Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-06-2011, 23:25   #157
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Revo rozejrzał się wokół siebie, w końcu przemawiając
- Myślę, że karczmy... O ile masz pieniądze. Jeśli nie, to do rana będziemy zwiedzać miasto, a potem poszukamy pracy, i zarobimy na nocleg. Właściwie... To... - Chłopak zaczął się nieco zastanawiać, w końcu odparł niepewny - nie mam pojęcia, co mamy robić. Po prostu muszę pożyć trochę czasu wszędzie byle nie w stolicy, chcę po prostu zarobić nieco grosza, i pozwiedzać ten wymiar w obie strony... Potrzebujemy pieniędzy i prowiantu.
William spojrzał na towarzysza z uśmiechem.
- Tak się składa, że mam za pasem trochę złota, a w plecaku przygotowałem prowiant. Znam też tutaj całkiem przyzwoity lokal, tani w cenie. - powiedział radośnie, po czym rozejrzał się wokoło.
- Nie powinniśmy też przebywać na zewnątrz zbyt długo. Tutejsza straż jest bardzo przewrażliwiona.
- Dobrze~~ - ucieszył się odpowiedzią Revo, widać zabranie chłopaka jednak miało jakiś sens - No to prowadź do karczmy, prześpimy się jedną noc, kupimy jakąś mapę i pójdziemy spacerem przed siebie.
Pół-Nieskończony tak też zrobił. Młodzieńcy ruszyli w głąb miasta. Każdy ich krok skrzypiał na puszystej warstwie świeżego śniegu. William prowadził towarzysza główną drogą, wiodącą przez środek mieściny, po czym skręcił w prawo, wchodząc w mniejszą alejkę. Tam, pomiędzy starymi kamienicami, szedł aż do skrzyżowania, przy którym znajdował się jasno oświetlony parter lokalu. Nad drewnianymi drzwiami na wietrze dyndał zawieszony na krótkim łańcuchu szyld, wykonany z jasnego drewna, z wyżłobionym kuflem piwa i kilkoma czarnymi płatkami śniegu wiszącymi nad nim. William obejrzał się na Nieskończonego, upewniając się iż ten jest gotów do wejścia i czy jego wygląd nie wzbudza więcej kontrowersji niźli powinien. Gdy uzyskał pewność, że wszystko jest w porządku, młodzieniec otworzył drzwi i raźnie wkroczył do środka.
Wnętrze lokalu było wyjątkowo puste, co było sprzeczne z jego przeznaczeniem. Wewnątrz stało wiele pustych ław i stołów, a jedynie dwa były zajęte. Przy jednym z miejsc znajdowała się dwójka odzianych w futrzane kaftany mężczyzn, którzy leniwie przenieśli wzrok na nowych gości, natomiast przy drugim, zaraz przy wejściu, siedziała dwójka strażników. Mieli na sobie kolczugi, a na nich tuniki z godłem przedstawiającym cztery różnobarwne kule, zamknięte w okręgu. Ich hełmy spoczywały na stole, obok kufli, a ich wzrok natychmiast powędrował ku nowo przybyłym. William nie zawahał się jednak, ale widok strażników zdawał się wprawić go w zakłopotanie, co próbował zamaskować. W milczeniu wskazał Nieskończonemu pusty stół w rogu izby, a sam podszedł do szynkwasu. Zamienił kilka cichych słów z szynkarzem, leniwie polerującym drewniane blaty. Gospodarz sięgnął za siebie po stojące na półkach butelkowane wino i podał je Williamowi, dodając do tego mały, miedziany klucz. Młodzieniec zapłacił złotem i podziękował, po czym dołączył do Nieskończonego. Za pomocą małego noża odkorkował butelkę i wziął z niej obfitego łyka.
- Oh, nie zapytałem. Musisz być głodny... Mam coś zamówić? - powiedział cicho we Wspólnym.
Wpierw Revo wstał i przeciągnął się z ziewnięciem.
Przychylił się do Chłopaka i odparł cicho w wspólnym
- Załatw coś i chodź od razu do pokoju, nie ma powodu, aby jeść tutaj.
Po tych słowach wyjął mu z dłoni kluczyk i spokojnie rozejrzał się za drogą do pokoi, aby się do nich udać.
Były tutaj władze, a chłopak zachowywał się lekko nerwowo...Przez jedno nieporozumienie musiał już uciekać w trybie przyśpieszonym, nie chciał bez powodu spotkać drugiego takiego problemu w tak krótkim odstępie czasu.
Nim William zjawił się w wynajętym pokoju, który Revo odnalazł na piętrze lokalu, minęła spora chwila. Młodzieniec wkroczył raźnie z dużą tacą, na której niósł spory kawał chleba, jakieś ciepłą, parującą jeszcze pieczeń i kleistą maź, przypominającą kaszę mannę. Położył danie na małym biurku przy oknie, a sam usiadł na łóżku, patrząc jak Revo zajmuje biurkowe krzesło, rozpoczynając swą ucztę.
- Tak się zastanawiam... - William zaczął niepewnie. Jak jest tam, skąd pochodzisz...? Bo... wiem, że Lambert nie jest moim prawdziwym dziadkiem, sam mi to powiedział... Zanim zdecydowałem się dołączyć do ciebie, powiedział też, że pochodzisz z miejsca, w którym przyszedłem na świat...
Himer spojrzał na Wiliama, przerywając posiłek i zastanowił się przez krótką chwilę.
- Hmm… - nie był do końca pewien czy powinien dzieciakowi opowiadać zbyt wiele szczegółów, najprawdopodobniej i tak nie będzie, ba, nawet teraz nie może się tam udać.
- Jest to wielkie miasto pełne zdobień, fontann, pomników…Niby jak każde wielkie miasto, tyle że piękniejsze. Zresztą, to nie istotne, nie wybieram się tam prędko, i ty raczej również nie będziesz miał okazji.
Młodzieniec wyraźnie posmutniał, lecz po krótkiej refleksji, otrząsnął się z roztargnienia.
- Ale zamierzasz tam wrócić kiedyś... prawda?
- Tak - odparł - gdy się dowiem co się dzieje, i będę mógł tam wrócić z czymś w rękach. - odparł. - trochę to pewnie zajmie, ale nic się nie poradzi.
Mieszaniec milczał przez chwilę, analizując w myślach wszystko, czego dowiedział się od towarzysza.
- Jak tam... wrócisz? - zapytał.
- Potem się będę martwił - stwierdził odsuwając pustą tacę od siebie, po czym rzucił się na łóżko brzuchem do góry, dodając tylko przelotne - dzięki. - Najwidoczniej nie przejmował się życiem na czyjś koszt jak na razie, choć co prawda, miał masę innych zmartwień. Właściwie, nie wiedział nawet jak się tu dostał.
- Musi być gdzieś jakaś brama między światami albo inne tałałajstwo....
William również położył się na łóżku.
- Nie słyszałem nigdy o żadnych bramach. Ale jeśli takowe są, to zapewne Legion Czterech Słońc sprawuje nad nimi pieczę.
Chłopak też nie zwlekał z snem. Nie dziwiło go że chłopak nic nie wie o drodze wyjścia skoro pewnie ledwo wie kim jest. To i tak był problem na później.
 
Fiath jest offline