Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2011, 22:15   #102
ThRIAU
 
ThRIAU's Avatar
 
Reputacja: 1 ThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znany
Przejście tunelem nie stanowiło większego problemu, natomiast przeprawa przez bagna dała się we znaki całemu oddziałowi. Brudna, zimna woda, grząskie podłoże, pijawki i cała masa innych oślizgłych stworzeń. Co i rusz było słychać plusk jakiegoś bagiennego żyjątka mniejszego lub większego umykającego z drogi oddziałowi zbrojnych, mozolnie prących na przód. Obrazu dopełniało stojące i zatęchłe powietrze, które drażniło nozdrza Endymiona bagiennymi zapachami. Nocne niebo z księżycem w pełni, którego promienie odbijające się od wód grzęzawisk rozświetlały drogę, gdy tylko przedarły się przez mgły okalające trzęsawiska. Lepszej nocy Endymion nie mógł sobie wymarzyć na tego typu wyprawę.
Po wydostaniu się z bagien zostali wysłani zwiadowcy w celu rozpoznania sytuacji jaką zastanie oddział atakujący pod bramą. Reszta oddziału miała chwile przerwy aby odzyskać siły po forsownym marszu przez bagna. Po powrocie zwiadowców okazało się, że bramy strzeże nie więcej jak tuzin ludzi, głownie Dunnlandczyków. Jednak największą przeszkodą okazała się zamknięta brama co nie napawało Endymiona optymizmem.

- Znacie sytuację, brama zamknięta choć jak mówią zwiadowcy obrońcy bramy zachowują się głośno co może świadczyć o tym, że nie są zbytnio skupieni na tym co robią. Co o tym sądzicie – Zapytał zgromadzonych przy sobie towarzyszy Endymion.

Ludzie rwali się do walki i strażnik nie miał zamiaru dusić tego zapału zbytnim przeciąganiem z atakiem ale trzeba było opracować plan zdobycia bramy. Wprawdzie myślał już o wybraniu grupy dwudziestu paru osób, które po cichutku wejdą na mury opanują basztę i otworzą bramę od wewnątrz a wtedy do natarcia ruszy reszta oddziału. Sądził iż zajęcie baszty jest konieczne aby móc bez przeszkód uporać się z mechanizmem bramy. Wąskie wejścia i przejścia sprawiały, że niewielki oddzialik mógł długo bronić się przed przeważającymi siłami nieprzyjaciela próbującymi wejść do środka baszty dając tym samym czas na otwarcie bramy. Należało tylko po ciuchu wejść na mury i dostać się do wnętrza baszty dalszy przebieg ataku nie musiał być już tak dyskretny, ale za to szybki. Zanim by się połapali w sytuacji było by po wszystkim.

Ku niezadowoleniu strażnika Andaras z Perłą chcieli prawie sami otworzyć bramę. W ich opinii do wykonania zadania wystarczy tylko garstka osób. Co z kolei zdaniem Endymiona stanowiło niewystarczającą siłę aby móc sprawnie i szybko dotrzeć do mechanizmu bramy w dodatku eliminując kolejno napotkanych po drodze nieprzyjaciół. Nie chcąc bezczynnie czekać aż brama zostanie otwarta postanowił iść z nimi.

- Zatem dobrze. Andarasie, Perło przygotujcie się. Wybiorę jeszcze dziesięciu ludzi i za dziesięć minut ruszamy. Kh`aadzu, Dearbhail jak tylko wejdziemy na mury zaczniecie po cichu, na paluszkach podciągać oddział pod bramę. Jak tylko brama zacznie się otwierać ruszycie na całego- Powiedziawszy to Endymion ruszył wybrać ludzi do wypadu na bramę i przy okazji poinstruować trzech łuczników co do wypuszczenia płonących strzał w momencie otwarcia bramy. Dając im jasno do zrozumienie, że w razie gdyby był z tym problem np. zamoknięte strzały czy też wskrzeszenie ognia nakazuje im nadać sygnał zaraz po przekroczeniu bramy używając ognia z pochodni oraz strzał znalezionych przy martwych Dunlandczykach.

-My? Nie żebym się wtrącał ale miejsce dowódcy jest przy jego ludziach. A nie się będziesz po jakiś bramach szwędał.-elf się uśmiechnął. -Wyjdę ze śmiałego założenia że tych kilku ludzi będzie nas jedynie ubezpieczać leżąc plackiem na murze. Ja i Perła damy sobie radę. Mamy to zrobić dyskretnie. Zatem w minimalnej liczbie....

Upór Andarasa był niezwyciężony, Endymion zostając ze swoim oddziałem byłby zmuszony bezczynnie czekać aż brama zostanie otwarta. Nie sądził, że dwie osoby poradzą sobie przy mechanizmie.

- A co przy mechaniźmie podnoszenia bramy? We dwóch dacie radę? Osoby które się tym zajmą muszą być dobrze ubezpieczane. Gdyby nie udało im się podnieść bramy wszystko bierze w łep. – odrzekł Andarasowi - Dlatego wolę liczniejszą grupę, będzie komu walczyć i przy podnoszeniu pomagać gdy taka potrzeba zajdzie.

- Wolałbym nie spuszczać Cię z oka elfie... Jeśli zarzucicie linę na mur, poradzę sobie z wejściem na górę i zrobię to ciszej niż na to wyglądam. A w baszcie mogą pojawić się niespodzianki. Standardowym mechanizmem do unoszenia krat w twierdzach, jest zębatkowy kołowrót z zapadką blokującą. Opuścić kratę można bardzo szybko, wystarczy wyjąć blokujący trzpień, a masa kraty zrobi resztę, z podnoszeniem, może zejść znacznie dłużej, bo jeśli ta krata jest przystosowana do unoszenia przez jednego człowieka, to przekładnia na mechaniźmie ma bardzo małe przełożenie, uniesienie całości nawet na metr zajmie ładnych kilka minut, a wierz mi, nie odbywa się to bezgłośnie.. - Kh’aadz uśmiechnął się krzywo i mrugnął okiem, podkreślając ironię sytuacji... Wszak to nie oni są szpiegami i zdrajcami, a całkiem możliwe, że wypracowywane przez stulecia praktyki zabezpieczania twierdz, zwrócą się przeciwko nim.

Elf który pojęcia nie miał o szturmowaniu twierdz zasępił się informacją
-Kilka minut mówisz. Endymionie jak to wygląda tu? Bo jeśli tak to tu cicho trzeba jedynie wejść a potem to już bez znaczenia. Bramy będzie trzeba bronić przez kilka minut może być ciężko i trzeba dużo ludzi. Chyba że da się to szybciej zrobić wtedy mała grupa jest aktualna.

- Obawiam się że Kh`aadz ma rację, zresztą to bez znaczenia i tak na taki rozwój wypadków lepiej się przygotować, nie chcę zostać zaskoczony.

- Elf ma rację - wtrącił Perła - nie jesteś tam potrzebny ani Ty, ani duży oddział.

Porażająca pewność Perły wskazywała na lekceważące podejście do obrońców bramy. W dodatku zarzut braku... subtelności... lekko zdenerwował Endymiona. Nie wiedział co im przyjdzie po subtelności gdy stracą element zaskoczenia wtedy będą potrzebowali odpowiedniej siły aby przejąć inicjatywę i szybko ruszyć na przód nie zważając na subtelności. Od tego momentu będzie liczyła się tylko szybkość działania. Chyba nie liczyli na to, że uda im się prześlizgnąć niezauważonymi do samego mechanizmu? Jako dowódca Endymion nie powinien ryzykować ataku niewystarczającymi siłami. Jednak buńczuczność i przekonanie we własne możliwości tej dwójki aż prosiła się aby sprawdzić czy są tak dobrzy jak twierdzą.

- No dobrze niech wam będzie - odparł Endymion nie do końca przekonany czy dobrze robi - idźcie.

Podejmując tą decyzję wiedział, że poniesie wszystkie konsekwencje ewentualnego niepowodzenia otwarcia bramy a w konsekwencji ataku na miasto. Miał tego świadomość.
Obserwując wspinających się pozostał przez pewien czas pod murem z resztą żołnierzy, którzy byli wcześniej wybrani a nie wzięli udziału w akcji. Po upływie około trzech minut wycofał się spod muru do oddziału gdzie oczekiwał aż brama zacznie się otwierać. Oddział był zwarty i gotowy ruszyć do przodu gdy tylko brama zacznie się poruszać.

Noc wydawała się chłodna, lub siedzenie bezczynnie w mokrym ubraniu sprawiało takie uczucie. Pocieszał się tym, że błotnym stworkom biegającym po murach miasta na pewno nie było zimno, a już na pewno nie mieli czasu o tym myśleć. Od czasu do czasu zza chmur wychylił się księżyc oświetlając bladym światłem mury miasta. Właśnie podczas takich chwilowego przejaśnienia Endymion dostrzegł dwie postacie w wysokiej trawie po lewej stronie gościńca. Byli tak nieostrożni że nawet Dearbhail ich zobaczyła, trzymając się blisko Endymiona nie odwracając wzroku od miejsca ujrzenia postaci szepnęła cicho do strażnika:

- Widziałeś to, prawda? Nie żebym jakoś panikowała czy co ale lepiej to sprawdzić.

- Tak - odparł Endymion, po czym spoglądając w nocne niebo dodaje - ale zaczekajmy aż księżyc się schowa w chmury wtedy ruszymy.

Wskazując ręką jednego z żołnierzy będących nieopodal z tyłu mówi prawie szeptem do niego

- Pujdziesz z nią - odwracając się strażnik wskazuje kierunek, którym będą podchodzić Dearbhail i żołnierz - od tamtej strony, ja zajdę ich od drugiej. Tylko cichutko, na paluszkach.

Jak tylko księżyc się schował i się ściemniło cichutko i powoli ruszyli zachodząc siedzących w trawie z dwu stron.
 
ThRIAU jest offline