Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-06-2011, 18:25   #81
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Eksplozja w jedno zlała się z głuchym trzaskiem kiedy to zamknięty w worze ul uderzył o ziemię wypuszczając wściekłe owady do worka. Ci, którzy w ciemności pozostali w komnacie mieli tylko ułamek chwili na to, by zarejestrować w rozświetlającym komnatę błysku fakt, że wór wylądował na ziemi. Błyskowi zaś towarzyszył krzyk. Krzyk uderzonej falą gorąca Zareny…

Czarodziejka runęła na ziemię czując straszliwy ból w każdym kawałku ciała. Czuła zapach palonej skóry, włosów i ubrania. Jednak podświadomie wierzyła, że to nie dotyczy jej. Że ból jest spowodowany czymś innym, nie dotyczy jej. Jednak krzyk, który wypełnił komnatę, krzyk niewieści, który na podobieństwo szlochu wyrwał się z ust czarodziejki, nie pozostawiał wątpliwości. Żar wtopił niektóre elementy jej odzienia w jej ciało. A ubranie i skórę spopielił i spalił. Butna czarodziejka zmieniła się w ochłap leżącego na skraju portyku mięsa.

I wciąż żyła, choć życie wyciekało z niej szybciej niźli szerszenie wydobywały się z wora.

Z góry zaś dał się słyszeć śmiech…


[Proszę Agape o niepostowanie i kontakt na PW/GG]
.
 
Bielon jest offline  
Stary 08-06-2011, 21:23   #82
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
Symeon! W dupsko kopany nieludź! No chyba zabiję gnoja! Dlaczego nie wyrzucił tego cholernego złota?! Stał, jak dupa wołowa z workiem w łapie i gapił się, jakby chciał zjeść i ją, i Iliana... Niech się teraz wypcha tym złotem, niech zeżre najlepiej całą tę skrzynię... i dopchnie workiem! - Zasapana Tilien dźwigając nieprzytomną Daeri, sobaczyła w duchu na zaklinacza, na czym świat stoi.
Z tego co pamiętała - z wszelkich żądlących bydląt, tylko szerszeniom ciemności w niczym nie przeszkadzały. W tej chwili wojowniczka była gotowa życzyć Symeonowi, żeby zrobiły mu z dupska sito. Nie zdążyła...

W powietrzu zahuczało od warkotu szerszenich skrzydełek. Przyspieszyli kroku, chcąc jak najszybciej znaleźć się w korytarzu, zapalić ogień... Nawet nie wiedziała, jak i kiedy znalazła się na ziemi, wypuszczając z rąk Daeri.
Usiadła oszołomiona. Dzwoniło jej w uszach, za to szerszenie jakby na chwilę ucichły. Ze stosu, który pospiesznie ułożyli u wlotu tunelu nie zostało zbyt wiele. Ledwo rzuciła okiem na jego tlące się i palące resztki, które eksplozja piekielnego, płonącego podmuchu rozrzuciła po kamiennej posadzce, by w ich lichym świetle dostrzec nieruchome ciało Iliana. Pełzały po nim drobne płomienie. W niektórych częściach tliło się żarem dopalającej się odzieży. Nie myśląc wiele rzuciła się ku leżącemu rozwijając koc i tłumiąc nim ogień. Smugi unoszącego się znad ciała dymu, smród spalonej skóry i to, co czuła pod swoimi dłońmi odbierało nadzieję.
- Iliaaan! - Nie kontrolowała rozpaczliwego, pełnego sprzeciwu, ale i bezsilności wycia, które wyrwało się ze ściśniętego gardła.
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)
Lilith jest offline  
Stary 08-06-2011, 22:17   #83
 
Bogdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie coś
Symeon stał jak wryty. Chwilę długą jak wieczność. Tak mu się przynajmniej zdawało. Wszystko stało się jednocześnie. Opadający worek pełen wściekle bzyczących owadów, wybuch, potem kolejny i szyderczy śmiech kutasa na górze.
Wybuch, jakkolwiek by to nie zabrzmiało nieco się przyczynił do ratowania z opresji. Stare, niemal naturalnie zabalsamowane szczątki podlane dodatkowo naftą pod wpływem gorącego podmuchu zajęły się ogniem. Patrzył jak od centralnie położonego choć w znacznym stopniu rozrzuconego już stosu rozchodzą się strumyki płomieni, jak rozlewają w mozaikę ognia po posadzce obficie skropionej naftą z rozbitej lampy. Część owadów zginęła od podmuchu, część właśnie wydobywała się z wrzuconego wora. Dla niego nie były dużym zagrożeniem. Z pewnością realnym, jednak jak sądził musiałyby rzucić się na niego wszystkie by zabić. Za to Tilien. Wyła. Panika czasem dopada tych najtwardszych. Póki co dziewczyna tylko wyła i żadnym gwałtownym ruchem nie prowokowała roju.
Trzeba było szybko, naprawdę szybko coś zrobić. Symeon nagłym ruchem rozerwał trzymany w łapie wór ze złotem, po czym nasączył szmatę wodą z manierki. Kiedy była już dość mokra oturlał w płonącej kałuży. Nadpalona i zagaszona dawała mnóstwo dymu.
- Bierz! - warknął do Tilien - Załóż to na głowę i postaraj się nie prowokować owadów.... odganiaj je powoli... postaraj się choć.... - nie reagowała nawet zajęta sobą. Zdawał sobie sprawę z tego, o jak wiele prosi, bo czuł już pierwsze ukąszenia i były cholernie bolesne. Miał tylko nadzieję, że zrozumiała co do niej powiedział.
Teraz zabrał się za pochodnię. Kij trupa doskonale się do tego nadawał. Chwycił za lagę i z mocą wbił w płonące truchło, chwila i skwierczące resztki oblepiły drewno. Podał i to dziewczynie. Podał... zwyczajnie oparł o ścianę obok. Teraz miała jakieś szanse. Niewielkie, ale zawsze jakieś...
Cuch palonego trupa i pośpiesznie zebranych resztek musiał dla szerszeni, os, czy czymkolwiek były robale być równie niemiły co i ludziom. Zdecydowanie odpuściły nie mogąc zdecydować co ważniejsze, obrona gniazda, czy siebie przed gryzącym dymem. Było źle, ale nie beznadziejnie. Rozejrzał się i znalazł czego szukał. Kamień. Duży, wielkości dwóch zaciśniętych pięści kamień. Symeon spojrzał w górę oceniając odległość i szanse powodzenia rzutu. Była mała szansa, że trafi. Jednak teraz należało zająć się kapłanem i czarodziejką.
Wystarczyło jednego spojrzenia, jednego pociągnięcia nosem. Będzie ciężko - pomyślał. Nawet przy rozpalonym ognisku, nawet przy komplecie ziół, przy czystych szarpiach i dużej ilości aloesowej maści nie było by łatwo. Ale teraz? Pozbawiony większości potrzebnych rzeczy, atakowany przez rój.... jednak co innego można było robić? Stać i przyglądać się jak umierają? Płakać? Wściec się? Nie miał takiego zamiaru. Zawsze bił się do końca. Nie zawsze co prawda bywał górą, ale nigdy nie rezygnował, kiedy był choć cień nadziei.
Z torby wysypał wszystko czym dysponował. Moździerze, czarki, tłuczki i flakoniki wymieszały się z ziołami w postaci bulw, łodyg, liści i nasion. Resztki pożywienia, wszystko.
Straciło znaczenie że oczy gryzł dym, że puchł od kolejnych użądleń, że nie było wyjścia, nawet zaczajona w ciemności zjawa. Nie wiedział ile stracił czasu, a jednak nigdy w życiu nie pracował w takim pośpiechu. Trwać to musiało niemiłosiernie długo, kiedy on łapał latające wokół owady, odrywał im odwłoki, czyścił z żądeł i gniótł na masę. Potrzebował spoiwa, a nie było czasu ni możliwości na sporządzanie odwarów. Dorzucał lniane nasienie, siekał liście ruty i dziurawca, miażdżył rdest, macierzankę, pazurami kruszył korę dębu. Z kukurydzianej mączki i resztek wody sporządził papkę, miał do opatrzenia dwoje ludzi, więc musiał mieć sporo mazidła. Gotową masę nakładał cienką warstwą na popalone miejsca mrucząc modlitwy do wszystkich znanych bogów łaski i miłosierdzia. Opatrzył wpierw Iliana. Został ranny wcześniej, a z tego co się Symeon orientował tylko jego magia mogła w późniejszym czasie uleczyć ich oboje. Troje. Potem opatrzył Zarenę.
Kiedy zrobił co było w jego mocy, pozostała już tylko jedna rzecz. Pozbyć się gniazda. We łbie już mu się kręciło od jadu robactwa. Wziął w garść upatrzony kamień i szybkim ruchem wepchnął go do wora, w którym było gniazdo. Zakręcił końcem by nie wyleciało, a wokół resztki roju niemal zawrzały w zadymionym, dusznym powietrzu. Uda się - zapewnił sam siebie, po czym cisnął workiem w stronę wylotu korytarza, gdzie na reliefach blado połyskiwały symbole złożone z dwu bliźniaczych czaszek.
________________
10, 18, 16
 

Ostatnio edytowane przez Bogdan : 09-06-2011 o 12:29.
Bogdan jest offline  
Stary 09-06-2011, 19:30   #84
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ilian jako duch

Ilian leżał na ziemi. Widział swoje ciało z nadpaloną odzieżą. Widział poczerniałe członki i krew płynącą z miejsc, gdzie ogień stopił ubranie i skórę. Widział to wszystko w głębokich ciemnościach. Widział wyraźnie jak na dłoni! Z góry...
- I jak? Myślałeś że jesteś mądry suczy synu. Myślałeś że mnie przegnałeś a wpadłeś w sidła moich przodków i teraz leżysz tam a ja za chwilę wstąpię w ciebie. Będę żyła w twej skórze a ty się będziesz tu błąkał. Po wsze czasy...
Zabawne to nie było. W gruncie rzeczy miało to wyglądać całkiem inaczej... Widok ciała z góry - owszem... Ale potem miał być długi korytarz, światło, a nie jakaś zboczona idiotka, co jej się zachciało męskiego ciała.
- Nie bądź niemądra... - odpowiedział. - Będziemy się tutaj razem włóczyć przez kolejne wieki. Po co ci ciało, które ma przed sobą ostatnie minuty życia?
- Już moja w tym rola, by się do czegoś nadało. Znam się na tym. Znam sekret medytacji. Wierz mi, to się uda, musi się udać...
- Coś chyba nie doceniasz siły i mocy czarów własnych przodków
- odparł Ilian. - Jakby nie było to moje ciało, więc wiem lepiej. Oberwało prawie tak samo, jak tamten...
- A czemu nie wybierzesz się do góry?
- dodał. - My możemy tu wszyscy zginąć, a tam czeka jeden taki, co jest na wolności... I ma w pełni zdrowe, silne ciało...
- Nie w tej formie kochaneńki, nie w tej formie. Ty też tu zostaniesz. Nie licz na otwarty tunel i światłość. Nic z tego. Pozostaniesz tu na wieki związany mocą zaklęć, które jedynie ja mogę zdjąć. Ale nie jako potępiona dusza. Nie w takiej formie. Muszę mieć ciało. Muszę. Dasz mi?
- W zamian za co? Mam tu tkwić po to, żebyś ty sobie poszła? Kiepski interes.
- Pójdziemy razem. Razem....
- Razem?
- spytał Ilian. - Dokąd razem? W ten tunel ze światłością?
- Gówno! Durny jesteś czy co?! Oddam ci życie, ale ty oddasz mi część siebie. Bezkrytycznie, bezwarunkowo. Będziemy razem. A wierz mi, mogę wiele...
- Razem, przez całe życie?
- spytał Ilian. - Ty naprawdę sądzisz, że zdołamy się dogadać? Będąc w jednym ciele? I co to znaczy 'część siebie'? Jaką niby część?
- Kurwa nie żyć, to pewne! Część. Nie chcę cię na stałe. Jak znajdę smakowitszy kąsek to możliwe że cię opuszczę. Jesteś taki nuudny...
- To czemu nie weźmiesz sobie tej tropicielki?
- spytał Ilian. - Kobieta, bardzo ładna... Albo tamta magiczka. Ta by duszę oddała w zamian za potęgę. W dodatku dysponuje mocą.
- Coś za coś. Pomyślę o tym. O tropicielce już myślałam. Ty jednak... spodobałeś mi się. Masz ... instynkt. I nikt ... by mnie w tobie nie szukał...
- I naprawdę sądzisz, że nikt by się nie zorientował? Chyba żartujesz... Masz całkiem inny charakter, niż ja. od razu rzuci się w oczy, że coś jest nie tak. A tak, na marginesie, jak ci na imię?
- spytał.
- A tobie słodziutki? Ilien ...?
- Byłem pierwszy, duszko
- odparł, z cieniem uśmiechu w głosie.
- Damom się ustępuje, ale nich ci, znaj moją ustępliwą naturę... Heqella. Taaaaak. Tak możesz mnie nazywać.
Ustępliwa natura... Już w to wierzył. Poza tym albo łgała, albo też zapomniała swego imienia przez wieki spędzone w krypcie.
- Heqella? - powtórzył. - Oryginalne. Nie spotkałem jeszcze nikogo, kto by miał takie imię. W takim razie, Heqello, możesz mi mówić Ilien.
- Rozwiń zatem ideę tej podporządkowanej ci bezwzględnie części
- poprosił.
- Zatem...? Jaka twa decyzja bo obojgu nam śpieszno. Życie z ciebie wycieka... słodziutki. Niebawem przestaniesz mi być potrzebny...?
- Powtórzę pytanie o to podporządkowanie
- odparł Ilian. - Niezbyt mi odpowiada idea bycia bezwolną marionetką. Jak więc z tym jest?
- Ja będę tobą, ty mną. Chwilę. Aż znajdę lepszy obiekt. Daję na to słowo...
- Chwila to pojęcie względne... Dla kogoś, kto siedzi tu od paru stuleci, dziesięć lat to chwila
- odparł Ilian. - Poza tym 'ty mną' oznacza, że zostanę oszukanym duchem. W takim razie wolałbym, żebyś wzięła sobie Sarenkę - dodał. - Będziesz mieć urodę, młode ciało i moc na dodatek.
Potężny huk wstrząsnął podziemną komnatą. Widać kolejny ktoś spróbował wymknąć się z krypty nieodpowiednim korytarzem.
- Szerokiej drogi, Heqello - powiedział Ilian. - Mam nadzieję, że dasz sobie radę z tym tam, co czai się nad nami żądny naszej krwi. Jak mu... Josh chyba.
- A możesz mi jeszcze powiedzieć, kim byłaś za życia?
- spytał.
- ... kim...? Tobą? Tak jak Ty mną.... - głos dochodził z oddali. Jakby Heqella zajęta była gdzieś dalej, gdzieś indziej...
Zdecydowanie nie była to odpowiedź na postawione pytanie.
Mimo ciemności Ilian dobrze widział leżące na posadzce 'coś', co wyglądało na resztki Zareny. Czyżby Heqella już się wzięła do dzieła i zaczęła namawiać Zarenę do podjęcia współpracy?
- Kim byłaś i jak się tu znalazłaś? - postawił pytanie w nieco innej formie.
- Jesteś głupcem? idiotą? Debilem? Jesteś, widzę to. Jak ty, byłam kapłanką. Teraz nią już nie jestem, ale znów będę. Niebawem...
Coś jakby Heqelli kultura osobista wyparowała z upływem czasu. Albo jej nigdy nie miała. Idealna partnerka dla Zareny. Pozagryzają się...
- A czyją kapłanką byłaś, Hequello?
- Jedynego prawdziwego Boga, Pana śmierci. Prawdziwego, bo jest jedynym pewnym kresem wszystkiego.
- Jergal. Imię jego Jergal. I jemu służę
- sprecyzowała.
Coś o tobie zapomniał przez te długie wieki, pomyślał, nieco złośliwie, Ilian.
- Za co tu trafiłaś? Za karę? To chyba nie miejsce dla kapłanki?
- Nie za co, a przez co. Przez głupotę... której więcej nie popełnię. Ja przez głupotę a ty czemu? Z tego samego powodu. Nie pora jednak na historię mego życia. Musisz wybierać bo inni czekają. Wóz albo przewóz. Życie, albo śmierć. Wybieraj.

Prędzej piekło zamarznie, pomyślał.
- Powodzenia z Sarenką - powiedział na głos.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 09-06-2011 o 19:32.
Kerm jest offline  
Stary 09-06-2011, 21:35   #85
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Zarena czuła ból. Czuła, ale nic nań poradzić nie mogła. Nie wiedziała, co i jak się stało, choć domyśliła się wszystkiego. Po niewczasie. Gdzieś z głębin nieświadomości doszedł ją miły, niewieści szept.
Pomóc ci moja miła...?
-Kto? Kto to mówi? Co się stało?- dziewczyna pytała niepewnie, nie mogąc jeszcze zrozumieć, co się jej przytrafiło, gdzie podziały się szerszenie i czemu nie biegnie w głąb korytarza. Czyżby to owady były przyczyną tego dotkliwego palącego całe jej ciało bólu?
- To ja, Haqella. Byłam tu od dawna. Dłuuugo. Zbyt długo. Byłam, jestem, ale nie będę. Chcę stąd wyjść. I wyjdę, bo już jedno z was mnie o to poprosiło. Ale ja jestem wybredna. Baardzo wybredna. Chcę połowy duszy i dostanę ją oddając w zamian połowę swej mocy. Wóz albo przewóz. Życie, albo...? Wybieraj, bo niewiele ci czasu zostało. Życie z ciebie ucieka...
-Co?...- zapytała słabo zupełnie nic z tego nie rozumiejąc. "Jaka Haqella, nikogo takiego nie znam."- myślała otępiona bólem czarodziejka. Powoli jednak coś do niej docierało.
-Jesteś tym duchem?... Odejdź zostaw mnie! Ilian przepędź ją! No pozbądź się tej małpy!- krzyczała, ale chyba tylko w myślach. Potem sobie przypomniała, że i kapłanowi coś się stało. Ten huk czyżby i ona oberwała? Czy wygląda teraz jak ich były jeniec?
-Niiiieeeeee....- zawyła rozpaczliwie przypominając sobie widok spalonego jeszcze drgającego ciała.
- Więc...? Czekam na ciebie słodziutka. Czas upływa nam obu. Nie wejdę w umierające ciało. Masz coraz mniej czasu...
- Nie oddam ci MOJEJ duszy! Ona jest MOJA!- wrzasnęła w myślach oburzona Zarena. Jak ktokolwiek mógł coś takiego proponować? Czynić zamach jej absolutnie świętą własność. Tylko, jaki miała wybór? Śmierć? Nie zamierzała umierać, nie teraz, nie w tak głupi sposób. Musiała iść na układ ze zjawą, ale nie na jej warunkach.
-Chcesz wyjść? Dobrze pomogę ci, ale od mojej duszy wara, a swoją mocą się wypchaj.- powiedziała stanowczo.
- A ty się duszą wypchaj! Chcę twego ciała! I nie na zawsze. Potrzebuję go by stąd wyjść durna...
-Tu się zgadzamy ja też chcę stąd wyjść. Więc zgoda.- czarodziejka ucieszyła się, że osiągnęły konsensus.
- Więc wpuść mnie. - w tej chwili Zarena poczuła, jakby coś dziwnego próbowało wstąpić w jej ciało. Coś, co kojarzyło się z grobem, zimnem i czymś zupełnie czarodziejce obcym. – Wpuść...
Wzdrygnęła się, nie chciała by to coś jej dotykało. Czy naprawdę dotykało? Nie chciała by było w pobliżu, odruchowo próbowała się bronić, odepchnąć zjawę. Dopiero po chwili się przemogła i nieco rozluźniła psychiczną barierę. Wiele ją kosztowało by znowu jej nie zamknąć. Poczuła Ją w sobie. Poczuła odór zła, śmierci i rozkładu. I poczuła... radość swej... siostry. Nowej siostry...
- Jesteśmy już razem... Razem!! -głos wykrzyczał w jej głowie. – Kogo zabijemy najpierw?
Na początku miała ochotę zwymiotować, ale ta radość tak blisko niej, w niej samej, sprawiła, że sama również miała ochotę się uśmiechnąć.
-Zabijemy Josha, on będzie dobry na początek.- zaproponowała beztrosko, ciesząc się tak szybką możliwością dokonania zemsty.
- Dobrze! Zróbmy to. Wstań siostro!
W tej chwili Zarena wróciła niejako do rzeczywistości, na powrót stała się świadoma otoczenia. Podniosła się powoli z uśmiechem na ustach. Bardzo nieprzyjemnym uśmiechem trzeba dodać.
- Resc'la me duerro! - wyrwało się z jej ust a dłonie same ułożyły się w nieznaną jej dotychczas formułę. Czuła moc płynącą z ciała leżącego Iliana. Moc, której go pozbawiała. I... naraz dostrzegła materializującą się w jej dłoni buławę... "Rzuć nią! Rzuć w tego gnoja! Rzuć!" - usłyszała w swej głowie znaną jej już osóbkę.
Ścisnęła buławę mocniej w dłoni, przepełniała ją radość i żądza mordu. W tej chwili obie, czarodziejka i zjawa, były jednomyślne. Zamachnęła się a raczej zamachnęły się obie, z ich gardła wyrwał się szaleńczy śmiech. Dłoń wypuściła rozpędzoną buławę, która pomknęła na spotkanie swojego celu, nieświadomego swego marnego końca Josha. Zarena czuła, że współpraca z nową lokatorką jej ciała będzie się dobrze układać.
 
Agape jest offline  
Stary 12-06-2011, 01:54   #86
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Nie uzyskał odpowiedzi. Najwyraźniej Heqella miała teraz co innego na głowie, niż rozmowa z Ilianem. Czyżby faktycznie miała zamiar zasiedlić ciało Zareny? Interes, przynajmniej z punktu widzenia Iliana, był nieco ryzykowny. Magiczka, z tego, co widział, była w znacznie gorszym stanie, niż on. Jeśli Heqella miała nadzieję, że zdoła ją postawić na nogi... Albo była taka dobra, albo taka naiwna... Ciekawe, ile prawdy tkwiło w słowach mówiących o ograniczeniach mobilności...
Od sklepienia dzieliło go w tej chwili mniej metrów, niż przed nieszczęsnym wybuchem. Może jednak udałoby się wyjrzeć na zewnątrz? Zobaczyć, co porabia Josh?
Bez żadnych problemów uniósł się do góry. Metr, drugi, trzeci... Do ledwo widocznego otworu w sklepieniu był malutki kroczek, gdy nagle coś go zatrzymało. Całkiem jakby trafił na ścianę. Nawet nie taką twardą, ale nie do przejścia, przynajmniej dla niego. Widać coś prawdy tkwiło w słowach Heqelli... Tą drogą wyjść się nie dało. Bardzo możliwe, że mógłby sobie pochodzić korytarzami, ale na zwiedzanie miejsca swego ewentualnego przyszłego uwięzienia będzie miał czas, gdy Tilien i Symeonowi nie uda się go utrzymać przy życiu. Poza tym na razie wolałby byc blisko własnego ciała. Ciało bezpańskie narażone jest na różne niebezpieczeństwa. Nie było żadnej gwarancji, że duszyca nagle się nie rozmyśli i nie wprowadzi się pod nieobecność gospodarza. Wolał nie ryzykować... Poza tym, gdyby nagle udało im się wydostać i wyciągnęliby jego ciało, to powstałaby dość nieprzyjemna sytuacja - on tutaj, a jego ciało - na zewnątrz. Duch wewnątrz ciała mógł się wydostać, samodzielnie - nie...

Rozejrzał się zastanawiając się, gdzie jest teraz Heqella. Nie widział jej. Tak prawdę mówiąc poprzednio również jej nie widział. Czy to dlatego, że nie do końca umarł? Zawsze mu się zdawało, nie wiedzieć czemu, że duch ducha powinien widzieć, tym bardziej, że niektórzy ludzie widzą duchy. Ale zapewne był w błędzie.
Przez moment zastanawiał się, jak się będzie czuł jako uwięziony w podziemiach duch. A może Til wpadnie na pomysł, by go wskrzesić? Skarbów w skrzyni było tyle, że starczyłoby na kilkanaście wskrzeszeń. Oczywiście zdawał sobie sprawę z tego, że wskrzeszeń nie kupuje się, jak butów, w sklepie, ale wskrzeszenia się zdarzały. Nie był osobiście świadkiem żadnego przywrócenia kogokolwiek do życia, ale w klasztorze, u Braci, mówiono o tym.
- A wskrzeszenia? - zapytał Emilio, usiłując sprytnym manewrem zmienić temat na bardziej ciekawy. - Każdy wie, że odpowiednio wyszkolony kapłan może dokonać czegoś takiego.
- To cuda, synku, cuda
- odparł spokojnie braciszek Falk, zwykle rozprawiający o zawiłościach prawa.
- Jasne, że cuda - zgodził się Emilio. - Ale da się je robić.
- Da się o nie modlić
- poprawił go Falk. - I czasem, to rzecz potwierdzona, czasem Bóg odpowiada na takie modlitwy swego kapłana.
Problem, stary jak świat, polegał na tym, że za takie cuda trzeba było kapłanowi zapłacić. Albo też odpracować. Ilian nie miał nigdy nic przeciwko takim praktykom, tym razem jednak znalazł się po nieodpowiedniej stronie barykady. Czy jako kolega po fachu miałby jakąś zniżkę? O wzajemnych przysługach i zobowiązaniach wśród kapłańskiej braci mówiono nieraz, ale często teoria szła swoją drogą, a praktyka - swoją.

Przez moment skupił swą uwagę na tym, co robiła Tilien. Dziewczyna, nie zważając ani na kręcące się tu i tam szerszenie, ani na kręcącego się po całej krypcie Symeona, klęczała bez ruchu tuż obok jego ciała, bezgłośnie poruszając ustami. Nieruchoma jak maska twarz skrywała wszystkie emocje, tylko zaciśnięte dłonie świadczyły o tym, jak bardzo przeżywa ten wypadek. Chętnie posłuchałby jej myśli, ale nie był na tyle bezczelny, by się zakradać do głowy dziewczyny.
Tilien chwyciła nagle jego dłoń i ją uniosła. Leżący nawet nie drgnął, chociaż w zasadzie powinien odczuć jakiś ból. Może i lepiej, że nie odczuł... Wojowniczka, kontynuując gest, położyła rękę Iliana na jego piersi, zaciskając ją na symbolu Pana Poranka. Czy Corellon zechce wesprzeć swego sługę i wyznawcę?

Po tym, jak Symeon obłożył go różnymi ziołami i papkami Ilian poczuł, że nie tylko przestaje tracić siły, ale może nawet je odzyskuje. Coś takiego, gdyby się utrzymało, byłoby mile widziane.
Dalej obserwował pochyloną nad jego ciałem Tilien.
Nagle duch Iliana poczuł ból, który wżarł się w jego ciało jakimś koszmarnym szarpnięciem. Stało się to w tej samej chwili, kiedy Zarena powoli, jakby ociężale podniosła się z ziemi.
Dopiero po chwili do Iliana dotarło, co się stało. Heqella zawarła pakt z Zareną i teraz obie, zgodnie ze sobą współpracując, okradały go z energii życiowej. Że też, zołzy dwie, nie powykańczaly się wzajemnie...
 
Kerm jest offline  
Stary 12-06-2011, 02:00   #87
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
Nie wiedziała, co począć! Jak go ratować! Ratować!? Jego!? Iliana, który zawsze ratował ją!? Stawał ramię w ramię, kiedy wpadała w kłopoty!? Składał do kupy połamane członki, leczył rany i potłuczenia, które zbierała po każdej nieudanej przygodzie!? Zawsze był blisko. Zawsze obok. Nawet jeśli było jej to nie w smak. A teraz leżał przed nią. Popalony i pokrwawiony strzęp człowieka. Człowieka, bez którego trudno było jej wyobrazić sobie kolejny dzień własnego życia.
Bała się nawet dotknąć jego częściowo zwęglonej, popękanej od żaru i krwawiącej skóry. Klęczała tylko przy nim obejmując dłońmi skronie, skamląc i kiwając się jak w malignie.
Miała go stracić? Iliana? Nie potrafiła mu pomóc. Nie dysponowała żadną mocą, która byłaby w stanie zatrzymać ulatujące z niego życie. To on był kapłanem. To on potrafił uzdrawiać. To jego bóg odpowiadał na jego modlitwy i obdarzał jego dłonie swoją przywracającą życie mocą. Ujęła rękę Iliana. Włożyła w to całą delikatność na jaką było ją stać. By nie sprawić mu bólu, choć przeczuwała, że on nie czuje już niczego. Podniosła jego dłoń i wcisnęła w przykurczone palce, nadtopiony, ciepły wciąż symbol Stwórcy Elfów, który nosił zawsze na piersi.

‘Corellonie, litościwy Pasterzu Życia, otwórz ucho na moją modlitwę’ - błagała zacisnąwszy powieki, spod których potoczyły się dwie gorące łzy. - ‘Nie odwracaj ode mnie swojej dobrej twarzy, Obrońco’. - Nie była kapłanką. Nie wiedziała jak się zwracać do bóstwa Iliana, by zostać usłyszaną, lecz miała nadzieję. - ’Nie jestem godna, by zwracać się do ciebie’ - mówiła - ’ale tylko ty jeden możesz ocalić swego sługę. Spójrz na niego łaskawie’. - Wkładała całe serce w każde wypowiadane słowo. - ’Wspomnij na łaski, jakie przekazywałeś przez jego ręce tym, których życie i zdrowie ratował. Przywołaj na pamięć jego wierną służbę. Na ofiary, które czynił i na niezachwianą wiarę wobec ciebie. Zwróć swoje jasne oczy na Iliana, twego kapłana, który oddał życie na służbę dla ciebie, Corellonie. Ocal go od śmierci, błagam cię’. - Zaciskała zęby czując jedno, potem kolejne użądlenie, ale nie przerywała modlitwy. - ’Spójrz na niego w godzinie, w której nie może wznieść ku tobie próśb o własnych siłach’.

Zdawała sobie sprawę, że coś dzieje się obok. Słyszała wrzask Zareny i kolejny wybuch, któremu towarzyszyło uderzenie fali rozpalonego żarem powietrza. Czuła, że Symeon zarzucił jej na głowę dymiący wór, a sam miota się wśród ciemności. Ledwo zrozumiała co do niej mówił. Dopiero kiedy zaczął smarować ciało Iliana jakimś mazidłem zrozumiała, co robił przez cały ten czas. Ilian wciąż trzymał się życia. Wierzyła, choć może była to złudna nadzieja, że Corellon Larethian wysłucha jej, że nie zamknie swego serca na nieszczęście, jakie spotkało jego kapłana. Obiecała mu co mogła i była zdecydowana dotrzymać słowa. Jeśli przeżyją, każdą najpiękniejszą rzecz, którą zdobędzie w ciągu roku, przez tuzin najbliższych ceremonii Lateuquor, złoży w ofierze Stwórcy Elfów.

Więcej nie potrafiła zrobić. Chociaż... Jeśli Corellon sam nie mógł przeniknąć do tej świątyni śmierci, mogła zwrócić się jeszcze o wsparcie do tego, u którego już wiele razy szukała pomocy.
Jeśli mieszkało tu jakieś plugastwo, tylko on mógł sięgnąć do nawiedzanego przez ducha podziemia swoim słonecznym spojrzeniem i ocalić ich od biedy, której napytali sobie własnymi rękami. Zaklinała więc Pelora, stwórcę dobrych rzeczy, by zechciał ich ocalić, przez wzgląd na złego, który zasiedlał korytarze krypty. Jaśniejący, jeśli tylko by zechciał mógł ich uzdrowić swymi słonecznymi promieniami i osłonić ich przed złem. Nawet jeśli miałaby przez resztę życia rozdawać ubogim dziesiątą część swoich dochodów w jego intencji, była gotowa czynić to z radością. Byle tylko Ilian wyszedł z tego cało.

Cóż jednak z tego, kiedy na razie nic nie zyskała swoimi żarliwymi modłami... Mało tego, coś niedobrego zaczęło dziać się tuż obok. No bo czyż to normalne, że zwęglone niemal ciało Zareny poczęło podnosić się z ziemi, a na makabrycznie popalonej twarzy wykwitł nieludzki uśmiech otwierający na czarnych ustach magiczki krwawiące pęknięcia. Tilien stężała chwytając za rękojeść miecza. Ona w zasadzie nie powinna już żyć, a co dopiero mówić i poruszać się. W rękach magini począł materializować się jakiś przedmiot.
- Symeon!? - krzyknęła Til, przeczuwając tragedię. - Co się dzieje? To jeszcze Zarena czy jakieś cholerne zombi? Czujesz coś?
Zmroził ją szaleńczy śmiech dobywający się z gardła ciskającej gdzieś w górę owym wyczarowanym orężem, poczwary.

Cóż im pozostało? Miała tylko jeszcze jedną szansę. Na tyle ostateczną, że odkładała myśl o tym na później, od kiedy tylko zobaczyła w skrzyni, zatopiony w morzu złotych monet, ryngraf. Jak to mówią starzy, mądrzy ludzie, kiedy nie ma się wyjścia? “Dobrym bogom - świca, a złym - dziewica”. Bynajmniej nie zamierzała składać siebie w ofierze. Ryngrafy robiło się w pewnym konkretnym celu. Z reguły miały chronić tych, którzy je nosili. I Tilien wolała myśleć, że z tym tu, jest podobnie. Przez chwilę patrzyła bliźniaczym czaszkom głęboko w oczodoły. Nie... ona jest wojowniczką, potrafi o siebie zadbać.Jeśli ryngraf może chronić, niech ochroni Iliana.

Zanim Symeon zdążył dać odpowiedź założyła ryngraf na szyję Iliana i ruszyła z dobytym mieczem na nadpaloną paskudę, czekając tylko z decyzją - czy walić płazem, czy też uchlastać jej łeb - na ostateczny wyrok zaklinacza.

_________
15, 18, 12
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)

Ostatnio edytowane przez Lilith : 12-06-2011 o 02:21.
Lilith jest offline  
Stary 12-06-2011, 13:00   #88
 
Bogdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie coś
Kolejny wybuch, mimo że jak mu się zdawało nie tak potężny jak poprzednie wstrząsnął kryptą i kolejny raz eksplozja szarpnęła powietrzem przyprawiając wirujące dymy i tumany mgły o fantastyczne kształty. Nie wiedział już za bardzo czy to, co widzi jest rzeczywiste, bo choć organizm walczył z jadem szerszeni to we łbie mocno mu wirowało, a w dodatku zdaje się, zaczynał mieć halucynacje.

Zarena wstała. Sama, o własnych siłach uniosła nadpalony kadłub i jakby tego było mało Symeonowi zdawało się że materializuje w dłoniach jakąś broń. Nie możliwe! To nie może być. Dopiero co ją opatrywał. Wiedział, widział jakie miała obrażenia... Tym co jej podał mógł zatrzymać umieranie, co najwyżej nieco podleczyć... Ale żeby ozdrowić... nieee...

- Resc'la me duerro!

Ona rzucała zaklęcia! To przecież nie moż... Zjawa!!! Ta myśl zlała się z ostrzegawczym krzykiem Tilien.

- ...to jeszcze Zarena czy jakieś cholerne zombi? Czujesz coś?

Co było powiedzieć? Zwłaszcza w chwili gdy zdesperowana dziewczyna już szykowała się do ataku na Zarenę.... która przecie już nią nie była.... na monstrum.... które jako jedyne w tej chwili zdolne było przeważyć szale ich szans na wyjście cało z opresji.... jak miał w dwóch słowach przekonać dziewczynę do nie zabijania opętanej skoro sam już szykował się do ataku?
Magiczna buława już szybowała w stronę ich wspólnego wroga, atak rozproszy magiczkę a wtedy Josh nie straci przewagi...

- Jeszcze nie... zabijaj! - zdążył tylko wrzasnąć nim wirujące kształty nie przybrały odmiennych form, a z nimi wszystko inne...

________
12, 16, 17
 

Ostatnio edytowane przez Bogdan : 12-06-2011 o 13:16. Powód: jak zwykle o cyferkach zapomniałem
Bogdan jest offline  
Stary 12-06-2011, 23:30   #89
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
Na głos Symeona zatrzymała się w pół kroku. Na szczęście nie runęła jak długa, chociaż potknęła się i straciła trochę równowagę. Nie próbowała nawet negować jego opinii. Chyba wiedział o co ją prosi. Jedno było pewne. Straciła cały efekt zaskoczenia. Jeśli wydarzenia potoczą się inaczej niż wydumał sobie zaklinacz, będzie pierwszą, której dostanie się od tego czegoś, co jeszcze niedawno było ‘ubóstwianą’ przez nich Sarenką.
Odsunęła się trochę na bok, by nie znajdować się między ruszającym się truposzem, a zaklinaczem. Niech Symeon realizuje sobie swój plan. Za to jeśli te chodzące zwłoki zbliżą się do Iliana, to nie zważając na nic poszatkuje je jak kapustę.
Niech cię demony z tymi pomysłami, Symeonie, pomyślała, gotując się na najgorsze...

___________
6, 12, 15
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)
Lilith jest offline  
Stary 16-06-2011, 09:17   #90
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Było piekielnie źle. W tamtej chwili, kiedy Ilian runął jak długi a w ciemnej podziemnej komnacie krążyły otumanione dymem, wściekłe atakiem na gniazdo, zagubione w ciemności owady. Owady, które szukały, jak ludzie, przyczyny swego nieszczęścia i jak ludzie również chytały się pierwszego kozła ofiarnego, jakim im pod żądła podszedł. Na nieszczęście dla grupki zamkniętej w podziemnej komnacie, owym kozłem byli oni sami. I zupełnie nic na to poradzić nie mogli. Ratowali się, jak kto umiał. Ci, którzy jeszcze byli w stanie. Ci, którzy leżeli, mogli jedynie śnić o lepszym jutrze. Życie uczyło jednak racjonalnie powiedzeniem wędrowców znanym jak Amn szeroki. „Lepsze jutro było wczoraj”. Prawda ludowa, prawda życia raz jeszcze okazała się brutalna i niezmienna. I jak zwykle biła prosto pomiędzy oczy. Było z nimi źle.

Ciśnięte precz w korytarz gniazdo koziołkując przemknęło przez portyk, lecz od razu dał się słyszeć huk i swąd a ciemność komnaty rozświetlił blask aktywowanego zaklęcia, które spopieliło gniazdo i kilka owadów na proch. Kilka innych, lecących za nieuchwytnym zapachem gniazda, eksplodowało zaraz po tym w równie silnych eksplozjach. Głośne i dominujące buczenie ustało, choć widok spuchniętego Symeona był żywym dowodem na to, że stało się to bardzo późno. Tilien miała szczęście i ugodzona tylko jednym żądłem czuła jak pęcznieje jej pod ubraniem i pancerzem noga. Jak to bydle znalazło drogę do jej ciała pozostało dla niej tajemnicą, ale faktem było, że w akompaniamencie śmiechu ubawionego ich bezładną krzątaniną Josha, rozgniotła robala na pulpę. Po pieczarze wciąż jednak latało kilka wściekłych, szukających ofiar owadów głuchym buczeniem obwieszczając swą obecność. Wciąż było ich dość, by zabić ich wszystkich, choć z każdą chwilą któryś z owadów czmychał w górę odnajdując otwór i wylatując wraz z kłębami dymu i gorącego powietrza. Josh obserwował wszystko ubawiony setnie. Miał skurwiel szczęście, że i jego nie pożądliły.

I w tamtej właśnie chwili powstała z mar zdawało by się, Zarena. Powstała, wykrzyczała słowa zaklęcia a w chwilę potem skrząca się buława zmaterializowała się w jej ręku tylko po to, by pomknąć w kierunku obserwującego wszystko z góry Josha, który zabawę z tego koszmarnego teatrum musiał mieć przednią. Wykrzywione spazmatycznie palce Zareny wskazały na Iliana i tylko wybitnie skupieni na czarodziejce dostrzegli by drgnienie, jakie przeszło przez ciało kapłana. Pochyleni nad nim Tilien i Symeon dostrzegli je jednak wyraźnie. Oraz usłyszeli agonalny charkot człeka, który przecież zdawał się być opatrzony i dawał nadzieję ocalenia. Buława pomknęła w górę, ku wykrzywionemu w okrutnym uśmiechu obliczu herszta zbójów. Tilien, która już biegła w kierunku Zareny, która nie miała prawa żyć a dowodem na to mogło być chociażby to, że rzucając swe zaklęcia czerpała ze zdrowia Iliana, czego wojowniczka wydawała się pewna, usłyszała krzyk Symeona i zwolniła w pół kroku tracąc rytm i tempo. Wzniesiony do ciosu miecz zawisł nad głową czarodziejki dosłownie o kilka kroków od niej samej. W oblicze wojowniczki, oświetlonej blaskiem płonącego stosu, który dla przepędzenia owadów stworzyli, wkradła się wątpliwość.

Coś, czego czarodziejka nie miała. Jej dystyngowana twarz wyrażały bowiem najwyższe skupienie i determinację. Tilien wiedziała, że powstrzymując się, daje tamtej czas na rzucenie kolejnego zaklęcia, którego ofiarą nie musiał być Josh. Wiedziała, że z każdym uderzeniem serca traci szansę na skuteczne powstrzymanie ożywionej Zareny. Że traci szansę na…

Krzyk Josha odwrócił uwagę ich wszystkich na chwilę. Spojrzeli ku górze i dostrzegli jego wykrzywione grymasem bólu oblicze. Bezszelestna buława wracała właśnie koziołkując do dłoni czarodziejki! Zbójca nie czekał na powtórkę.

- Jeszcze się policzymy! – krzyknął porzucając otwór w sklepieniu. Zniknął, kryjąc się za jego krawędzią przed ciosem, czy może uciekł. Uciekł? Ale po co skoro miał nad nimi aż taką przewagę? Chyba, że zaklęcie… Zareny?... było aż tak dlań zabójcze. Zareny…? Czy to aby na pewno była ona?

Z góry dał się słyszeć tętent. Zbójca chyba póki co miał dość. Słyszeli go tylko chwilę, bowiem od razu wrócili do swego grajdołka. Do wyważonej sytuacji. A dwie niewiasty spoglądały na siebie zdeterminowanym wzrokiem szukając w oczach przeciwniczki oznak słabości. Stojący przy ciele Iliana Symeon widział je jak na dłoni. Zarenę gotową do ciśnięcia po raz wtóry buławą i Tilien gotową do spuszczenia czarodziejce na głowę miecza. Obie tylko uderzenie serca dzieliło od decyzji. Obie…

Tylko Zarena wiedziała, że nie jest ich tylko dwie. I tylko ona słyszała radosny śmiech Haquelli. Oraz jej sączące się w jej usta niczym jad słowa „Zabij ją. Zabij! Zabij ich wszystkich!!”


.
 
Bielon jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172