Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2011, 19:18   #5
Elthian
 
Elthian's Avatar
 
Reputacja: 1 Elthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodze
Leoril leżał spokojnie, w dziwacznej, poskręcanej pozycji na niesamowicie uporczywie niewygodnym łożu. Wkrótce przez okno z wielkim trudem pokonując warstwę brudu wdarł się jaskrawy promień światła pochodzący z porannego słońca, który strzelił prosto w zamknięte powieki elfa. Ten podniósł lekko jedną z nich i z grymasem przyjął cios światła w lewe oko. Podążył nim po pustym, spróchniałym pokoju. W najbliższym kącie stał oparty o ścianę prawie dwumetrowy miecz przeznaczony do walki oburącz. Poza nim, łóżkiem, małym stolikiem i stojącym przy nim krześle bez jednej nogi, które z trudem utrzymywało jeszcze ciężar podróżniczego plecaka, nic nie znajdowało się w ciasnym pokoju, „to dobrze” – pomyślał Leoril, gdyż pomieszczenie wyglądało tak, jak je widział zasypiając. Jednak spojrzał na nie powierzchownie, gdyż dopiero podnosząc drugą powiekę ujrzał na stole zapieczętowaną wiadomość. To wzbudziło jego zainteresowanie. Drzwi były…

Nie, powinny być zamknięte. Wzrok Leorila automatycznie powędrował w wiadomym kierunku. Drzwi były kolejnym zmienionym elementem małego tawernianego pokoju, poza zwojem tajemniczo spoczywającym na stoliku.

Jednak on sam żył, co go uspokoiło, chociaż sam najpierw to sprawdził. Nigdy nie był martwy, więc nie mógł wiedzieć jak by się czuł gdyby umarł, toteż w takiej sytuacji sprawdzenie własnego ciała pod obecność ran było usprawiedliwione. Po gwałtownym, lecz powierzchownym obmacaniu siebie samego Leoril odetchnął z ulgą. Następnie wstał co spowodowało głośne skrzypienie i posypanie się wiórów z niszczejącego łoża. Na szczęście się nie połamało, a Leoril ostatnie monety wydał na strawę wczorajszego wieczora. Teraz musiałby coś zarobić, lub ukraść, jednak nigdy nie myślał na zaś, jak zgłodnieje, to się tym zajmie. Tymczasem skierował swojego kroki ku tajemniczemu zwojowi. Pieczęci na nim nie rozpoznał, chociaż fakt faktem nie rozpoznałby żadnej pieczęci. W rodzinnej posiadłości nigdy nie zajmował się „papierkową” robotą.

Zrzucił plecak z krzesła, po czym usadowił się na nim rozrywając pieczęć na wiadomości. Raptem upadł do tyłu w akompaniamencie dźwięku łamanego drewna i chmury kurzu, która uniosła się, gdy z impetem uderzył w szaroburą podłogę. Powoli otworzył oczy i odkrztusił pył, który okaleczył jego gardło. Zza mgły rozpoznał wiadomość, która samoistnie się rozwinęła. Dmuchnął mocno w jej kierunku rozrzucając kurz na boki i pozwalając elfim oczom rozczytać wiadomość.

Trwało to trochę długo, bo dawno nie czytał. W ogóle nie lubił czytać, wolał słuchać, ale skoro ktoś narobił sobie tyle kłopotu by odryglować drzwi tawernianego pokoju i po prostu położyć list na stoliku, by następnie bez słowa pożegnania wyjść, to musiał być to ważny list.

„Nie, nie mam zamiaru cię szantażować.” – odczytał, a po krótkim zamyśleniu kontynuował mimo obaw wywołanych wspomnianym zdaniem.

Koniec końców elf wstał z podłogi zadowolony. Może nie tyle faktem prześladowania przez jakiegoś zabójcę, bo na takich ludziach się znał i wiedział, że może znaleźć w swoich plecach sztylet w każdym momencie, ale faktem oferty pracy, bo przecież takiej właśnie potrzebował. O ile autor ma na myśli „pracę”, a nie „darmowe usługi”, tylko za to, że obroni go przed jakimś przekupnym zabijaką. Ale o tym będzie musiał się już sam przekonać.

Odpowiedniego dnia stawił się w wyznaczonej gospodzie w porze wieczornej. OD razu rozeznał się w obecnym tam towarzystwie, w ogóle nie zwracając uwagi na rudego dziwaka w gigantycznym toporem, wcale nie większym od Lothosu, który spoczywał uwiązany na plecach Leorila wzbudzając swoją wielkością obawy u każdego napotkanego osobnika. Nie mierząc długo wzrokiem obecnego w lokalu ludu zajął miejsce nie zamawiając nic do jedzenia, mimo iż na owe miał niesamowitą ochotę, lecz lekkość pustej sakiewki nie dawała o sobie zapomnieć.
 
Elthian jest offline