Wątek: Psy Wojny
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-06-2011, 22:41   #45
Radagast
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Orkowie się zbliżali. Ich ryki i tupot stóp stawały się coraz głośniejsze. Żołnierze coraz bardziej bledli i nerwowo przełykali ślinę. Na szczęście nie cofali się. Schnitze wydał rozkaz otwarcia ognia. Salwa nie była tak skuteczna jak by chciał, ale trochę zielonych padło. Po chwili rozbrzmiała druga salwa. Wolfgang był zadowolony ze swoich ludzi. Nie był pewien, czy w tych warunkach uda im się strzelić dwa razy, ale dali radę, choć wróg był tuż tuż.
- Biegiem! Do tyłu! - wrzasnął. Oddział odwrócił się i czym prędzej wycofał za linię tarczowników. Tylko kilka orczych strzał dosięgnęło swoich celów. Schnitze przez chwilę jeszcze pozostał na swojej dotychczasowej pozycji. Przyłożył muszkiet do policzka, wycelował i wypalił. Kula pomknęła ze świstem i przedziurawiła głowę jakiegoś orka, naciągającego właśnie łuk. Puszczona przedwcześnie strzała przefrunęła ledwie kawałek i wbiła się w ziemię. Można rzec, że jeden człowiek więcej dożyje następnej salwy zielonych. Hochlandczyk szybkim biegiem dołączył do swoich ludzi, czując już oddech wroga na karku.

Jak się okazało, niektórzy żołnierze podeszli zbyt entuzjastycznie do wykonania ostatniego rozkazu. Chłopscy łucznicy nie zatrzymali się tak jak wszyscy pozostali, ale ile sił w nogach uciekali w las.
- Wracać tu tchórze! Tam tylko śmierć! - wrzeszczał za nimi Wolfgang, ale bez widocznego rezultatu. Był wściekły. Nie po to im przed walką tłumaczył sytuację, żeby tak sobie skrewili. Na dodatek on stracił czterdziestu pięciu ludzi potrzebnych w bitwie, a oni najprawdopodobniej stracili życia. Uciekli spod osłony tarczowników i włóczników, a orkowie już deptali im po piętach. Tych kilku, którzy przeżyją i wrócą i tak będzie trzeba powiesić za dezercję.

Nie widząc reakcji na jego krzyki Schnitze rozejrzał się po polu bitwy. Jeźdźcy Siedlicza radzili sobie nienajgorzej. Tarczownicy z przodu też trzymali szyk i odgryzali się skutecznie przeciwnikom. Zdecydowanie gorzej było po stronie włóczników chłopskich.
- W lewo zwrot! - zawołał sierżant. - Strzelać pojedynczo, bez rozkazu! Nie marnujcie pocisków.
Znowu huknęły muszkiety i zabrzęczały cięciwy. Polała się orcza krew.

Przeładowując swój muszkiet Schnitze rozglądał się na wszystkie strony. Zarówno wstecz, czy uciekający żołnierze nie poszli po rozum do głowy, jak i naprzód, w stronę nadciągających posiłków dla przeciwnika. Wśród tychże posiłków biegł wódz. Trzeba było nie mieć oczu, żeby nie dostrzec, że jest z nim coś nie tak. Wyraźnie parał się magią. Nie wiadomo było, czy kule i bełty będą na niego skuteczne, ale warto było spróbować. Wolfgang zdecydował, że gdy tylko zbliży się na odległość strzału, najlepsi muszkieterzy spróbują się go pozbyć. Tymczasem wszyscy jak mogli wspierali w walce włóczników.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline