho wsunęła się do środka. Zbroja na ołtarzu, lśniła w świetle zachodzącego słońca, wpadającym przez wąskie okna. W ławach klęczeli kapłani, spod błyszczących hełmów, skierowały się ku Varii nieprzychylne spojrzenia. Nie przejmując się, zajęła jedno z miejsc i skupiła się na modlitwie.



W dniu umówionego spotkania Varia obudziła się skoro świt. Jak zwykle nim się jeszcze podniosła, upewniła się, że opaska jest na swoim miejscu. Dopiero potem powoli usiadła na łóżku. Naprzeciwko niej stał hełm, nieodłączny element stroju kapłana, którego ona nigdy jeszcze nie założyła. Wszystkie rzeczy były już spakowane i leżały przy drzwiach. Ubranie, które miała na siebie założyć, czekało złożone na krześle. Szybko ubrała się i chwyciła swoje rzeczy. Dopiero stojąc przy drzwiach obejrzała się jeszcze raz na hełm. - Czekaj tu na mnie stary.

Zamknęła drzwi i sięgnęła po fajkę. - Jeszcze za wcześnie. - Schowała ją z powrotem i ruszyła w stronę świątyni. Jak zwykle czuwało tu kilku kapłanów, a ona jak zwykle usiadła w jednej z pierwszych ław i skupiła wzrok na lśniącej zbroi. Jej strój nie pasował do tego miejsca. Proste spodnie, buty z grubej skóry, znoszona już skórznia z niewielkimi naramiennikami. Na to wszystko Varia zawsze narzucała podniszczony, stalowoszary płaszcz. Do tego ta opaska, spod której wystawała szeroka blizna. Przypominała bardziej wędrownego kupca.

Około południa, wyruszyła w kierunku, który pokazał jej mężczyzna dwa dni temu. W ustach jak zwykle miała fajkę. Minąwszy targ dostrzegła karczmę, której szyld przedstawiał krasnoludzką kobietę, trzymającą kufel z piwem. Nie zastanawiając się ani chwilę, weszła do środka. W środku było niewielu ludzi, a jej uwagę od razu przykuł rudowłosy krasnolud, którego wszyscy starali się unikać. Varia rozejrzała się w poszukiwaniu pierwszego, lepszego wolnego miejsca. Na szczęście nie było z tym problemu i już wkrótce siedziała z piwem w ręku, zastanawiając się czy to Arman dostarczy zlecenie.
 
Aiko jest offline