Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2011, 21:57   #224
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Wszyscy

Era dzielnie stawiała czoło atakującemu Ennrianowi, ale wiedziała, że długo nie wytrzyma. Jego ataki stawały się coraz szybsze, coraz silniejsze, coraz bardziej zażarte. Dziewczyna raz o mało się nie wywróciła. Tracąc równowagę przekoziołkowała w tył zyskując parę metrów nad Mrocznym.

Tą chwilę wykorzystał Ziew posyłając wiązkę o niewielkiej mocy pomiędzy walczących, bliżej Ennriana. Ten został wyrzucony w powietrze i upadł na ziemię. Nie ruszał się. Dziewczyna czuła, że żył, ale nie obchodziło jej to. Z ręki wypadł mu miecz i rękojeść potoczyła się po piasku. D'an wykorzystała okazję sięgając po niego Mocą. Następnie ruszyła biegiem w kierunku trapu. Nie wolno było marnować czasu.

Tymczasem młody Verpine zwrócił swoją uwagę na drugi pojedynek. Jego mistrz z Tamirem u boku dzielnie stawiali czoła Artelowi Darcowi. Blondyn walczył z całych sił, mogli to poczuć wszyscy obecni, ale coś jakby blokowało jego możliwości. Był szybki, był silny, przeważał nad przeciwnikami, ale nie potrafił tego wykorzystać. Ziew, który znał techniki swojego mistrza wiedział doskonale, że to jego zasługa. Znowu korzystał z jednej ze swoich sztuczek.

W pewnym momencie Zabrak i mistrz jednocześnie pchnęli Mocą Mrocznego Jedi, który wylądował na piasku parę metrów od nich. Na ten moment czekał Ziew. Niemal w tej samej chwili nacisnął spust, a wiązka lasera uderzyła w ziemię w pobliżu miejsca, w którym leżał Darc. Ten przetoczył się po ziemi, a następnie zaczął unikać kolejnych strzałów Verpine'a. W ten sposób padawan trzymał go z dala od statku.

Po paru nieudanych próbach zbliżenia się do uciekających powoli, z powodu ran, Karnisha i Tamira Mroczny zrezygnował i ruszył w kierunku chaty. Schronił się w środku, ale Xir'rk strzelił w nią i zawalił w ten sposób wejście. Prędko się stamtąd nie wydostanie.

Gdy wszyscy Jedi byli już na pokładzie Torn zajął miejsce drugiego pilota, a Kastar zaczął startować. Coś jednak było nie tak. Induro co chwilę zwiększał ich moc, ale statek się nie poruszał. Czyżby coś się zepsuło? Właśnie teraz? Brunet wybiegł nagle z kokpitu nic nie mówiąc towarzyszowi. Zabrak pomyślał, że wpadł na to co się mogło stać, więc przejął stery by móc w każdej chwili po naprawie wystartować. Zresztą nawet gdyby chciał nie był w stanie biegać tak szybko jak Kastar.

Niedługo potem do kokpitu weszli mistrz Karnish, Era i Ziew pytając co się dzieje. Tamir nie zdążył odpowiedzieć, gdy Irton wyglądając na zewnątrz krzyknął "Nie!" i również wybiegł. Pozostali oniemiali przez jakiś czas nawet nie ruszali się z miejsca. Wyjrzawszy jedynie przez okno zauważyli przytomnego już Ennriana ze wzniesionymi rękoma do góry. Mocą powstrzymywał ich przed odlotem. Karnish dotarł do trapu gdy zobaczył Kastara biegnącego w stronę Mrocznego Jedi.

- Wracaj! - krzyknął co usłyszeli też Jedi wewnątrz statku. - Kastarze! - mistrz wyszedł już na zewnątrz, ale Induro zdołał dotrzeć w tym czasie do Ennriana. Rzucił się na niego całym ciałem, ale ten pochwycił go za gardło. Tamir poczuł, że odzyskał kontrolę nad statkiem, lecz przecież nie mógł odlecieć w takiej chwili. Era i Ziew też ruszyli biegiem do wyjścia.

Zanim jednak tam dotarli usłyszeli eksplozję. Gdy znaleźli się na trapie zobaczyli Irtona ze smutną miną, a w oddali ogromną chmurę pyłu. Nagle poczuli, że w Mocy zgasły dwa życia. Karnish korzystając z pokładowego intercomu zwrócił się do Tamira: "Startuj".

* * * * *


Lot powrotny na Coruscant trwał kilka dni. Zanim grupa Jedi dotarła do stolicy Republiki, mistrz Karnish odbył rozmowę z każdym jej członkiem osobno, a także jedną wspólną, w czasie których wypytywał o przebieg ich misji, ale także pocieszał po okropnościach, jakie każdy przeżył na tej przeklętej planecie. Największym koszmarem była śmierć przyjaciół. Stracili ich aż trzech, niemal połowę drużyny. Każdy z nich był gotów do tego poświęcenia i mimo iż mistrz przygotowywał każdego na ciężką przeprawę z Mrocznym, rezultat misji był dla wszystkich szokiem, prawdopodobnie nawet dla niego samego. Jednak nawet Ziew nie był w stanie dowiedzieć się o czym teraz rozmyśla jego mentor. Wyczuł jednak, że coś zaprząta mu głowę.

* * * * *


W Świątyni Jedi mogli wreszcie odpocząć. Znów znaleźli się z dala od wojny, cierpienia i śmierci. O trwającym konflikcie przypominały tylko wiadomości z holowizji i plotki jakie można było usłyszeć od młodzików i padawanów, rozmawiających podnieconymi głosami w grupkach na korytarzach. Każde z trójki członków drużyny Karnisha odpoczywało we własny sposób, chociaż często się spotykali. Nie ulega wątpliwości, że zżyli się w ciągu tych dwóch misji, które razem odbyli. Również Irton od czasu do czasu nagabywał któregoś by z nim bądź nią porozmawiać spokojnie. Rozmowy z nim bardzo podnosiły na duchu.

Tamira i Erę spotkała też miła niespodzianka w postaci spotkania z ich własnymi mistrzami. Zabrak mógł się cieszyć obecnością Yalare już od momentu przybycia na planetę, z kolei dziewczyna spotkała Caprice trzeciego dnia pobytu. Zarówno Twi'lekanka jak i Iktochi musiały opuścić stolicę po paru dniach obecności, ale w tym czasie podzieliły się własnymi przeżyciami z frontu oraz wysłuchały problemów swoich uczniów.

* * * * *

Tydzień minął bardzo szybko i całą trójkę zmartwiła wiadomość o tym, że mistrz Karnish pragnie widzieć swoich podkomendnych w jednej z sali narad. Było to jednoznaczne z kolejną misją, którą przydzieliła im Rada. Polecenie do otrzymał Ziew, a następnie powiadomił o tym innych.

Swoją drogą młodzi rycerze oraz padawan ucieszyli się na wieść, że nie musieli stawać przed Najwyższą Radą by zdać raport z przebiegu misji na Tatooine. Właśnie dlatego Irton przepytywał ich dokładnie w drodze na Coruscant, żeby zaoszczędzić im tego i samemu wszystko zreferować.

Sala narad była spora. Miała okrągły kształt, a na jej środku znajdował się stolik z holoprojektorem na blacie. Wokół wznosiły się schodki, które przypominały trybunę. W sumie w sali mogło się pomieścić ze sto osób, jeśli nawet nie więcej. W tej chwili przebywały w niej tylko dwie, Tamir i Era. Po jakichś dziesięciu minutach do środka wszedł Karnish, a za nim Ziew, który zasiadł po chwili w pierwszym rzędzie. Mistrz tymczasem stanął koło stołu opierając się o niego.

- Poprosiłem was tutaj ponieważ mam wam coś bardzo ważnego do zakomunikowania. Nie zostaniecie wysłani na kolejną misję. Nie wrócicie także na front. Moją wolą jest aby ani jedno ani drugie nie zdarzyło się w najbliższym czasie.

- Przepraszam mistrzu? - przerwał Tamir. - Twoją wolą?

- Tak, Tamirze. Moją. Długo musiałem przekonywać Radę do mojego pomysłu, szczególnie po wypadkach na Ruul. Jeżeli jeszcze o tym nie słyszeliście mistrz Sora Bulq gromadził tam Jedi, którzy mieli dość wojny i dawał im możliwość wytchnienia. Okazało się jednak, że mistrz uległ Ciemnej Stronie i starał się przeciągać innych na stronę Konfederacji. Właśnie z tego powodu Rada miała obiekcje do mojego projektu – tu przerwał na chwilę. - Ja także pragnę stworzyć miejsce, w którym młodzi rycerze i padawani, a również bardziej doświadczeni Jedi, jeśli będzie taka potrzeba, będą mogli odpocząć i zregenerować siły zarówno te fizyczne jak i psychiczne. Pragnę jeszcze bardziej byście wy jako pierwsi udali się ze mną w to miejsce. Ziew jako mój padawan musi słuchać moich zaleceń, ale wam Ero i Tamirze nie mogę w tym przypadku wydawać poleceń. Dlatego pytam czy zechcecie polecieć ze mną? Jeśli mogę coś dodać, uważam to za konieczne.
 

Ostatnio edytowane przez Col Frost : 16-06-2011 o 22:09.
Col Frost jest offline