Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-06-2011, 21:18   #18
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
PółPolak zabrał co mu dano i odezwał się dopiero poza zasięgiem głosu pracodawcy
-Liczyłem na coś innego... ale w sumie można było się spodziewać. Mam tylko nadzieję, że nie ma tam więcej knajp. Byłoby nie fajnie nastraszyć nie tego co trzeba
- Ale mimo to mam nadzieję, że trafimy do odpowiedniego miejsca... Pozwolisz, że ja poprowadzę? I może podzielmy się się fantami. Ty możesz sobie zachować gnata i kastet, ja wezmę sobie tylko tego majchera - pokazał dyskretnie na sprężynowca - Nie masz zastrzeżeń?
-Wystarczą mi pięści, więc nie ma problemu. Tylko umówmy się, że spróbujemy go tylko nastraszyć. Facet ma już dość problemów skoro wisi forsę komuś takiemu... cieszę się tylko, że to nie nam kazano zaciukać tego kolesia.
- Też go nie zamierzam zabijać i pewnie bym tego nie zrobił, ale znając mafię to leżelibyśmy w jakimś dole z dziurą w bańce za odmówienie wykonania zadania.
-Ja wiem tyle, że nie zabiję kogoś tylko za to, że naraził się mafii. Może to głupie tłumaczenie w dzisiejszych czasach ale sumienie by mi nie pozwoliło.
- A ja nie wiem co bym zrobił. Jest to dla mnie trudne i będę w razie czego działać intuicją, która rzadko zawodzi. Czyli co robimy; wchodzimy do knajpy, szukamy właściciela i co? Dopuszczamy się okaleczenia czy bazujemy na grożeniu słownym? Dostosuję się do wszystkiego, nie ma problemu.
-Spróbujmy ograniczyć się do słów. Może nawet zwykłej dyplomacji... Być może logiczne wyjaśnienie połączone z barwnym opisem tego co może mu się stać będzie wystarczyć...
- To kto to bierze na siebie?
- Mogę się tym zająć. Jestem dobry w logicznych wywodach, a i moje rozmiary wspomogą jego wyobraźnię. Ty weź po prostu stój z tyłu, tak by cię widział i baw się nożem.
- Dobra... A jak zrobi się gorąco?
-Zdefiniuj. Że logika nie zadziała, czy, że okaże się, że to jakiś japoniec i czterech jego synów ma czarne pasy?
- I to i to, opisz mi te wszystkie sytuacje.
-Jeśli nie da się do niego grzecznie i okaże się na tyle głupi by nas zwyczajnie nie okłamać to go będzie trzeba trochę obić. Ale ograniczmy to jak się tylko da. Jeśli będzie miał wsparcie to zależy od tego ile tego wsparcia. Sam potrafię kopac tyłki jak mało kto, ale jeśli będzie po dwóch na łepka takich co coś umieją to może być problem. Choć... mamy przecież klamkę. Dobra, jak będzie miał wsparcie to zobaczymy na miejscu. Zależy czy będzie wyglądało jakbyśmy mieli im dokopać czy odwrotnie... jak z twoimi sztukami mordobicia?
- Nie należą do jakoś specjalnie wyćwiczonych. Ale jak będzie trzeba to przywalę. A tak w ogóle to wolałbym ja mówić. W razie czego ty przejmiesz pałeczkę i będzie dobrze. A skoro umiesz się trzaskać to jak będzie chciał nasłać na nas swoich to ty jako moje plecy więcej zdziałasz niż jak to bym był ja.
-Dobra. To bierz klamkę. W razie gdyby zrobiło się nie miło lepiej abyś ty ją miał, bym ja miał wolne ręce.
- Dobra to ty bierz kozik.


Widzicie dwóch czarnych trzymających właściciela wciśniętego w stół. Jeden mówi do was:
- Wypierdalać, Malaparte drugi odbierze swoj dług
Aleks wyciagnął klamkę
- Wrecz przeciwnie, pan Malaparte ma zawsze pierwszeńśtwo
- Chociaż możemy się wstrzymać, prawda John? Chodź, poczekamy za drzwiami... Panowie, nie wykończcie go
- Chyba pan sobie zdaje sprawę po co przyszliśmy?
- Tak, ale gówno co dostaniecie. Nie mam takiej sumy
- Dobrze, ta kelnerka na dole to kto?
- Pracownik.
- Na pewno? - i obraca pistolet jak rewolwerowiec
- Tak. Na pewno - nie patrzy na Ciebie
- Wie pan, ze w tej chwili mi mamy przewagę i możemy zrobić co nam się podoba co niekoniecznie jest humanitarne nie mówię tu o strzelaniu
- To samo powiedziałem czarnuchom... Róbcie co chcecie!
- Opowiem panu taką legendę o Donie Malaparte, podobnież pan Malapart3 nie lubi kiedy jego zaufanie do ludzi jest wystawiane na próbę. Pewien kierownik knajpy wisiał Donowi dużo pieniędzy. Więc pewnego słonecznego dnia przyszło takich dwóch po odbiór szmalcu. Spokojnie weszli do jego gabinetu a tu okazuje się ze dłuznik jest w trakcie przyjmowania innych komorników o czarnym kolorze skóry. Ustąpili oni jednak bo wiedzieli co nowoprzybyli robią z tymi którzy nie mają jak oddać długu.
- Jak mnie zabijecie, to wtedy na pewno nie oddam kasy
- Nieee pan Malaparte do takich przypadków wysyła ludzi pozbawionych wszelkich skrupułów
- Grozicie mi w moim własnym lokalu! - wykrzykuje i energicznie podnosi się z krzesła, wskazując ręką na drzwi - Proszę, wyjdźcie!
- Nie grozę panu tylko opowiadam legendę i niech pan pozwoli mi dokonczyc
- Wyjdźcie!
- Nie zamierzam
- Dzwonię na policję - bierze za słuchawkę i zaczyna wystukiwać numer
Aleksander oddał strzał w telefon, a ten podskakuje i ląduje gdzieś w koncie, facet siada, w drzwiach pojawia się czarna morda, ktora po chwili znika


Jerycho złapał się za łeb
-Kurwa... - zaklął po Polsku- to jest nieco głośne. Dobra, nie ważne. Trza teraz spieprzać, bo zaraz gliny się i tak zjawią. Słuchaj koleś- zwrócił się do sklepikarza- spróbujemy to załatwić tak aby ciebie już nie dręczyli, a Malparte odzyskał swoje pieniądze. A teraz spadamy...
- Przecież gliny nie mają tu podsłuchu... Dobra, spadamy, tylko nie uciekaj- powiedział do mężczyzny - jak mówimy, że ci pomożemy to pomożemy. A tych czarnuchów zaraz spławimy.
Jerycho spojrzał się wymownie na Aleksa, tak jak się patrzy na wyjątkowo głupi okaz kamienia...
-Ten strzał było słychać trzy przecznice dalej. Ci frajerzy już spieprzyli
- Ej, tam, ej tam. To jak się tak boisz to ty jedź załatw wszystko, a ja go tu popilnuję, żeby nic nie kombinował. A po drugie strzał roznosi się po zamkniętym pomieszczeniu uwalniając dziesięć procent całego odgłosu na zewnątrz.
Jerycho wzniósł palec nasłuchując z bananem na gębie... dało się słyszeć syreny <SWAT tak mówił : P>
-A widzisz?
- No dobra, ale to nie moja wina, tak czy siak policja by przyjechała. Zwijamy się...
-Jest tu tylne wyjście?- półPolak zwrócił się do właściciela sklepu- Ja jestem łagodniej usposobiony niż kolega. Chcę przeżyć, ale jeśli się uda wszyscy będą zadowoleni... no... poza tym co zdziera z pana forsę
Sklepikarz kiwnął głową i wskazał na okno:
- Schody przeciw pożarowe...
-Dziękuję- skiną uśmiechając się lekko
Z niezwykłą sprawnością znalazł się w uliczce za barem. Króka droga dzieliła od kolejne uliczku gdzie zostawili zaparkowany samochód. Spokojnie odjechali.
-Chwila... jak się nazywał ten don co kasę zdziera z dłużnika Malpartego?
- Eeee... Zdaje się, że Selucci. Tylko pamiętaj, że to jest DON, będziemy mieli przesrane jak mu podskoczymy. Ja bym proponował pojechać do Sokoła i powiadomić kogoś. Nawet nie mamy dobrych pukawek do ewentualnej akcji.
-Wystarczy go zajebać i po sprawie... AWP by się przydało. Masz komórkę i kasę na niej? Ja mam ale karta dawno nieaktywna.
- A co to jest komórka? - spytał się Aleks nie żartując.
Jerycho podniósł brew niedowierzając. Sięgną do kieszeni i zaprezentował swoją
-Dobra. To skoczę kupić sobie nowy starter. Poczekaj.
PółPolak wyszedł i skierował się do najbliższego kiosku. Po chwili wrócił.
- Fajne to to. Wiesz w Polsce w swoich stronach nie miałem okazji bawić się czymś takim.
-Gdzieś Ty się wychował? Na jakiejś wsi? Bez urazy...
Wyciągnął wizytówkę Malpartego i wystukał numer
-Dobry szefie. Mówi Jerycho, zostaliśmy wysłani w sprawie długu. Rozeznaliśmy się w sytuacji i wiemy już czemu pana dłużnik nie płaci. Don Selluci zdziera z niego haracz tak, że na życie mu niemal nie starczy.
- (słyszysz głęboki oddech szefa) I co z tym zrobiliście? Słyszałem że Policja przyjechała.
-Natrafiliśmy na osiłków tego dona. Ktoś musiał zadzwonić jeszcze nim przyszliśmy, bo pojawili się w zbyt szybko. Na razie nie zrobiliśmy nic. Jakie polecenia?
- A za pierwszym razem nie słyszeliście? Odzyskać siedem kafli Malapartego i Pan Brown będzie mógł się dawać dymać Selluciemu ile zachce.
Jerycho odpowiedział po chwili zastanowienia
-Proszę o wybaczenie, ale oni zabrali mu wszystko. Nie ma z czego spłacić. Możeby go zabić, albo torturować, czy zgwałcić żonę i córkę. To nic nie da.
- A więc idźcie odwiedzić Pana Selluciego. Albo zabierzcie wszystko co ma wartość, sprzedajcie w lombardzie. Naprawdę ciężko mi teraz was uczyć wszystkiego od "A" do "Z"... Masz na nazwisko Czarnecki?
-Tak szefie
- Chyba przeszłość Cię dogania. Dzisiaj złożył mi wizytę niejaki Jiro Kivralenko, szef japońskiej mafii. Możesz coś o tym wiedzieć?
-To długa historia szefie... mam mocno na pieńku z yakuzą...
- To wyjaśnia dlaczego pan Jiro rzucał mięsem w mojej restauracji. Cóż, póki pracujesz dla Malapartego, jesteś bezpieczny. Gdy ściągaliśmy paznokcie kombinerkami, kazał Cię przeprosić.
-Rozumiem szefie. Dziękuję. Rozwiążemy sprawę pana Browna. Jedno pytanie. Jeśli zdecydujemy się na spotkanie z Sellucim to możemy liczyć na więcej sprzętu?
- Jak zapewne wiecie, bruździ nam gang z Grey Pointu. Większość ludzi, z lepszym sprzętem jest właśnie tam. Ale jedźcie do portu, do hangaru nr. 8. Spotkacie tam Jima. Jim ubiera się w hawajskie koszule i niemiłosiernie kopci cygara. Poznacie go. Dam wam coś więcej.
-Dziękuję. Jeśli Selluci straci wpływy, ludzi, albo coś więcej to pan Malparte nie będzie zły, prawda?
- Pan Malaparte bardzo się ucieszy i znacznie was wynagrodzi. O ile nie zrujnujecie pół miasta, miasto to dochody.
-Rozumiem. Dziękuję i do widzenia...
- I co? Co powiedział? Idziemy na akcję?- zapytał się Aleks podniecony do granic.
-Opcja a: Wracamy do pana Browna, wynosimy wszystko co coś warte i sprzedajemy w lombardzie. Opcja b: idziemy obrobić Selluciego. Opcja c: idziemy zajebać Selluciego... umiesz strzelać?
- Przed kilkoma minutami był mój pierwszy raz... - mruknął zawstydzony.
Jerycho się skrzywił brzydko
-Czyli sam muszę się tym zająć... Może chociaż prowadzisz przyzwoicie. Mi to średnio wychodzi. Moja historia nie pozostawiła mi czasu na naukę.
 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 17-06-2011 o 21:22.
Arvelus jest offline