Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-06-2011, 19:50   #12
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Do zobaczenia na pokładzie - powiedział Murion, żegnając pozostałych członków drużyny. Po odejściu Loii w magazynie ponownie zrobiło się potwornie gorąco i lepiej było iść na zewnątrz, choćby po to, by wejść do pierwszej z brzegu knajpki by napić się czegoś chłodnego.
Najpierw były to "Kraby i raki", potem "Meduza" a następnie "Ośmiorniczka",. Mimo typowo 'morskich' nazw serwowano tam nie tylko ryby i owoce morza, a przed dość długą morską podróżą Murion wolał częstować się zwykłym chlebem czy owocami. Pewną niewygodę stanowiły dodatkowe ‘atrakcje’ w postaci bądź domorosłych bardów (jeden z nich, fałszując okropnie, śpiewał w “Krabach” jakieś morskie pieśni), bądź miejscowych muzykantów, którzy (na przykład w “Meduzie”) grali na zbyt piskliwych jak na gust Muriona instrumentach. Dopiero w “Ośmiorniczce” panowała cisza i spokój.
- U nas dopiero wieczorem - wyjaśniła kelnerka - schodzi się więcej osób i jest nieco rozrywek.
- A noclegi?
- spytał Murion.
- Zawsze coś się znajdzie - padła odpowiedź. - Mamy parę pokojów, a w razie czego można nawet tu, na dole, przesiedzieć do rana.
Siedzenie do rana, przy stole, niezbyt mu odpowiadało.
- I towarzystwo też się znajdzie, na życzenie - w ramach zachęty dorzuciła kelnerka. Poprawiła sukienkę, całkiem jakby chciała zwrócić uwagę gościa na swe kształty.
- W takim razie pokój zamówię już teraz - powiedział, kładąc na stół monety.
- Pokój będzie czekać - kelnerka skinęła głową, zgarniając srebro.

***

Siedzenie w jednym miejscu i czekanie, aż nadejdzie wieczór i noc, niezbyt odpowiadało Murionowi. Stołek nie był aż tak wygodny, by na nim siedzieć i siedzieć, i siedzieć... Lepiej było, mimo upału, powłóczyć się nieco po mieście, pokręcić po targu, ewentualnie coś kupić.

***
Wieczór w “Ośmiorniczce” zaczął się ciekawie. Od występów.


Trudno było powiedzieć, co bardziej należało podziwiać - urodę tancerki, czy też jej kunszt. Murionowi podobało się i jedno, i drugie. Podobnie jak i pozostałej części widowni, chociaż i wśród widzów znaleźli się tacy, co pomylili taniec brzucha z powolnym zrzucaniem z siebie szatek. Paru wyraziło swój zawód na głos, ale szybko zostali uciszeni przez niezadowolonych widzów.
Najwyraźniej i ta moda dotarła w te strony, skoro znaleźli się tacy, co chcieli zobaczyć panienkę rozbierającą się publicznie. No i, ku zdziwieniu Muriona, doczekali się.
Panienka z pewnością przybyła z daleka, a jej rude włosy wzbudziły dodatkowe zainteresowanie.


I wszystko rozwijało się wspaniale do chwili, gdy tuż finałowym momentem paru dowcipnisiów, z pewnością jakaś zgrana kompania, pogasiło wszystkie światła. Rozróba, jaka wybuchła parę sekund później, była zdecydowanie bardziej efektowna, niż poprzednie występy.
Na szczęście Murion zdążył się wymknąć z izby zanim w taki czy inny sposób został wmieszany w bójkę.

***

Jakimś dziwnym trafem nikt nie zamienił “Ośmiorniczki” w stos drewna. Awantura skończyła się w miarę szybko i w sumie noc minęła spokojnie. A rankiem można było nawet dostać małe śniadanie, chociaż godzina była bardzo wczesna.

Droga do portu nie była zbyt długa, a znalezienie “Bumeranga” łatwe. Podobnie jak trafienie pod pokład
- Tam są państwa kabiny. - Marynarz wskazał Murionowi odpowiednie drzwi.
Murion skinął głową i ruszył pod pokład.
W pierwszej kabinie, na jednej z koi, rozłożyła się blondwłosa wojowniczka. To była zapewne kajuta przeznaczona dla pań. Jak się wnet okazało w drugiej przebywała Ellen i Loia.
- Dzień dobry. - Murion skinął głową. - Która z kabin jest przeznaczona dla panów? Ta czy tamta? - spytał. - Bo w tamtej rozlokowała się ‘Co mi zrobisz...’ - To miano wypowiedział z pewnym przekąsem.
Loia wzruszyła ramionami.
- Nie mam nic przeciwko mężczyznom, ale raczej nie widzę ich w swojej kajucie. Panna “mam śmieszne imię” może woli spać razem z wami.
Murion uśmiechnął się lekko.
- Dzięki. - Ponownie skinął głową.

Drzwi do ‘męskiej’ kabiny stale stały otworem. I stale przebywała tam panna o wielowyrazowym imieniu.
- Witam - powiedział Murion, rzucając plecak na dolną koję po przeciwnej stronie. Rozejrzał się po kabinie. Dla sześciu osób było tu dość ciasno. Dla czterech - mniej więcej w sam raz... Chociaż uwzględniając rozmiary Ebberka... W takiej sytuacji panna o imieniu zdecydowanie zbyt długim była, można by rzec, piątym kołem u wozu.
Usiadł na koi, sprawdzając jakość materaca. A w ogóle to był ciekawy, czy koje wytrzymają ciężar drużynowego wielkoluda.
- Witajcie - panna o długim imieniu ze spokojnym głosem powitała brązowowłosego towarzysza podróży.
Murion, spojrzał w bok, szukając owej drugiej osoby. Może blondyneczka widziała podwójnie? A może miała taką manierę.
- Tak, widzę cię, kapłanie. Nie widzę cię podwójnie, a słońce nie zrobiło mi takiej szkody, wbrew pozorom. Alkohol zresztą też nie - odparła do barda, ignorując jego gesty złośliwości. - Wiem, że się ze mnie naigrywasz. Jeśli masz się po tym poczuć lepiej, proszę bardzo, rób tak dalej.
- Skoro cię bawi taka forma zwracania się do ludzi, to się nie krępuj - odparł spokojnie Murion. - Różne dziwactwa widziałem w życiu.
- Obawiam się, że nie mam poczucia humoru, Murionie. Pewnie nie dowierzasz, że mam tak długie imię. Ale i na to się przygotowałam. Wolisz się zapewne do mnie zwracać nieco... normalniej.
To było widać, że z jej poczuciem humoru jest coś nie tak. Ale niekiedy zgadzanie się z rozmówcą (bez względu na jego płeć) mogło być dla tamtej osoby mało przyjemne.
- Ależ mogę się zwracać do ciebie pełnym imieniem - odparł. - Nie skrócę go nawet o jedną literkę.
- Nie musisz się ani ty ani ja mordować z tym imieniem i nazwiskiem. Możesz się do mnie zwracać per Sidhe. Myślę, że będzie dużo wygodniej niż cytowanie ksiąg pod moim adresem.
- Z pewnością będzie to wygodniejsze w sytuacjach kryzysowych - zgodził się z nią. - Zanim ktokolwiek zdążyłby wypowiedzieć twoje imię już by zapewne nie było przed czym ostrzegać. Sidhe będzie zdecydowanie lepsze.
- Miło, że ty też się z tym zgadzasz.
- Ja w ogóle jestem zgodnym człowiekiem - odparł Murion. - Bardzo zgodnym. Byłaś kiedyś w dżungli? - zmienił temat..
- W samej dżungli nie byłam, ale słyszałam, że problemy są szczególne, jak chodzi o przedzieranie się. Nie wiadomo też, jakie tam bestie są, ale podobno, że groźniejsze niż te w lasach i że bardziej jadowite. Ja przedzierałam się tylko przez te zwykłe lasy, stepy, ale przez dżunglę - nie, niestety.
- To tak jak ja - odparł Murion. - Lasy znam i to takie z tych bardziej gęstych, ale o dżungli wiem niewiele. Ponoć jest piękna jak się wchodzi, a potem jesteś zachwycona, że masz to już za sobą i udaje się z niej wydostać. Bardzo mnie ciekawi, jak tam jest. A jeśli potwory są takie wielkie, to nawet nas nie zauważą - uśmiechnął się.
- Oj, oby oby - odrzekła. - Ale mnie przychodziło zabijanie potworów, tylko nie taaakich dużych...
- Mamy magów, nich się męczą... Dla nich duży potwór to małe piwo - zażartował.
- A jaki dla nich jest dużym piwem?
- Widziałaś kiedyś maga, który przyzna się do tego, że nie da sobie rady? - spytał. - Musiałabyś zapytać Tallamira.
- Nie... raczej nie... - mruknęła z pewnym zawahaniem w głosie. Spoglądnęła uważniej na Muriona. Ten zauważył, że dziewczyna miała nienaturalnie ciemny kolor oczu. - Znasz dobrze Tallamira?
- Tak jak ty - odparł. - Wczoraj zobaczyłem go po raz pierwszy. Nie wiem, co potrafi prócz tego, co pokazał.
- Tak jak ja wszystkich. Też nie wiem, na co wszystkich stać, choć słyszałam, że jesteś kapłanem. I chyba też bardem.
- Bardem zdecydowanie nie - odparł - chociaż śpiewać umiem. I grać również. Dla ozdoby lutni nie noszę. Potrafię uleczyć rany, ale wskrzesić nikogo raczej nie zdołam.
Jejmość najwyraźniej miała się o coś spytać. Przez moment wahała się, czy się o to spytać, ale w końcu się zdecydowała, że zapyta.
- A z... amnezji... też potrafiłbyś uleczyć?
Murion pokręcił głową.
- Nie próbowałem nigdy, ale... nie sądzę. Słyszałem, że niekiedy to się udaje. Czasami w wyniku jakiegoś urazu, czasami osoba odzyskuje pamięć po powrocie do domu lub po spotkaniu kogoś znajomego. Ale nie chciałbym leczyć nikogo waląc go maczugą w głowę. Jeśli to zanik pamięci spowodowany czarami, to już niestety nie moja domena.
Sidhe zamyśliła się nad czymś.
- Na tym miejscu też wolałabym nie został trafiona maczugą - po chwili dodała. - Nic dziwnego, że nie miałeś się czym wczoraj popisać - westchnęła. - Myślę jednak, że sprawdzian nie równa się temu, co nas spotka w tej dżungli.
W tym samym czasie słychać ciężkie buty. Ktoś kto idzie klnie sążniście i co jakiś czas obija się o ściany.
- Jak ja do cholery mam tutaj przeżyć przez dwa dekadni.
- Albo na pokładzie - odparł Murion - albo na podłodze. - Porównał rozmiary Ebberka z długością koi. - To nie jest statek dla ciebie.
- Chyba podłoga będzie dobra. Ech, gdzie mam swój bukłak. - grzebie w bagażu. - Mam cię. - wypija dwa łyki, kiedy przełknął odetchnął i zapytał nowego kompana. - Kim jesteś ? Nie usłyszałem jak cię zwą w magazynie.
- Murion - przedstawił się. - Jestem kapłanem.
- Ebberk - odpowiedział podając rękę kapłanowi -zajmuje się zabijaniem. Idę poszukać zbrojowni lub ładowni w której znajdę coś do wyczyszczenia miecza.
- O, Ebberk! Poszukaj coś, co by dobrze wypolerowało i zaostrzyło miecze. I beczułkę rumu, ładnie bym cię prosiła.
- W sumie wezmę dwie. Jak towarzystwo się zejdzie to szybko się skończy. - wyszedł przez drzwi do koi bokiem - A ty czegoś potrzebujesz z kuchni lub zbrojowni ? - odwracając się w stronę kapłana.
- Nie, dzięki. Mam wszystko, czego mi potrzeba - odparł Murion. - I jestem po śniadaniu.
- Dobrze - Ebberk zaczął się znowu przeciskać przez wąski korytarz.
 
Kerm jest offline