Wątek: Grzesznicy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-06-2011, 01:35   #8
Hesus
 
Hesus's Avatar
 
Reputacja: 1 Hesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnie
Szelest pościeli i wygodne miękkie łóżko. Koniecznie duża, puchata poduszka pod głowę, ręka wędruje pod nią po prześcieradle. Na boku zasypiając myśli wędrują pod czaszką niepotrzebnie, ale widać tak już musi być. Pierwsza, żal, Weronika nie mogła przyjść tego wieczoru, och jaki żal, wywołujący aż uśmiech na spragnionych wargach, dreszcz straconych wrażeń, oj działoby się. Uśmiechnął się lubieżnie podkulając kolana, moszcząc sobie posłanie tuż przed zapadnięciem w sen. Był tak blisko. Druga, cóż to takiego czeka Mizierskiego w tym Krakowie? Jutro do pracy, ciężki dzień się zapowiada, mnóstwo papierkowej roboty jak to zwykle bywa kiedy zostawia się to sobie na po wolnym. A co jeśli potwierdzi się? Właściwie co? Widzieli go przecież, ale czy na pewno o to samo chodzi? Potem już seria wyobrażeń, spotkania, rozmowy, jak zwykle chybionych kiedy roi się sobie coś co jeszcze do tej pory nigdy nie miało miejsca. Do tego, wiadomo, zwyczajnie, co robią, jak wyglądają naprawdę? Mają pewnie rodziny, dzieci, żony, wszystko co się już powinno mieć. Tylko on, nieudacznik. Do cholery, skończ z tym samoumartwianiem. O wiele lepiej gdyby była tu Weronika. A w sumie dla czego nie znajdzie innej. Nie dziś, następnym razem, teraz już spać.

Obudził się nagle, jakby wyrwany z najgorszego koszmaru. Oddychał miarowo przyzwyczajając oczy do ciemności. Powoli rozpoznawał swoją sypialnie, kontury znanych kształtów wyłaniały się z mroku. Czemu właściwie tak zareagował, przecież nie śnił niczego co mogło uchodzić za straszne czy niepokojące. Może ta realność, ta świadomość, że zasnął i jest gdzieś indziej. Śniąc był świadomy tego, że śni, lub że zasnął i już nie jest tam tylko tu, gdzie indziej zupełnie niż był przed chwilą. Nie miał bladego pojęcia ani tam ani po przebudzeniu co o tym myśleć. Zdawał sobie sprawę, że umysł potrafi płatać takie figle, ale na miłość boską czemu jemu? Pierwszej nocy nie wiązał tego z przypadkami, które zdarzały mu się na jawie, ze skokami, przeskakiwaniem czasu, powrotem do sytuacji sprzed. Nie czas, żeby to tłumaczyć, ważne było, że pierwszy sen zasiał w nim ziarno autentycznego przerażenia tym, że pozbawiono go kontroli. Pozbawiono? Kto? Ten dzieciak? A jednak powiązał to z Nordzikiem. To już nie był głupi dowcip z akademika kiedy budziłeś się po ostrej imprezie wprawdzie w swoim łóżku, ale wystawionym na środku ronda przed budynkiem gdzie miałeś swą bezpieczną przystań. Było na odwrót, zasypiałeś i nagle jesteś w obcym miejscu, w jakimś muzeum pośród eksponatów. Co robisz? Stoisz jak wryty i rozglądasz się zdziwiony i zdenerwowany. Nikogo wokół, to dobrze, ale gdzie ja do cholery jestem? Decydujesz się zrobić krok i orientujesz się że działasz zupełnie racjonalnie i jesteś świadom, możesz powodować swoimi ruchami i wiesz, że to nie sen, że na prawdę jesteś w jakimś pieprzonym muzeum, którego w życiu na oczy nie widziałeś. Rozpoznajesz tylko koszulę którą masz na sobie reszta ubrania jest zupełnie nieznana, buty, spodnie wszystko nie twoje tylko koszula, którą lubisz i zakładasz tak często jak to tylko możliwe. W kieszeniach spodni jakieś kartonowe pudełko i zapalniczka. West light, przecież rzucił. Drewniany parkiet, marmury wokoło i światło odpowiednie, w sam raz. Zwiedzasz? Może i tak, gdybyś miał na to czas i chęć, ale po chwili budzisz się jakby wyrwany z najgorszego koszmaru. Oddychasz miarowo przyzwyczajając oczy do ciemności.

Cały dzień miał kłopoty z koncentracją. Zasnął nad ranem kiedy ptaki budziły się do życia a słońce nieśmiało zaczęło wyglądać zza horyzontu. Tuż po ostatnim papierosie spalonym w oknie. Przyglądając się szaremu, budzącemu do życia miastu. Ostatni wędrowcy wracali do domu, pierwsi bohaterowie dnia codziennego szli w ciszy do swoich miejsc pracy. Zostawił otwarte na oścież i legł w łóżku, nie miał sił na obawy, zasnął.

Kolejnej i kolejnej oraz następnej nocy sen wracał jak bumerang. To samo miejsce w tym samym ubraniu w tych samych okolicznościach. Muzeum. Odważył się ruszyć dalej niż poprzednim razem, za każdym dalej, czas jego obecności zauważalnie się wydłużał a umysł przyzwyczajał się do tej niezwykłej sytuacji. Trzeciej czy czwartej nocy mimo, że się zwyczajowo i nagle budził potrafił jednak napowrót zasnąć. Zmęczenie czy poczucie obowiązku? Nie zniósłby kolejnej nieprzespanej nocy a i sytuacja rozwijała się spokojnie. Jego nocne eskapady ograniczały się do tego, że szukał informacji o miejscu, chciał kilka razy wyjść na zewnątrz ba zapragnął nawet kogoś spotkać co było ryzykowne z definicji. Dosyć szybko zorientował, że okna się nie otwierają a drzwi są zaryglowane czy zamknięte na zamek. Dopiero ostatniej nocy, tuż przed wyjazdem do Krakowa postanowił przyjżeć się obrazom. Był w końcu w muzeum, próbował wszystkiego żeby się wydostać. Raz nawet wpadł na pomysł, że może ból wyrwie go z tego stanu. Nie wyrwał, a ręka krwawiła także po przebudzeniu. Utwierdził się przynajmniej, że nie fisiował, albo już tak odleciał, że nawet nie zdawał sobie z tego sprawy.



Zasiadł na wygodnej ławeczce przed obrazem. Wybrał pierwszy z brzegu. Nie był koneserem sztuki, rzadko z nią obcował, ale teraz oglądając arcydzieło w samotności zachwycił się jego pięknem, precyzją wykonania i głębią im dłużej się wpatrywał. Więcej nie zdążył, był tam i tak długo, z godzinę zapewne. Dziwne, bo tej nocy się nie obudził. Przyśniło mu się coś innego, jakieś działki na przedmieściach, krzaki w które się zaplątał i pies. Dziwne. Rano wstał i zamówił taksówkę na dworzec.

W pociągu wertował kwartalnik Medyczny. Kilka ciekawych artykułów o kriomedycznej chirurgii, jakiś wywiad z profesorem PAM na temat zastosowań starego leku w nowoczesnej terapii onkologicznej słowem podróż minęła szybciej niż się spodziewał. Szybko zawiózł podręczny bagaż do hotelu i tą sama taksówką kazał się zabrać na plac Wolnicy. Kraków piękny jak zwykle, zostanie na dzień dwa, żeby odświeżyć wspomnienia, tymczasem konfrontacja. Tak to chyba traktował, jako konfrontację przeżyć, spostrzeżeń. Nerwy przed spotkaniem brały górę nad zaplanowanym spokojem i luźnym podejściem.

-Część co u ciebie? - mogło zabrzmieć sztywniacko, kiedy mówi to ze ściśniętym gardłem. Po prawdzie miał ochotę zapytać, ty też widziałeś Nordzika? Nie zapytał.
W odpowiedzi usłyszał tylko uwagę o szarlotce, nie miał pojęcia, że to miejsce mogło z tego słynąć, co go to w ogóle obchodziło.

- Byłeś tu wcześniej?


Pokiwał przecząco głową, czuć było napięcie, nie tylko z jego strony. Wkroczył za Krzyśkiem do wagonu. Ciemno i duszno, rozpiął guzik koszuli pod szyją. Czuł się asekurowany przez Przystalskiego, szedł przed nim, pierwszy się przywitał wystarczyło tylko powielać jego gesty. Odetchną zasiadając na wygodnym krześle i przyjrzał się twarzom ludzi przy stoliku. Uśmiechnął się mimowolnie na wspomnienie wspólnie spędzonych chwil, zapragnął po prostu pogadać, zapytać co u nich? Jak żyją, gdzie pracują, czy widują stare mordy z akademika, ale od razu wydało mu się to naciągane. Krzysiek wyręczył go aż nadto oczywistym pytaniem.

- Co u was?

Przez chwile wpatrywał się niego nie wiedząc co właściwie odpowiedzieć. Następne pytanie było łatwiejsze i właściwie nie skierowane do niego.

- Zamawialiście już coś?
- To może po browarku?
– zaproponował – mam nadzieję, że nikt nie przyjechał samochodem - Nie czekając na reakcję zawołał kelnerkę.
 
__________________
Nikt nie jest nieśmiertelny.ODWAGI!

Ostatnio edytowane przez Hesus : 27-03-2012 o 01:18.
Hesus jest offline