Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2011, 19:15   #101
Zekhinta
 
Zekhinta's Avatar
 
Reputacja: 1 Zekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie coś
Wyruszyli. Idąc za Endymionem przez zamkowe lochy Dearbhail nie zwracała uwagi na przebywających tam więźniów. Ufała sprawiedliwości tutejszych władz. Skoro ci ludzie znaleźli się w celach, musiał być ku temu powód. Dziewczyna szła żwawo, długimi, pewnymi krokami.

Jej chód jednak powoli stawał się coraz mniej pewny i stopniowo zwalniała, im bardziej zapuszczali się ciemnymi korytarzami. W końcu zwolniła tak bardzo, że idący za nią żołnierz wpadł na nią z cichym przekleństwem.

- Przepraszam! – szepnęła w jego stronę i pozwoliła mu się wyminąć. Gdy spostrzegła, że mężczyzna niesie ze sobą pochodnię podbiegła do niego i dalsza część drogi przebyła praktycznie przyklejona do jego pleców. Dolna warga drżała jej niekontrolowanie, choć nie tak mocno jak dłonie, które zacisnęła w pięści. Cały czas jednak rozglądała się nerwowo po cieniach, patrzyła za siebie jakby bała się, że idący za nią ludzie zaczną znikać.

Bała się... oj tak, i to porządnie. Nienawidziła takich miejsc, ponurych, opuszczonych, niepewnych... ciemnych! To był jednak ten moment, gdy umysł Dearbhail wyłączył jakiekolwiek racjonalne myślenie i chociaż nie była tu sama to dziewczyna najzwyczajniej w świecie bała się ciemności.

Dlatego też z ulgą przyjęła wiadomość, że dotarli do wylotu tunelu. Właściwie to jako jedna z pierwszych wypadła na zewnątrz, od razu trafiając na cuchnącą, błotnistą kałużę. Ale wszystko było lepsze niż podróż przez ciemne podziemia. Nawet bagna, chociaż podróż przez nie Dearbhail odczuła dotkliwie. Ubrana w zbroję co i rusz zapadała się w błocko. I chociaż starała się zachować ciszę, to zdecydowanie zbyt często od strony dziewczyny dobiegały pluski wody i mlaśnięcia błocka, któremu bez litości odbierała swoje stopy, wybitnie przez maź ukochane. Pociechą było to, że nie tylko Rohirka miała kłopoty z podróżą przez mokradła.

Już pod murem odetchnęła z ulgą, ale gdy usłyszała plan towarzyszy i spojrzała na wysoką ścianę miała ochotę roześmiać się histerycznie. Już widziała siebie, jak spada na tyłek przy pierwszej próbie wspinaczki.

- Choćby skały srały nie wdrapię się na tę ścianę. Odpadam z grupy, która miała by się zabrać za otwieranie bramy. Chętnie zostanę tutaj, na dole i pomogę przy głównym ataku – rzuciła w stronę towarzyszy.

Przez długą chwilę debatowali jeszcze na temat planu i w końcu rozdzielili się. Dearbhail odetchnęła z ulgą, gdy okazało się, że ma zostać z Endymionem na dole. Andaras, Kh’aadz i Perła wraz z kilkoma wyznaczonymi żołnierzami rozpoczęli wspinaczkę. Dziewczyna odwróciła się do muru i spojrzała w stronę gościńca. W samą porę, aby ujrzeć, że w krzakach przy drodze ktoś się czai. Było ciemno, a jej wzrok nie był zbyt bystry ale była pewna, że kogoś tam widziała.

Nie odwracając głowy od miejsca, gdzie zobaczyła postaci szepnęła do Endymiona, którego trzymała się cały ten czas.

- Widziałeś to, prawda? Nie, żebym panikowała, ale chyba lepiej to sprawdzić.

Na szczęście strażnik przyznał jej rację. Szybko wydał rozkazy, i gdy tylko księżyc ponownie schował się za chmurami, ruszyli w stronę, gdzie ukrywały się dwie osoby.

Dearbhail przydzielono jakiegoś żołnierza. Dziewczyna miała nadzieje, że ani ona jemu, ani on jej nie narobią problemu. Szybko jednak przestała myśleć o bezsensownych rzeczach i skupiła się na cichej, pewnej podróży przez krzaki.
 
__________________
"To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie." - Robert A. Heinlein
Zekhinta jest offline