Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-06-2011, 05:50   #101
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Splatając ze sobą długie palce Leiko zaciskała dłonie na rękojeści wakizashi, zaś w pochyleniu opierała czoło o wieńczące ją kashira. Kruczoczarne włosy tak nienaturalnie wręcz u tej łowczyni wypuszczone z ciasnego upięcia, ciężkimi kurtynami otulały jej twarzy izolując od reszty świata. Spokojnie siedziała na biodrach Matki Głodu, dociskając ją do wypalonej ziemi w oczekiwaniu na jeszcze jakikolwiek choćby drgnienie z jej strony. Jak budząca niepokój rzeźba przedstawiająca poległe demoniszcze i strażniczkę wiecznie czuwającą nad tą śmiercią, gotową w każdej chwili wbić ostrze swej broni głębiej w plugawe ciało. Dramatycznie, romantycznie, heroicznie..
Ale prawda była zgoła odmienna i dość wstydliwa dla łowczyni, a tym samym nie mogąca być dostrzeżoną przez kogoś innego. Oto bowiem nogi Leiko, te długie zgrabności tak dzielnie niosące ją po konarach drzew, w tym momencie postanowiły ją zdradzić i.. zmięknąć, gdy groza tych wszystkich zdarzeń ponownie uderzyła kobietę. Dostrzegalnym dla co uważniejszych oczu stawało się też jej delikatne drżenie, powodowane zmęczeniem fizycznym.. acz głównie psychicznym. Może to było zbyt dużo, może za wiele wrażeń jak dla tej jednej kruchej istoty, która i tak nie mogła nic poradzić na swoje w nich miejsce.
Dopiero zbliżający się odgłos kopyt w zawrotnym tempie uderzających o ziemię wyrwał łowczynię z tego odrętwienia. Umysł przypomniał sobie, że choć demon padł martwy to nie do końca wszystko poszło z planem, że wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby nie pojawienie się tej obcej dwójki. Że coś zaburzyło jakże misterną konstrukcję tego polowania, na której szali było jej życie. Bynajmniej nie czuła się lepsza od któregokolwiek z łowców lub spotkanych bushi, acz.. miała wrażenie, że jakaś równowaga została mocno zachwiana skoro ona wraz z tamtym dziewczęcym chucherkiem najwięcej zdziałały przeciwko Matce Głodu. Ale jednak z czyjejś winy narażała się bardziej niż to było zamierzone. Ktoś zawiódł. Ktoś nie wywiązał się ze swojego zadania.

Mięśnie się naprężyły. Spięło się ciało filigranowe, jak kot wyginający grzbiet i jeżący swoją sierść. Dotąd unieruchamiająca Leiko bezradność przemieniła się w zaciętość przywracającą łowczyni władzę nad własnymi kończynami. Wyprostowała się powoli i pociągnięciem za rękojeść wydobyła ostrze wakizashi z pleców martwej oni. Podpatrzonym u kogoś innego płynnym, szybkim ruchem strzepnęła z niego smolistą krew, po czym gładko schowała w saya trzymającym się za dorodną kokardą śliwkowego obi. Bez nadmiernego starania się o delikatność przekręciła głowę Mugin Jie, co by najpierw wyciągnąć jedną ze swych szpil z jej oka, a potem kolejną swą własność wyszarpnąć z jej krtani. Śliczne to były błyskotki, zwieńczone finezyjnymi kwiatami, ale chociaż one szczęśliwie uszły cało przed krwią demonicy, to zaostrzona część nią ociekała ohydnie. Z tego oczywistego powodu Leiko nie spięła nimi włosów przywracając swe pasma do wcześniejszego porządku, tylko z lekką niechęcią otrzepała te ozdoby i z zamiarem późniejszego umycia ujęła pomiędzy palce jednej dłoni.
Podniosła się z truchła i z nieznacznym zachwianiem odstąpiła od niego, kopnięciem posyłając bicz na bezpieczną odległość. Tak na wszelki wypadek. Skupiła wzrok na poszczególnych punktach polany – na rannym, nieprzytomnym Kazamie i na próbującej polepszyć jego stan miko , na przybyłym wraz z nią mężczyźnie, aż w końcu też na spóźnionym na całe widowisko Yasuro. Ruszyła nieśpiesznie ku temu ostatniemu z nieufnością obchodząc wierzchowca.

-Już po wszystkim. Oni jest martwa, Dasate-sama. Ale to nie ja będę wracać na końskim grzbiecie, Kazama-san powinien szybko zostać zabrany do medyka – typowa dla Leiko figlarność zastąpiona została przez suche fakty przybliżające wynik potyczki z demonem. Ale był w nich jeszcze ten drobny szczegół, ten nazbyt oficjalny ton będący sporym krokiem w tył w ich relacjach, jakby była tylko szeregowym bushi służącym pod jego komendą.
Nie obnosiła się ze swoim rozdrażnieniem niczym jakie rozkapryszone dziewczątko. Nie znaczyło to jednak, że wstrzymywała w sobie te emocje. W jej wykonaniu były one subtelniej wyczuwalne, ale godziły boleśniej niż wszelkie wrzaski, płacze i wyzwiska. Ale nie tylko ten obco brzmiący w ustach tej kobiety zwrot był atrybutem jej niezadowolenia. Były też pewne drobnostki, jak brak uniesienia spojrzenia na samuraja będąc bardziej zaaferowaną swym porozdzieranym rękawem kimona. A także wyminięcie go, tak po prostu, bez choćby zatrzymania się na moment i zostawiając za sobą tylko prawie namacalny powiew chłodu.
-Gomen nasai Maruiken-san. Walka... w wiosce walka się przeciągnęła. Spieszyłem się jak mogłem. -młody bushi rzekł te słowa bardzo cichutko i z wyraźnym smutkiem w tonie głosu. Zrozumiał, że jest "karany" i przyjął tą karę z pokorą. A jego spojrzenie utkwiło w nowo przybyłych osobnikach. Uczucia uczuciami, a obowiązek był najważniejszy. Niewątpliwie Yasuro ciekawiło pojawienie się dwóch anonimowych łowców.

Stopniał ten lód Leiko, gdy podeszła do mężczyzny zwanego.. Furoku, z tego co zapamiętała z całego zamieszania z oni.
-To była.. nieoczekiwana pomoc, ale jak widać nawet bardziej niż nieoceniona. Dōmo arigatō – pochyliła z wdzięcznością głowę, a pozbawione sztywnych ram włosy przesłoniły jej porcelanowe lica. Ale właśnie zza tych opadających kosmyków opuszczone spojrzenie padło na jego ranę obwiązaną zakrwawionym, zaimprowizowanym opatrunkiem -Ah, czy.. czy bardzo mocno uderzyła? W wiosce jest medyk..
-Mała jest najlepszym medykiem jakiego znam. -odparł mężczyzna wskazując kciukiem na modlącą się nad Kazamą miko.- Możesz mi wierzyć łowczyni-san, nie ma lepszego uzdrowiciela od tego brzdąca.
Na słowo "brzdąc" dziewuszka posłała kose spojrzenie Furoku. Widać była drażliwa na punkcie swego wieku. I nie lubiła być traktowana jak dziecko.
-Szkoda że nie widziałaś innych ran jakie uleczyła Ayame-sama. Miałem ręce strawione przez ogień niemal do kości. Gdyby nie jej talenty uzdrowicielskie, już bym nie żył. Powinnaś z nią pomówić, jeśli...- wzrok łowcy powędrował po ciele Leiko, skupiając się zwłaszcza na tych obszarach, które odsłaniały rozdarcia kimona. Doskonale panował nad swoim głosem.-... poczwara gdzieś cię zraniła.
Ale nie nad spojrzeniem oczu. Uroda łowczyni niewątpliwie zrobiła na nim wrażenie.
Furoku obwiązał mocniej ranę wokół uda i dodał.- Pomoc medyka nie będzie potrzebna. A i... Wioska nam nie po drodze.
Po czym nachyliwszy się w stronę łowczyni dodał niemal szeptem.- Korogi chciałaby porozmawiać z waszą trójką. Z tobą, młodym furiatem i... trupiobladym czarownikiem. Ale bez wścibskich oczu i uszu.

Po czym podsumował cicho.-To niemożliwe w wiosce... i pewnie zebranie całej trójki też przyciągnie uwagę. Ale ty pewnie zdołasz się wymknąć z niej niezauważona, ne łowczyni-san?
Leiko zachichotała w rozbawieniu na tak udane opisy jej jakże niewątpliwie czarujących towarzyszy -Dobrze nas znacie, ne?
A potem w zamyśleniu zawędrowała wzrokiem ku dziewczęciu, o którym była mowa. Cóż, spotykanie się z kimś w odosobnieniu nie było dla kobiety niczym nowym ostatnimi czasy, w końcu Kojiro z wiadomych powodów cenił sobie pozostawanie sekretem, a i nawet z siostrzyczką nie mogła rozmawiać publicznie. Ale choć nie dziwiła się tej potrzebie zachowania tajemnicy przez nieznajomych, to i tak zostawiała sobie miejsce na podejrzenia -Ale to dość.. zaskakująca i niepokojąca chęć ze strony całkiem obcych mi osób – mruknęła z subtelnym uśmiechem powracając swą uwagę do mężczyzny i wysoko podnosząc jedną brew -Dlaczego miałabym się zgodzić?
-Bo długo się znamy z Korogi. Jestem jej yojimbo od roku i wiem w czym jest dobra. A jest niezrównana w leczeniu i wróżbach.-odparł Furoku cicho spoglądając od czasu do czasu na kręcącego się Yasuro.- Więc skoro chce z tobą porozmawiać... z wami porozmawiać na osobności, to widać wróżby jej to powiedziały.
-Ah tak, wróżby… - powiedziała powoli, a druga czarna smuga brwi dołączyła do swej bliźniaczki na wysokości idealnej do zobrazowania nie tyle zdziwienia łowczyni, co jej uprzejmego niedowierzania. Wyglądało na to, że miała zamienić niezwykle urocze towarzystwo Matki Głodu, na równie przyprawiające ją o radość bycie w pobliżu kolejnej kuglarki. Wszak wdzięczność za uratowanie jej skóry to było jedno, ale godzenie się z własnej woli na samotne przebywanie z tą lubującą się w czarach dwójką było już czymś całkiem innym. Lekko przeniosła ciężar ciała na lewą nogę, być może w chęci wykonania kroku w tył.

-Podejrzewam, że skoro wróżby to.. przepowiedziały – przy wypowiadaniu tego ostatniego słowa zerknęła na niego pytająco, jak w poszukiwaniu potwierdzenia, że właśnie coś takiego robią te magiczne sztuczki – To pewnie nie mam co się z nimi sprzeczać i tylko spełnić to.. życzenie.
-Nie zauważyłaś niczego dziwnego wędrując po ziemiach Hachisuka, łowczyni-san? Jeśli zauważyłaś, to zdecydujesz się na to spotkanie.- odparł Furoku nie przejmując się wahaniem w głosie Leiko.- Jeśli zauważyłaś i... chciałabyś odkryć część sekretów spowijających te ziemie, to... zdecydujesz się. Na pewno.
Wzruszył ramionami yojimbo dodając.- Nie wyglądasz na kobietę, która lubi wodzona za nos, ne? Ale czyż teraz nie podążasz na ślepo?
-Być może.. – odpowiedziała wyjątkowo krótko i enigmatycznie, myślami znowu odpływając w zadumę. Trochę zdołał ją zaciekawić. Może rzeczywiście to była jej słabość, ale nie mogła wszak zlekceważyć tak łatwo sobie podawanych informacji. Któż wie, czy ta parka nie posiada w zanadrzu czegoś mogącego się przydać w tej jej dwoistej wyprawie. Czy pomimo parania się sztukami nie darzonymi przez kobietę sympatią, nie mają jakichś fragmentów pasujących do układanki..
-Zatem.. gdybym się zdecydowała, gdyby mnie skusiła możliwość poznania tych sekretów.. – szeptała już nieco przychylniej niż wcześniej, acz ciągle z odpowiednim dystansem. Zafalowały te fragmenty kimona Leiko otulające nogi, gdy wprawiła się w ruch obchodząc nieśpiesznie mężczyznę. Całkiem świadomie dzięki temu oddaliła się jeszcze odrobinę od młodego bushi, który już wystarczająco jej dzisiaj podpadł i ni słowa jednego nie miała zamiaru dopuścić do jego uszu -To gdzież poza wioskę powinny mnie zwieść me ścieżki, panie łowco?
Yojimbo zamyślił się przez chwilę, co jakiś czas zerkając na młodą miko, której był obrońcą.
-Udaj się wzdłuż rzeki, wraz z jej biegiem... Natrafisz tam na obozowisko, które rozbiliśmy nad jej brzegiem. Dobre miejsce na spotkania wieczorne.- stwierdził Furoku po namyśle.- Nikt się nie zapuszcza po zmroku blisko rzeki. A sztuczki Korogi chronią nas przed gniewem rzecznej Kami.
-Hai, hai.. – kobieta skinęła głową zapamiętując te drobne instrukcje, po czym dygnęła dworsko, acz.. rozerwany rękaw, w nieładzie rozpuszczone włosy oraz ogólne znużenie pościgiem i walką przebijające się przez jej urzekającą maskę psuły ten efekt -Może przynajmniej tym spotkaniem będę mogła się odwdzięczyć za pomoc, ne?
Mężczyzna skinął w odpowiedzi głową i stanął na nogi. Przez jego oblicze przeszedł delikatny spazm bólu. Ale szybko się opanował. Kobieta posłała mu uśmiech, po którym obróciła się i kroki swe zaczęła stawiać ku drugiej osóbce z tej dość niecodziennej dwójki.
-I jak z nim? – zapytała pochylając się nad Kazamą i leczącą go dziewczyną. Tak po prawdzie to niewiele w tym pytaniu było rzeczywistej dbałości o zdrowie łowcy, a więcej osobistego interesu Leiko w uważniejszym przyjrzeniu się tej podobno zainteresowanej ich trójką Korogi.
-Wyżyje. Jego rany goją się szybciej niż powinny... co mnie jednak nie dziwi. Jutro, lub pojutrze stanie na nogi.- odparła miko, a Yasuro który stał w pobliżu rzekł oferując pomoc.- Załaduję go na wierzchowca i zdołam zawieźć go do wioski. I was też tam zapraszam, w podzięce za...
Korogi przerwała mu ruchem dłoni.-Moje drogi prowadzą w innym kierunku, acz... dziękujemy za zaproszenie.
-Ah, przykro mi to słyszeć od mych wybawców. Ale może innym razem Kami pozwolą nam się spotkać w nieco przyjemniejszych okolicznościach – powiedziała łowczyni prostując z ciężkim westchnieniem.
-I jestem przekonana, że po tylu atrakcjach tej nocy bardziej się wszystkim marzy odpoczynek niż świętowanie ubicia demona. Cóż.. – wzruszyła beztrosko ramionami, a jej dłoń powiodła ku karkowi i rozmasowała go leniwie - .. mnie na pewno.
-To prawda.- stwierdził Yasuro, którego niewątpliwie gryzła ciekawość, acz której nie mógł zaspokoić. Było to widać na jego twarzy.
Miko skinęła głową i wstała wyciągając zapisaną kanji karteczkę.




Podała ją Yasuro mówiąc.- Zabezpieczy wejście domu medyka przed słabszymi oni. Przynajmniej przez pewien czas.
Po czym krzyknęła do Furoku.- Ruszamy dalej. Jestem dziś zmęczona. Nałowisz rybek?
-Dziś miała być twoja kolej.- odparł samuraj z uśmieszkiem na twarzy. A Korogi zaczęła prosić.- Ale mi się tak nie chce. Furoku, proszę. Tylko dziś. Przecież walczyłam. Wiesz jakie to męczące?
Ale samuraj udawał nieporuszonego jej słowami. Choć Maruiken podejrzewała, że już przygotowywał się do ustąpienia. Póki co jednak oddalali się razem, on tkwiący uparcie przy swoim, ona próbująca dziecięcych sztuczek, by nagiąć jego wolę do swojej.
Na Leiko, zresztą też był czas. To był ciężki dzień, a kolejny wymagał planów.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 15-08-2015 o 11:28.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem