Oczekiwanie, oczekiwanie, oczekiwanie... Na szczęście siedział na w miarę wygodnym krześle, zaś kuchnia w Miedzianym Diademie była na całkiem dobrym poziomie. Mimo wszystko wolałby wiedzieć, czy i kiedy zjawi się ten ktoś, kto mu wysłał zaproszenie.
Jednak, szczęśliwie, w końcu zjawił się ten ktoś. Arman Vladikov. Jeśli to było prawdziwe imię i nazwisko. Ale zapewne tak...
Nie trzeba było być geniuszem, żeby się domyślić, kim jest owa Varia. Jakby nie było - jedyna kobieta w grupie.
Usiłował sobie przypomnieć, co wie o Mieście Żagli. Nigdy tam nie był i nigdy zbytnio się nie interesował tym miastem. Słyszał o pięciu kapitanach i o Bractwie Tajemnic. I więcej nic. No, może poza tym, że było dość daleko od Amn. Szczególnie to ostatnie mu odpowiadało.
Problem polegał na tym, że skoro nie wiedział nic, to trudno będzie się w takim mieście poruszać bez problemów. Nikogo tam nie znał. Nie wiedział, do kogo się zwrócić w jakiejkolwiek sprawie. To było... wyzwanie. Prawdziwe wyzwanie.
Ale prawdziwe wyzwanie zawsze musi kosztować.
Ewentualni towarzysze podróży byli... interesujący. Zbytnio zapalczywy, obrażalski i gadatliwy krasnolud, w dodatku chyba unikający wody, wyraźnie zagłodzony elf, niewiasta będąca prawdopodobnie zaufanym człowiekiem zleceniodawcy i mająca patrzeć im na ręce.
Ciekawe.
- Jestem zainteresowany - powiedział, gdy elf zamilkł. - Ale, jak już wspomniano, będzie to wymagać informacji i pieniędzy. I, jak to wspomniano przed chwilą, nie tylko po wykonaniu zadania, ale i na tak zwane koszty.
- Pytanie też mam o ewentualne kontakty, tam, na miejscu. Nie o nazwiska w tej chwili, oczywiście, ale o to, czy na kogoś będziemy mogli liczyć. |