Kolejne piwa znikały w czeluściach krasnoludzkiego gardła. Kolejne kufle pojawiały się na stole, kolejne godziny mijały. A cierpliwość Bodvara wyczerpywała się z każdą sekundą, nie mówiąc już o minutach czy godzinach. Ciepła strawa nieco złagodziła gniew rudowłosego, jednak pojawienie się tandetnego grajka z lutnią nie zadziałało kojąco. Bodvar warczał przeróżne groźby i przekleństwa pod adresem barda. Nie przepadał specjalnie za poezją śpiewaną, a tym bardziej jeśli miał słuchać chuderlawego chłoptasia po kilkugodzinnym siedzeniu w karczmie bez rozbicia niczyjej czaszki czy odcięciu łba goblinowi. Był to dzień z pewnością stracony.
W końcu jednak coś się ruszyło. Wzrok krasnoluda spoczął na niewyraźnych konturach mężczyzny siedzącego pod schodami. Mniej podchmielona część umysłu krasnoluda przywołała wspomnienie opowieści zasłyszanej nie wiadomo do końca kiedy i gdzie o niedorozwiniętym chłopaku, którego wuj zamykał w komórce pod schodami, żeby ten nie został czarodziejem. Bodvar zaśmiał się sam do siebie, przyciągając tym zdziwione i zaniepokojone spojrzenia okolicznych gości. Nie przejmował się tym zupełnie, popijał jedynie niezgorsze piwo pomiędzy dziwnym, przypominającym demoniczny rechot śmiechem.
Karczmarz podszedł do stolika zajmowanego przez rudobrodego wojownika i zaprosił go do stolika znajdującego się obok schodów. -Dzięki.- odburknął tylko, po czym wstał i zebrał swoje wszystkie rzeczy. Szedł równo bez najmniejszego zachwiania się, co przeczyło ilości wypitego trunku. Rozsiadł się wygodnie na jednym z krzeseł i obserwował kolejne, podchodzące do stolika postacie. Zastygł na moment w dziwnej pozycji, odchylając się na krześle do tyłu pod niebezpiecznym kątem, gdy zobaczył elfa. -Spotkanie dla panienek to przy innym stoliku dziewczynko.- rzucił w stronę przedstawiciela nielubianej rasy. Nie przepadał za szpiczastouszymi miłośnikami lasów. Rzucał mu nieprzyjazne spojrzenia co jakiś czas.
Kiedy tajemniczy mężczyzna przedstawił się i wyjaśnił wszystko, co miał do wyjaśnienia, nadszedł czas na pytania. Krasnolud nie zważając na nic, wypalił jako pierwszy. Jego głos był spokojny i głęboki. -Po pierwsze, okazałeś mi brak szacunku. Straciłem cały czas na twój durny eksperyment. Jeśli pracujesz z krasnoludem, to zapamiętaj jedno - nie odpuszczamy. To tak na przyszłość.- warknął i popatrzył na Armana spode łba. -Wydostanie kogoś z więzienia i to w Luskan nie jest sprawą łatwą.- rozpoczął ponownie krasnolud, odchylając się do tyłu na krześle. -Można sprzedać elfa do zamtuzu i spróbować wykupić tego twojego przyjaciela, chociaż pieniędzy dużo to za niego nie dostaniemy. A skoro zostaje rozwiązanie siłowe, to trzeba będzie się przygotować. A na to są potrzebne środki finansowe. - kontynuował swoje przemówienie Bodvar. -Znaczy się kasa na wstęp się przyda.- wyjaśnił dobitnie o co mu chodziło. - I żeby nie było niejasności, tak, zainteresowany.- zakończył głośnym stuknięciem przednich nóg zajmowanego krzesła o podłogę. -Pytanie podstawowe - jak się tam mamy dostać. Na własną rękę czy macie coś zaplanowane?-
__________________ "Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski |