Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-06-2011, 13:30   #7
Nathias
 
Nathias's Avatar
 
Reputacja: 1 Nathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znany
Było jeszcze ciemno, gdy karczmarz zaczął się krzątać po pomieszczeniach. Mężczyzna słusznej tuszy zwinnie i mechanicznie przygotowywał karczmę na cały dzień przygotowywania strawy, rozlewania napitków i ogólnego gwaru towarzyszącego takim przybytkom. Karczma Miedziany Diadem od zawsze była centrum życia w slumsach Athkatli i nawet najstarszym gościom szynku wydawało się, że karczmarz Bernard pracuje w niej od zawsze. Miedziany Diadem witał w swoich progach już wiele różnych indywiduów, jednak zawsze cieszył się niesłabnącą reputacją, szczególnie u mniej zamożnych mieszkańców i podróżników. Nawet pomimo nagłej zmiany właściciela, o czym Bernard jak i sam Hendak - nowy właściciel nie chcą mówić, szynk ten uważany jest za jedną z najlepszych, jeśli nie najlepszą karczmę w Amn.

Bernard jeszcze raz obszedł całą karczmę dookoła sprawdzając czystość stołów, a następnie wrócił na zaplecze by do końca rozbudzić niewyspane kucharki. Gdy wracał za ladę pan Hendak już zszedł na dół i witał się z młodym, przystojnym mężczyzną. Nie dziwiło to karczmarza, wiedział bowiem, że Hendak utrzymywał olbrzymią sieć kontaktów, która walnie przyczyniała się do funkcjonowania przybytku. Mężczyźni jeszcze raz serdecznie uścisnęli sobie dłonie, by następnie usiąść przy stoliku tuż pod schodami. Bernard bez pytania podał śniadanie.

***

Wraz z biegiem słońca po choryzoncie ludzi w karczmie przybywało i Bernard, jak i Hendak mieli coraz więcej pracy a gwar rozmów robił się coraz głośniejszy. I tym razem goście dopisali i nie zawiedli reputacji. Była grupka elfów, które widać chciały wypocząć i najeść się przed dalszą podróżą. Mnóstwo miejskich szaraczków, prawdopodobnie kilku kieszonkowców. Czasem pomiędzy stołami zawinęła się suknia ladacznicy, które Hendak starał się stanowczo, acz kulturalnie usuwać z karczmy. Nie miał zamiaru przemienić karczmy Miedziany Diadem w zamtuz Miedziane Łoże. Gdzieś w rogu siedział rudowłosy krasnolud z toporem przy stole i rzędem kufli na stole. Pod ścianą siedziała, popalając fajkę, kobieta z paskudną szramą na twarzy. W jednym ze strategicznych punktów obesrwacyjnych siedział młody mężczyzna, bacznie lustrujący otoczenie. W drugiej części karczmy odpoczywał elf, łapczywie oglądający się za każdą misą ciepłego jadła. A w tym momencie przez próg przeszedł wysoki mężczyzna, od którego biła subtelna, ale dość wyraźna woń wczorajszej popijawy. Hendak rozejrzał się po gościach - ot dzień jak codzień.

Godziny mijały. Zaproszeni poszukiwacze przygód nerwowo zerkali na drzwi za każdym razem, gdy ktoś przez nie przechodził. Minęło południe i karczma naprawdę zaczynała się wypełniać ludźmi, szukającymi krótkiej przerwy w pracy, lub co poniektórzy, odpoczynku po pracy. Czy zdołają wypatrzeć w tym tłumie odpowiednią osobę? Nie mieli żadnych dokładnych informacji, więc pozostawało im tylko czekać. Na szczęście pobyt w karczmie umilał widok ślicznych kelnerek oraz występy przyjezdnego barda, który ku uciesze tłumu postanowił odwiedzić właśnie ich lokal. Henad szybko skoczył na zaplecze i przyniósł grajkowi dwie butelki dobrego wina, a Bernard już dreptał z drewnianą miską wypełnioną parującą strawą. Po szybkim posiłku, bard rozpocząć występ.

Godziny mijały i słońce zaczynało chylić się ku zachodowi. Znurzeni czekaniem bohaterowie nie bardzo wiedzieli co mają teraz zrobić? Wyjść? Czekać dalej? Niektórzy nie mogli sobie na to pozwolić. Gdy zapadł zmrok i karczma prawie całkowicie opustoszała, desperacja i zaniepokojenie czekających sięgnęły zenitu. Jednak tym razem coś się zmieniło. Jako, że ludzie w większości udali się na spoczynek, łatwiej było wypatrzyć pewne rzeczy. Bernard niósł właśnie kufel piwa w zacieniony zakątek karczmy, tuż pod schodami. Nie widzieli kto tam siedział, jednak karczmarz zabawił tam odrobinę zbyt długo. Gdy w końcu wyłonił się, ruszył po kolei w stronę każdego z oczekujących i zaprosił ich do tamtego stołu. Nie zraził się także kąśliwą uwagą od krasnoluda - nie tacy już tu bywali.

Grupa powoli schodziła się do wskazanego stołu. Siedział za nim przystojny, czarnowłosy mężczyzna. Ubrany był w ciemną pikowaną kurtkę i czarne spodnie a na wieszaku obok wisiał płaszcz. Zaprosił ich gestem na krzesła. Viera dopiero teraz poznałą w mężczyźnie tego samego człowieka, który wręczył jej list - Armana.


- Siadajcie proszę. Wybaczcie, że kazałem wam tak długo czekać, jednak chciałem mieć pewność, że nie zniechęcacie się tak szybko. Jestem Arman Vladikov. Jak dobrze wiecie, szukam ludzi do wykonania pewnego zadania i jak pani Varia już wie, chcę wydostać mojego przyjaciela z więzienia w Luskan. Tamtejsze władze są....powiedzmy, że są pod kontrolą ludzi mi nie przychylnych. - zaczął bez owijania w bawełnę Arman.
- Metody - to wasza rzecz. Mnie interesuje tylko efekt. Oczywiście nic za darmo, ale o tym potem. Bernardzie, podaj nam co kto sobie życzy. Nie będziemy tak o suchych pyskach siedzieć. Zainteresowani? - popatrzył z każdego z osobna.
 
__________________
Drink up me hearties, yo ho...

Ostatnio edytowane przez Nathias : 21-06-2011 o 14:58.
Nathias jest offline