Matt przeszukał zabitego szwaba, po czym rozejrzał się jeszcze raz po pomieszczeniu. Apteka. Sierżantowi zaświtał pewien pomysł. - James, śmigaj mi po Cartera.
Radiooperator zjawił się dosłownie po chwili. - Tak sir? - Przestań się błaźnić, melduj. - Kontrolujemy rynek, Davis zdjął najwidoczniej snajpera i w dodatku ckm…
W tym momencie w drzwiach pojawił się Campbell: - Jesteśmy w budynku obok, zajęliśmy wszystkie kamienice bez walki, za to ostrzelali nas z domków nad rzeką. - Ktoś dostał!? - Nie. To chyba nawet nie dlatego, że te szwaby są ślepe tylko przez to, że mamy cholerne szczęście, bo było blisko.
Matt opuścił wzrok. „Dla Black’a i Hall’a zbyt blisko…” - Wszystko w porządku sierżancie? - zapytał Carter. - Tak, chyba tak… Nieważne. Biegnij po resztę, która została w poprzedniej kamienicy. Niech Green da Stone’owi morfiny. Pamiętam, że miał coś cienko z lekami czy opatrunkami, niech tu przyjdzie i nazbiera z tej apteki wszystko co mu się przyda. Reszta niech biegnie do Shepardson’a. Jak wrócisz to spróbuj tym cholerstwem zdać raport porucznikowi i poproś o dalsze rozkazy. Inicjatywa jest w naszych rękach więc powinniśmy od razu atakować, ale nie chcę, żeby się nam przypadkiem do dupy dobrali. Leć! Stafford i Kevin za mną!
Przeładował Thompsona i pobiegł do budynku, w którym siedział Shepardson. |