Markus odetchnął głęboko, a potem obdarzył Rolanda krzywym uśmiechem.
- Nie miałem na myśli tego, że zaprowadzicie nas do przejścia, tylko że powiesz, w jakie okolice musimy dotrzeć z naszym nietypowym ładunkiem.
- A co do tego - mówił dalej - że stwór i tak zginie, to chodzi o to, by nie wyciągnął kopyt zanim trafi na arenę. I o to, żeby był w jak najlepszym stanie. Za ledwo żyjącą wywłokę dostaniemy guzik z pętelką, a nie górę złota.
Miał nadzieję, że Roland tyle potrafi zrozumieć.
Osobiście sprawdził, czy liny są solidne, a węzły dobrze zrobione. I czy sieci czasem się nie poluźnią, jeśli stwór się ocknie i zacznie szarpać. Co pewnie wymagałoby kolejnej serii uderzeń w wielki łeb leżącego stwora.
- Ile czasu może im to zająć? - ponownie zwrócił się do Rolanda. Dobrze by było wiedzieć, kiedy mają zacząć się niepokoić. I czy ten obóz ma być mniej więcej stały. |