Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-06-2011, 11:15   #104
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Narada jak to każda narada, okazał się wcale nie taka prosta. Owszem ustalili plan działania zająć bramę z dwóch stron... Jednak pewnie tylko dlatego że był to jedyny słuszny plan. Co do samego jego wykonania, było już niemal tyle wersji ilu uczestników wyprawy... Deabrhail jedynie nie wypowiedziała się w całej tej dyskusji. Dziewczyna poniekąd słusznie pewnie nie chciała powiększać zaistniałego już chaosu.. Ten był niemały... Perła najchętniej poszedłby sam z Andarasem i zajął baszty i bramę tylko we dwóch. No z ciężkim sercem może by wziął ze sobą dwóch żołnierzy. Ale i to było niepewne... Dla Andarasa plan był dobry ale zbyt brawurowy. Perła wiadomo chciał udowodnić swój profesjonalizm i pokazać swoją wartość. Jednak zapewne również dać upust swej próżności czyli zwyczajnie się popisać. Elf jednak popierał mniej więcej taki plan. Mało cicho i skutecznie. Jednak w wystarczającej liczbie by nie mieć problemów. Plan Endymiona podobał się bowiem Animiście znacznie jeszcze mniej. Nie dość że miało być ich bardzo dużo jak na ciche podejście. To jeszcze o zgrozo Endymion chciał iść z nimi! Elf rozumiał brawurę młodzieńca jednak król wyznaczył go na dowódcę tej akcji. Miejsce dowódcy jest przy jego ludziach. W tym fakcie zgadzali się z Perłą i wspólnymi siłami odciągnęli strażnika od szalonego pomysłu. Choć ten zgodził się dopiero po dość dużych naciskach....

-Nadal uważam że pójście całej naszej czwórki to nieostrożność. Ostatni raz apeluje Endymionie zostań na dole. Niby nic się nie stanie. Jednak jakby przy bramie coś poszło by nie tak, to możemy mieć duży problem. Tym bardziej że grupa odbijająca prawie na pewno tam utknie. Zostawienie Deabhail samej jest bardzo nie na miejscu. I skoro uparłeś się wchodzić, a w tej chwili nie zmienisz zdania, to ja zostanę na dole z naszą wojowniczką. A że pewien krasnolud wyznaje zasadę “gdzie pewien cholerny elf tam i ja” to chyba zostaniemy obaj. Tylko pomyśl co jest lepsze dla powodzenia akcji. Ty na górze czy dwóch sprawnych w walce i w dodatku widzących w ciemnościach?
Nie czekając na odpowiedź zwrócił się do Perły.
-Po lewej stronie tak na 120 metrach chodzi jeden strażnik. Można by go ustrzelić ale nie wiadomo jak upadnie. Jakby nam spadł do wewnątrz murów byłoby nieciekawie. Najlepiej byłoby gdybyś ty go zdjął. A ja z Khazem ruszymy z prawej strony. Umówimy się na jakiś konkretny czas lub sygnał i bramę naturalnie atakujemy z obu stron jednocześnie. Potem próbujemy się tam jakoś zabarykadować do momentu aż nasi wleją się do miasta. Jakby Endymion nie zmienił zdania to już sami układajcie jak wam wygodniej atakować... Z tym że naturalnym wydaje mi się fakt że na prawej stronie on by po prostu zastąpił nas. Pamiętaj też że będziesz miał balast w postaci 4 żołnierzy ze sobą. Jednak na etapie ataku na bramę będą oni cenni.

Perła ze znużeniem przysłuchiwał się wymianie zdań, on sam był przekonany, że Andaras ma racje, z doświadzenia wiedział, że atak oddziału, o którym mówił Endymion, to nie będzie ciche podejście tak jak planował, a raczej sprytny szturm. W takiej grupie nie było szans, na to, aby zachować aboslutną ciszę. a to nie podobało mu się bardziej niż chciał to pokazać. Nie lubił, kiedy do jego roboty pchali się Ci, którzy o subtelności słyszeli tylko w opowieściach. Postanowił jednak spróbować przemówić do rozsądku strażnkowi.
- Endymionie, daj mi i elfowi po dwóch ludzi. Sami poradzimy sobie kilkoma pijanymi wartownikami.
Wejdziemy po dwóch stronach bramy, ja zajmę się spacerowiczem, kiedy nie będzie widoczny z baszty po lewej, przy okazji sprawdzę, czy nie jest ona zbyt gęsto zaludniona, byłoby źle, gdyby podczas naszego ataku na bramę, dostali posiłki. W tym czasie pozostała trójka wejdzie po drugiej stronie. Bramę zaatakujemy z obu stron, a wszytko powinno odbyć się bez zbędnych nerwów i hałasów. - Khaadzu z Morii, z całym szacunkiem dla Twoich umiejętności, podczas tej akcji wolałbym mieć ze sobą ludzi, którzy potrafią zabijać cicho i skutecznie, a nie tylko skutecznie.- A kiedy już pozbędziemy się Dunlandczyków, reszta wejdzie aby nas ubezpieczać. Wtedy Ty Endymionie, nie będziesz tam potrzebny. Poza tym...miejsce dowódcy jest z jego ludźmi, przecież wiesz to lepiej ode mnie. To chyba dobry kompromis? - Tu Valamir zwrócił się do całej grupy.

Elf lubił ludzi z inicjatywą ale nie lubił kiedy ktoś kto teoretycznie miał dla niego pracować podważa jego decyzje. Zwłaszcza w przypadku gdy Andaras znał wszystkie fakty. Bo był raptem jeden do rozważenia czy Khaaz da radę przejść sto metrów cicho. A później dostosować się do ich taktyki walki. Tego Andaras był pewien zatem nie widział powodów czemu Khaaz miałby zostać na dole.

-Khaaz idzie zemną niezależnie od tego czy górą czy dołem. A na murze da sobie radę.- dyskusje uważał w tym aspekcie za zakończoną. Wolał to ściąć teraz nim jego krasnoludzki towarzysz zacznie się wdawać w pyskówki z Perła. Pozostawało czekać na decyzję Endymiona.

- Dla Twojej wiadomości Valamirze... Ładnych kilka lat mojego brodatego życia spędziłem w patrolach tunelowych w najgłębszych sztolniah Morii. Wierz mi chłopcze, pod ziemią dźwięk się niesie jeszcze bardziej niż na powierzchni, gdy potrzeba to potrafię zachować się cicho. - Kh’aadz nie mógł sobie podarować.

- No dobrze niech wam będzie - odparł Endymion nie do końca przekonany czy dobrze robi - idźcie.

Po jakimś czasie byli już pod murem.

-Tylko panowie cicho jak myszki. A tam w środku przejdziemy na mowę ciała. Każdy zaatakuje cel który mu wskażę ręką. Ma być to szybko i z minimum hałasu. Chciałbym zająć bramę bez jatki. Nie mogą wszcząć alarmu. Jak zacisnę rękę w pieść każdy rusza na wyznaczonego. I nie przestraszcie się kuglarskich sztuczek z oczami... Na podobną mowę znaków był umówiony z Perła gdyby była możliwość porozumienia się. W końcu to skrytobójca znał się pewnie na nich lepiej. Andaras podpatrzył te znaki u ludzi jego ojca. Albowiem Munthan posiadał świetnie rozwiniętą siatkę szpiegów ale ktoś kto jest mistrzem zakulisowych gier musiał mieć również dobrze wyszkolonych zabójców. Czasami nie wystarczy wiedzieć.... Czasami trzeba pchnąć, wiedzieć trzeba tylko kogo. - jedna z maksym jego ojca.

Elf podchodząc pod mur wypowiedział zaklęcie telekinezy. Po czym lina wraz z kotwiczką bezgłośnie zaczeła piąć się do góry. Przeszła za blankę.... Andaras potem ją już tylko lekko pociąga sprawiając że łapie ona dobry punkt podparcia. Lekko jeszcze ją sprawdza po czym rozpoczyna wspinaczkę.

Był to dobry moment do rozmyślań. Za nim na dole czekał już Khaaz. Gotowy jak zawsze iść za druhem.Poczciwy krasnolud zawsze towarzyszył elfowi by ubezpieczać jego plecy. Andaras zastanawiał się czy sami bogowie nie połączyli ich dróg. Był to jedyny człowiek któremu Animiasta ufał bezgranicznie. Gburowaty ciężki w rozmowie ale honorowy i poczciwy. Perła był o wiele mniej pewnym kompanem. Choć z pewnością o większym wachlarzu możliwości. Elfa dobijała jednak myśl że ich drogi prawie na pewno się rozejdą. Głos władczy głos który z pewnością należał do Czarnego Numenoryjczyka będzie miał tu decydujące znaczenie. Andaras modlił się w duchu by nie okazał się on Herumorem. Bowiem wtedy wybór będzie prosty. Życie ukochanej i ojca oraz brata oraz los jego rodaków albo zdrada przyjaciół. Nie wspominając o zabiciu króla. Nadzieją mogło być jeszcze tylko to że ten który do niego przemawiał nie jest Herumorem a jedynie innym równie groźnym czarnoksiężnikiem. Jednak bez setek tysięcy Uruk-Hai na usługach. Wtedy miał szansę mała czy wręcz mierną ale miał... Będziesz moim głosem jak ja byłem Saurona! Głos czyli prawa ręka dowódca armii. Co było logiczne po co bowiem ryzykować życie skoro można wysłać ucznia. Samemu będąc bezpiecznym w ciemnościach Underdark. Ewentualnie poseł bo tak należało tłumaczyć bycie głosem....
Musi zapytać Eldariona kto był dowódcą sił a kto posłem Saurona drogą dedukcji i eliminacji dojdzie do tego kto jest po drugiej stronie...

Na takich rozważaniach zeszła mu wspinaczka. Wszedł na górę wyczerpany. Nie był w tym dobry. Nigdy się nie wspinał prawie... Poradziłby sobie jednak pewnie bez trudu w końcu był elfem. Jednak konfrontacja z amuletem wycieńczyła go..


Andaras i Kh’aadz mieli przed sobą w oddali dwóch gaworzących niedaleko baszty na murze zbrojnych. Pili z jednego bukłaka na zmianę nie zwracali na nic uwagi. Gdy podkradli się w cieniu fortyfikacji na murze w i ich stonę, tóż za jedną beczką w połowie drogi do nich zobaczyli siedzącego za nią młodziaka z bukłakiem na piersi. Był wyraźnie pijany jednak ich zobaczył.
Elf już napinał łuk. Jednak chłopak siedział z wybałuszonymi oczami jak sparaliżowany na ich widok. Tylko unosząca się klatka piersiowa była oznaką jego życia. Po chwili uciekł wzrokiem na bok, odwraca głowę i odsuwa od siebie leżącą obok kuszę i zamyka oczy. Dzieciak pomyślał elf. Pijany ale mądry. Jakby do nas walnął z kuszy wszcząłby alarm i byłaby siepanina. A tak ratuje życie, zdradza swoich a my idziemy dalej. Może go zmusili skoro nie zależy mu na sprawie Dunlandu a może zwyczajnie ceni życie ponad nią. Tym bardziej że jest jeszcze młody.

Elf dał znak Khaazowi by go nie zabijać. Nie robił tego jeśli nie musiał. Masz szczęście chłopaczku że trafiłeś na nas. Po drugiej stronie muru u Perły nie miałbyś. Strażników mieli zdjąć z odległości. Elf zaczął pokazywać rękami Khaazowi jednego z pijanych. Po czym wskazał na jego kusze, tak samo jednemu z łuczników. Później wskazał ręką na skraj muru uniósł wysoko dłoń i gwałtownie opadł nią w dół. Po czym wykonał zaprzeczenie głową. Drugiego wskazał kolejnemu łucznikowi i sam również wział go na cel. Po dwie strzały powinny wystarczyć żeby zabić natychmiast a i hałas nie będzie wielki. W środku nie usłyszą skoro jest głośna zabawa. Byleby nie rąbnęli przez mur do wewnątrz. Bo narobi to hałasu. Andaras przyłożył się do własnego polecenia. Jednak chyba z jeden łuczników nie trafił tam gdzie chciał. Może to przypadek jednak sprawił że trafiony żołnierz zatoczył się i spadł. Odbił się po drodze od półpiętra i rąbnął na dziedziniec.

Elf tylko westchnął zaraz się zacznie pomyślał. O dziwo nie zaczęło się nic. Hałas przeszedł nie zauważony. Zbyt głośnie i zbyt hucznie świętowano przedwcześnie zwycięstwo. Czego się jednak można było spodziewał po twardych choć niezdyscyplinowanych góralach.

Gdy podeszli już do drzwi baszty te otworzyły się i stanął w nich Dunlandczyk krzycząc:

- Te! Młody! Skocz no po gorzałkę!

Były to jego ostanie słowa.
 
Icarius jest offline