Gdy zakończyła zabawę z elfem, gdy udało się odwrócenie jego uwagi, może nie do końca tak jak to sobie zaplanowała, jednak skutecznie (a ponoć najważniejszy jest efekt), zobaczyła jak drow stoi w pewnym oddaleniu, z rękoma założonymi na piersi i wpatruje się w nią. Głowa lekko przechylona w prawy bok, ciężar ciała przeniesiony na lewą nogę. Jak kot przyczajony do skoku. Gdzieś pod prawą pachą jego laska z rubinem, jak już wiedziałaś dość groźna.
- No proszę. Jak widzę potrafisz sobie poradzić z jednym elfem. Cóż gratuluje.
- Poradziłabym sobie nawet z kilkoma, elfy są dość usłuchane, nie to co drowie samce... - prychnęła ze śmiechem, odwracając głowę, jednak krzyżując ramiona na znak pokoju.
- Masz jakieś plany na popołudnie? To że masz jeszcze inne umiejętności już wiem... może dasz się namówić na odkrywanie kolejnych talentów?
- Na przykład jakich? - zerknęła na niego spode łba.
- Miałem nadzieję, że sama coś zaproponujesz...
- Hy! - mruknęła.
Typowy drowi podryw na "może sama coś zaproponujesz? Cokolwiek będziemy robić i tak będę się tylko gapił na twoje cycki". A ona nie może przecież narzekać, bo „robią to co ona chciała robić”! Stary drowi numer...
- Wiesz, zdaje się że właśnie trwa wojna - skinęła ręką za okno. - Nawet nie wiem czy moi tzw. towarzysze broni jeszcze żyją.
- Nie wiedziałem, że na tych tak zwanych towarzyszy w ogóle zwracasz uwagę... Ironicznie wszedł Ci w słowo.
Nie zwracała, oczywiście. Ale zawsze była to dobra wymówka, jak żelazko na gazie... Eeeer żelazko na gazie...? Czy coś tam.... [Keeshe miała niewolnika do prasowania – a stringów się i tak nie prasuje, więc miała o żelazkach cienkie pojęcie]
- Przydałoby się sprawdzić co z towarzyszami – ciągnęła z powagą. - A co do odkrywania talentów, to nie wspomniałeś nic o tym, że znasz się na tej całej magicznej lambadzie - ironicznie naśladowała 'taniec' jaki Laron przed chwilą wykonywał.
- Nie pytałaś... - Odpowiedział wpatrując się jak poruszała biodrami.
Hyhyhyhyhy. Tak, kochała jego spojrzenie, pt. „o czym to ja... eeeee...? [gapi się]”. Tego typu spojrzenia to chyba jedyna rzecz za jaką można pokochać samca. Dostarcz przynajmniej trochę rozrywki i ubawu...
- A gdybyś zapytała pewnie bym nie odpowiedział. Wiesz... - zawahał się. - Wstydliwy jestem - wzrok dalej prześlizgiwał się to tu, to tam... - Ale ponoć nikt nie jest doskonały. Ty dla przykładu miałaś nie wpuszczać tu nikogo z tych arkanijskich idiotów.
- I ciekawe jak miałam to zrobić?! - warknęła. - Trzeba było do piwnicy iść, nie na wieżę z oknami gdzie gryfy fruwają!!!
- A jak widzę, jest tu ich dwójka z czego przynajmniej jeden będzie nadawał się na grilla. No ale nic.
- Nie wiem w ogóle po jaką cholerę cię chroniłam...! - powiedziała zimno w przypływie wściekłości.
Była zła, na siebie i wszystkich wokół.
To zadziwiające, że jego cierpienie przyniosłoby jej zapewne tyle samo radości co jego hm... ‘przyjaźń’.
- Widziałaś kiedyś elfa od środka? – zapytał niespodziewanie.
- ...A co, to miało być zaproszenie na obiad?
Co do żartów, tak, zdarzyło się kiedyś [a zapewne nie raz] że tunel zawalił się, uwięzione w nim drowy błądziły pod ziemią około tygodnia, a gdy znalazły wyjście na zewnątrz napotkały akurat na grupkę elfów. I tak, zaprosiły jednego z nich na obiad... Słynna historia. Ponoć smakował jak lembas...
- Hm..... - Drow zdawał się przez chwilę zastanawiać. - Nie. Ale faktycznie można by coś zjeść. Po bardziej skomplikowanych zaklęciach bywam głodny - stwierdził omijając temat obrony wieży, złości konwersatorki. - Może omówimy temat przy jakiejś pieczeni, lampce wina? - drow ujął czerwony rubin laski opierając ją o podłogę i wysunął w Twoim kierunku ramię dając możliwość wsparcia się na nim.
- Nic mnie tak nie wkurza, jak zbywanie moich pytań! - syknęła pod nosem.
O, dżentelmen się znalazł teraz!
- Mamy kilka niedokończonych spraw... - uśmiechnęła się słodko i zalotnie, owijając swoje ramię wokół jego ramienia. - Ale dlaczego by nie urżnąć się najpierw w trupa...?
- W trupa mówisz?! - Laron uśmiechnął się jakoś dziwnie. Ni to zapytał ni stwierdził.
Tak, początkowo plan był taki, by znaleźć się jak najbliżej i dźgnąć sztyletem tu i ówdzie. Miała na to wielką ochotę. Czy wierzył, że zapomniała o tym wszystkim w zamtuzie, przy łodzi, na statku, w obozie, podczas pojedynku i teraz jeszcze to ze z elfem se poraziła...! Problem pojawił się wówczas gdy znalazła się blisko niego, bardzo blisko. Bliskość i dotyk jego ciała wyzwalał w niej dziwne uczucie, obezwładniające uczucie. To był jedyny drow wśród stad tych zielonych i ibllithów! Jedyny atrakcyjny samiec i towarzysz w promieniu Lolth wie ilu mil!!! Wybór pomiędzy zemstą a smutną przyszłością był trudny. Ale nawet nie o to chodziło, że u boku Larona żyłoby się lepiej na powierzchni. Laron niemiłosiernie ją wkurzał, ale miał w sobie coś tak dziwnego i atrakcyjnego, że pragnęła poznawać to i zgłębiać. A nie mogłaby, gdyby był martwy. Objęła jego ramię, jakby zapomniała, że miała dźgnąć sztyletem. Że on mógł dźgnąć ją sztyletem. Ehhhh któż zrozumie drowią miłość...?
Mamusia zawsze mówiła;
„Nadejdą dni, kiedy podejdzie do ciebie jakiś samiec, powie „I like big boobs and I cannot lie! Wanna check out moje dualki+12?” i zrobi tak;
Vyrhelle's deviantART Gallery < Zaar approves +50, Lolth disapproves –100.
Jeśli samiec łapie cię za cycki to wiedz, że coś się dzieje.
Masz wtedy to wyboru; dźgnąć go sztyletem albo pójść z nim”.
W środku miasta żaden drow nie ośmieliłby łapać kobiety za cycki. Ale w podziemnych korytarzach różne rzeczy się działy na wycieczkach... Oczywiście, wbrew pozorom podryw „na wielką klatę i dualki+12” kończył się w pomroku w 90% szczęśliwie [żadnych odrąbanych członków ekhym kończyn]. W końcu drowy wiedzą, że uległość i nieśmiałość w niczym im nie pomogą, a drowki wiedzą, że odważne, przystojne i silne geny na drzewach nie rosną. Tylko przypadki gdy drow przeceni swoją wartość w oczach drowki lub trafi na zły moment kończą się tragedią. Ale, jak mawiała mamusia;
„Lepszy ptak w garści niż w... uuuh... jassssskini”. Czy jakoś tak to było...
Westchnęła. Sztylet po prostu nie chciał wbić się w Larona. Tajemnicze i przystojne geny ocaliły go tym razem, poszła więc z nim. Oczywiście nadal nadąsana, zimna i złośliwie-słodka. Nie można się rozczulać and samcami! Trzeba trzymać ich krótko! Jak to mówią; ze względu na brak równouprawnienia, z drowimi chłopcami trzeba uważać, ponieważ kiedy już mają okazję, mogą czasem przegiąć pałę... [Wizualizacja drowiego powiedzenia:
http://www.youtube.com/watch?v=amonfg22sU0] <Zaar approves +500, Lolth disapproves –10000000000.