Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2011, 09:17   #90
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Było piekielnie źle. W tamtej chwili, kiedy Ilian runął jak długi a w ciemnej podziemnej komnacie krążyły otumanione dymem, wściekłe atakiem na gniazdo, zagubione w ciemności owady. Owady, które szukały, jak ludzie, przyczyny swego nieszczęścia i jak ludzie również chytały się pierwszego kozła ofiarnego, jakim im pod żądła podszedł. Na nieszczęście dla grupki zamkniętej w podziemnej komnacie, owym kozłem byli oni sami. I zupełnie nic na to poradzić nie mogli. Ratowali się, jak kto umiał. Ci, którzy jeszcze byli w stanie. Ci, którzy leżeli, mogli jedynie śnić o lepszym jutrze. Życie uczyło jednak racjonalnie powiedzeniem wędrowców znanym jak Amn szeroki. „Lepsze jutro było wczoraj”. Prawda ludowa, prawda życia raz jeszcze okazała się brutalna i niezmienna. I jak zwykle biła prosto pomiędzy oczy. Było z nimi źle.

Ciśnięte precz w korytarz gniazdo koziołkując przemknęło przez portyk, lecz od razu dał się słyszeć huk i swąd a ciemność komnaty rozświetlił blask aktywowanego zaklęcia, które spopieliło gniazdo i kilka owadów na proch. Kilka innych, lecących za nieuchwytnym zapachem gniazda, eksplodowało zaraz po tym w równie silnych eksplozjach. Głośne i dominujące buczenie ustało, choć widok spuchniętego Symeona był żywym dowodem na to, że stało się to bardzo późno. Tilien miała szczęście i ugodzona tylko jednym żądłem czuła jak pęcznieje jej pod ubraniem i pancerzem noga. Jak to bydle znalazło drogę do jej ciała pozostało dla niej tajemnicą, ale faktem było, że w akompaniamencie śmiechu ubawionego ich bezładną krzątaniną Josha, rozgniotła robala na pulpę. Po pieczarze wciąż jednak latało kilka wściekłych, szukających ofiar owadów głuchym buczeniem obwieszczając swą obecność. Wciąż było ich dość, by zabić ich wszystkich, choć z każdą chwilą któryś z owadów czmychał w górę odnajdując otwór i wylatując wraz z kłębami dymu i gorącego powietrza. Josh obserwował wszystko ubawiony setnie. Miał skurwiel szczęście, że i jego nie pożądliły.

I w tamtej właśnie chwili powstała z mar zdawało by się, Zarena. Powstała, wykrzyczała słowa zaklęcia a w chwilę potem skrząca się buława zmaterializowała się w jej ręku tylko po to, by pomknąć w kierunku obserwującego wszystko z góry Josha, który zabawę z tego koszmarnego teatrum musiał mieć przednią. Wykrzywione spazmatycznie palce Zareny wskazały na Iliana i tylko wybitnie skupieni na czarodziejce dostrzegli by drgnienie, jakie przeszło przez ciało kapłana. Pochyleni nad nim Tilien i Symeon dostrzegli je jednak wyraźnie. Oraz usłyszeli agonalny charkot człeka, który przecież zdawał się być opatrzony i dawał nadzieję ocalenia. Buława pomknęła w górę, ku wykrzywionemu w okrutnym uśmiechu obliczu herszta zbójów. Tilien, która już biegła w kierunku Zareny, która nie miała prawa żyć a dowodem na to mogło być chociażby to, że rzucając swe zaklęcia czerpała ze zdrowia Iliana, czego wojowniczka wydawała się pewna, usłyszała krzyk Symeona i zwolniła w pół kroku tracąc rytm i tempo. Wzniesiony do ciosu miecz zawisł nad głową czarodziejki dosłownie o kilka kroków od niej samej. W oblicze wojowniczki, oświetlonej blaskiem płonącego stosu, który dla przepędzenia owadów stworzyli, wkradła się wątpliwość.

Coś, czego czarodziejka nie miała. Jej dystyngowana twarz wyrażały bowiem najwyższe skupienie i determinację. Tilien wiedziała, że powstrzymując się, daje tamtej czas na rzucenie kolejnego zaklęcia, którego ofiarą nie musiał być Josh. Wiedziała, że z każdym uderzeniem serca traci szansę na skuteczne powstrzymanie ożywionej Zareny. Że traci szansę na…

Krzyk Josha odwrócił uwagę ich wszystkich na chwilę. Spojrzeli ku górze i dostrzegli jego wykrzywione grymasem bólu oblicze. Bezszelestna buława wracała właśnie koziołkując do dłoni czarodziejki! Zbójca nie czekał na powtórkę.

- Jeszcze się policzymy! – krzyknął porzucając otwór w sklepieniu. Zniknął, kryjąc się za jego krawędzią przed ciosem, czy może uciekł. Uciekł? Ale po co skoro miał nad nimi aż taką przewagę? Chyba, że zaklęcie… Zareny?... było aż tak dlań zabójcze. Zareny…? Czy to aby na pewno była ona?

Z góry dał się słyszeć tętent. Zbójca chyba póki co miał dość. Słyszeli go tylko chwilę, bowiem od razu wrócili do swego grajdołka. Do wyważonej sytuacji. A dwie niewiasty spoglądały na siebie zdeterminowanym wzrokiem szukając w oczach przeciwniczki oznak słabości. Stojący przy ciele Iliana Symeon widział je jak na dłoni. Zarenę gotową do ciśnięcia po raz wtóry buławą i Tilien gotową do spuszczenia czarodziejce na głowę miecza. Obie tylko uderzenie serca dzieliło od decyzji. Obie…

Tylko Zarena wiedziała, że nie jest ich tylko dwie. I tylko ona słyszała radosny śmiech Haquelli. Oraz jej sączące się w jej usta niczym jad słowa „Zabij ją. Zabij! Zabij ich wszystkich!!”


.
 
Bielon jest offline