Leoril przysypiał już przy swoim stoliku dając obecnym w lokalu kieszonkowcom okazję na splądrowanie jego kieszeni, gdyby cokolwiek w nich było. Jedyne co go wyrwało z transu był występ grajka, który chwytliwą melodią porwał elfią stopę do niesłyszalnego wśród gwaru wytupywania rytmu. Mimo to Leoril nie wynurzał głowy z objęć ramion, które w tej chwili służył za nieco twardą poduszkę.
W końcu, w nieco późniejszej porze przemówił w jego pobliżu nieznany elfowi głos, jednak tak wyraźny, że zwrócił uwagę elfa i zmusił do podniesienia zaspaną twarz. Dostał jasne, treściwe polecenie. Z trudem i bólem z nogach podniósł ospałe ciało, które niestety mimowolnie poleciało do tyłu potykając się o ławę. Leoril uderzył lekko o podłogę zmoczywszy nieznacznie materiał swojego płaszcza. Dopiero teraz do jego nozdrzy uderzył silny zapach chmielu. Wygrzebał się spod stolików i ocierając oczy skierował się w kierunku wskazanego pomieszczenia.
- Spotkanie dla panienek to przy innym stoliku dziewczynko – usłyszał Leoril od rudowłosego kurdupla.
Jednak nie był do końca świadom tych słów. Z ogólnego wykończenia spowodowanego całodniową głodówką nie przyjął tych ostrych słów do siebie. Spojrzał jednak na kierunek wskazany przez krasnoluda i zaspanym, przeciągającym głosem odpowiedział:
- Zakładam, że mówisz o stoliku, z którego przed chwilą wstałeś.
Leoril był także zadowolony z komplementu krasnoluda odnośnie jego dziewczęcej urody. Pomimo ponad setce lat na karku widać nie wyglądał jeszcze tak odrzucająco.
W końcu zasiadł wśród zgromadzonych starając się otrząsnąć ze zmęczenia. Napływ śliny w ustach i nagłe pobudzenia nastąpiło po słowach Armana.
- Bernardzie, podaj nam co kto sobie życzy. Nie będziemy tak o suchych pyskach siedzieć. Zainteresowani?
Leoril podniósł rękę i spojrzał na Bernarda nie do końca wiedząc co zamówić.
- Ja… To może… - jęknął krótką chwile, po czym powiedział – Cokolwiek, byle dużo i sycie.
Następny potok słów pochodził od rudobrodego. Sprzedaż elfa do zamtuza nie byłaby złym pomysłem, szczególnie, gdy wyszło, że Leoril zyskał uznanie w tych sprawach. Jednak nie drążył tematu, gdyż rudzielec przeszedł dalej. Paszcza mu się nie zamykała.
Wyczuwając chwilę spokoju w zapędzie krasnoluda Leoril skorzystał z okazji.
- Zainteresowani? – powtórzył Armana. – Ja oczywiście, zresztą nie mam większego wyboru, o ile poza oczywistym wynagrodzeniem – nawiązał do listu – będzie mi się należała także nagroda w złocie. I będę także potrzebował niedużej zaliczki –„ głównie na pokrycie kosztów wyżywienia”, pomyślał.
Co do metod, nie wypowiadał się. Po prostu zrobi to co będzie trzeba. A wrednego krasnoluda też jakoś przeboleje. Nigdy nie ruszały go zaczepki między rasowe. |