Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-06-2011, 16:39   #15
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Przy istotnym udziale Ryo


Sidhe postanowiła po krótkim odpoczynku wyjść z męskiej kabiny, kiedy do pomieszczenia weszła Loia. Za tą kobietą nie przepadała jakoś od początku rejsu. Wyszła na pokład w kierunku brata szermierki, który wpatrywał się w morze. Na razie nie odzywała się do młodzieńca, tylko obserwowała go dokładnie. Po paru minutach spytała się go spokojnym głosem:
- Co tam wypatrzyłeś?
- Fale, popatrz, tamta na przykład wygląda jak piramida. Albo jeszcze dalsza, która ma uniesiony grzywacz. Lubie morze i lubię oglądać, jak wiatr goni fale. To mnie - wahał się chcąc właściwie użyć słowa - relaksuje. Ale ale, my nie znamy się jeszcze - przedstawił się - jestem Tallamir.


Rzeczywiście lubił spogladać na morskie fale.
- Do mnie możesz się zwracać Sidhe. – odezwała się.
- Wobec tego witaj Sidhe na pokładzie tej łajby oraz wewnątrz tej drużyny straceńców, która wybrała się nie wiadomo gdzie.
- Zdecydowanie łowców skarbów - lekko się uśmiechnęła.
Przekorna, haha.
- Cóż, wobec tego jestem nieco bardziej sceptyczny. Zadowolę się zwrotem kosztów, niewielkim zarobkiem oraz poznaniem kilku nowych zaklęć, które dałoby się sensownie wykorzystać. Oczywiście, jeśli zgromadzilibyśmy skarby, nie mam nic przeciwko temu, ale wiesz, przynajmniej doświadczenie, nie moje bynajmniej, ale osób trochę starszych, które znam, otóż nauczyło mnie, ze skarby największe są podczas opowieści, natomiast faktycznie, mocno zmniejszają swoją wartość.
- To też straceńców - zgodziła się z młodzieńcem. - Widziałam, że udało ci się przywołać stworzenie z innego wymiaru. Dobra sprawa, to przywoływanie.
- Czyżbyś zetknęła się z przywoływaczami? - zdziwił się. Raczej częściej spotykało się iluzjonistów, bądź magów zajmujących się właściwie wszystkim - ale masz rację. To przyzwoity rodzaj magii, szczególnie, jeśli dysponuje się wsparciem innych czarów, ale żeby być szczerym, jestem dopiero, no wiesz, uczniem. Trochę potrafię przywołać, jednak na coś większego, trudna sprawa - widać było, że Tallamir woli być szczery, niż zachwalać coś, czego nie posiada. - Urodziłem się w Dolinach, a ty skąd jesteś? Jeśli to nie tajemnica, oczywiście.
- Nie jest to tajemnicą, niestety, sama nie pamiętam, tak samo jak wielu rzeczy - przyznała się po chwili zawahania. - Ale wydaje mi się, że miałam do czynienia z zaklinaczami. Nawet jeżeli nie, to mimo wszystko takie stworzonko może się przydać do wielu rzeczy. Do obrony, do ataku... Jeśli byś przyzwał inteligentniejszą istotę - to nawet do wydobycia z niej informacji i...
Nagle urwała, nieco zdziwiona chyba tym, co padło z jej ust.
- Ja wędruję po Faerunie, z kraju do kraju. Ot, taki koczownik jestem jak chodzi o pracę - po chwili ściszyła głos. - Przepraszam cię bardzo, Tallamirze, miałbyś może jakieś ziółka na ból głowy?
- Przykro mi - spojrzał bezradnie - ból głowy, hm, ziółek na to nie mam, ale, hm nie jestem żadnym znawcą, po prostu widziałem, jak ktoś tak robi. Jeśli zaryzykujesz, mogę spróbować pomóc.
- W jaki sposób?

Chyba naprawdę nienajlepiej się czuła.
- W tajemniczy, magiczny i w ogóle … - zaczął, ale potem opanował żart. - Przepraszam, już mówię, po prostu nie mogłem się powstrzymać. Po prostu zwykły masaż skroni. Żadna magia, żadne ziółka. przymykasz oczy oraz poddajesz się ruchom palców, to wszystko.
- Jeśli skuteczny, to poproszę - rzekła to nadal łagodnym głosem, tłumiącym jakiekolwiek emocje. - Z góry dziękuję.
- Nie wiem czy skuteczny, ale widziałem jak poskutkował lepiej niż najwspanialsze maści, czy napary. Ale - powiedział jakoś lekko zawstydzony - może chodźmy gdzieś do wewnątrz, gdzie, no wiesz, marynarze oraz inni będą od razu sobie kpić, czy w ogóle. No wiesz - widać, ze młody chłopak nieco się krępował. Wiadomo, od razu byliby posadzenie o nie wiadomo co. Znaczy wiadomo. Wprawdzie Tallamir niespecjalnie przejmował się plotkami, nie chciał dokładać kłopotu swojej towarzyszce. - Po prostu będziesz musiała się położyć na jakiejś ławie, albo gdzieś na podłodze - dodał.
- Hm, kajuta też nie wchodzi w rachubę, w dodatku boję się, że napotkam się na marynarzy... Och, mniejsza o to, o co poszło - odpowiedziała. - Obojętnie na czym, przeżyję to - uśmiechnęła się jedynie lekko, bo chyba ból głowy nie pozwalał jej na pełne cieszenie się z chwili.
- Dobra, no to zejście do ładowni - zaproponował. - Nikt tam chyba teraz nie chodzi. Widziałem tam też trochę płótna żaglowego, które będzie można spokojnie rozłożyć na podłodze, żeby było ci wygodniej. Wobec tego chodźmy - ruszył we wskazanym kierunku do tylnej nadbudówki, gdzie wąskie drzwi prowadziły do ładowni.
- Może po drodze spotkamy Ebberka - szepnęła. - Co najciekawszego udało ci się przywołać, Tallamirze?
- Nie wiem, kto to Ebberk? Poznałaś któregoś spośród marynarzy? Jeśli tak i wiesz, że zna się na masażu lub faktycznie ma jakies proszki, to możemy go poszukać - stwierdził
- Nieee, Ebberk to barbarzyńca, ten potężny facet. Całkiem poczciwy człek, ale raczej on mi z bólem nie pomoże się uporać - odrzekała mu cały czas spokojnym głosem. Najwyraźniej jejmość cały czas starała się ze stoickim spokojem podchodzić do każdej sytuacji, nawet w obliczu bólu głowy.
- Aha, ten. Rzeczywiście, wielgaśny gość mający bary niczym wielkolud. Takiego kogoś warto mieć obok siebie na wyprawie. Ale ale - rozmawiali idąc do owego korytarza - pytałaś co takiego ciekawego przywołałem. Cóż, właściwie istoty przywoływane pochodzą gdzieś, trudno powiedzieć skąd. To są na pewno inne światy, inne krainy, które rządzą się innymi prawami. Nie potrafię jeszcze przyzwać wiele, ale jakiegoś stwora, typu pies, lub wielki ptak, owszem.
- Dobre i to na początek - lekko skinęła Tallamirowi. - Ja tam nic... Auu... - dopadła ją migrena. - Tsss... - taka silna migrena. - O jasny gwint... Widziałam twoją siostrę... wczoraj... dobrze walczyła.

Tulli rzeczywiście należała do wyjątków.
- Ona jest dobra - przyznał chłopak - we wszystkim co robi. Zawsze była perfekcjonistką, jak pamiętam. oraz bardzo silną osobą - dodał otwierając drzwi na korytarz prowadzący najpierw schodkami w dół, potem do ładowni. Dosyć ciemny, ale nie kompletnie mroczny, gdyż słoneczne promienie docierali przez niewielką kratownicę na górze. Na dole obok ściany leżał zwój żeglarskiego płótna. - Proszę - powiedział kiedy doszli - rozścielę zaraz i połóż się.
- Dzięki ci za pomoc - dzięki pięknie by złożyła, jakby chwilowa niedyspozycja ją nie rozłożyła. - Czasem perfekcjonizm potrafi dobić.
Chłopak tymczasem położył na podłodze podwójną warstwę płótna.
- Połóż się proszę, swobodnie oraz przymknij oczy - poprosił.
Młodzian nie musiał się trudzić z podkładką, ale było to miłe z jego strony i Sidhe nie protestowała przeciw takiemu zabiegowi. Wykonała polecenia Tallamira.

Kiedy białowłosa ułożyła się na płótnie klęknął u jej głowy, a potem przykucnął siadając na piętach. Delikatnym ruchem dłoni przywykłych do precyzyjnej manipulacji energią magiczną, wyczulonych na drobne niuanse dotknął jej głowy. Czoła, włosów. Leciutko, delikatnie przesunął opuszkami palców wywołując zapewne lekki dreszczyk, nieco ekscytujący, ale także przyjemnie rozluźniający. Powtórzył ów zabieg kilkakrotnie, jakby rozczesywał kolejne partie jej włosów, jednocześnie jednak przedłużając ruch dłoni tak, że dotykały skroni. Po nich toczyły się lekkim, posuwistym ruchem, nie naciskając, ale jakby głaszcząc.
- Morze oraz statek potrafią być piękne. Nawet ten, na którym płyniemy. Gdzież bowiem miałabyś darmową kołyskę, jak właśnie na statku. Pracę niewolników odwalają morskie fale, głaszcząc kadłub oraz przenosząc swoją siłę na pokład. Są lekkie oraz czyste, tak czyste, ze chce się odetchnąć cudowna bryzą oraz zapomnieć, że może być coś poza upajającym powietrzem, niewątpliwie lepszym niż calimporckie - uśmiechnął się nie przerywając ruchów dłoni.
- Że lepszym niż calimporckie nie ulega wątpliwości - odparła Sidhe. Ten masaż Tallamira podziałał na kobietę dwojako: stopniowo likwidował jej ból głowy, a z drugiej strony ta chyba zapadała w jakiś trans. Po kilku minutach gwałtowniej się wybudziła z tego stanu. - morze i statek piękne, jak tylko jest piękna pogoda. Wtedy jest jeszcze lepiej...
- Teraz jest piękna - dalej opuszki palców przemierzały jej czoło oraz skronie, czasem leciutko opuszczając się na policzki, kiedy indziej zaś mierzwiąc nieco włosy. - Poczuj wiatr, który pędzi nas na południe swoim powiewem. Tutaj naprawdę nie znajdziesz niczego złego poza tym, co przyniesiesz ze sobą. Czysty powiew, jak milo go poczuć na twarzy. Delikatne kołysanie. Czyż nie wzmaga jakiejś tęsknej nostalgii za podróżą? Czyż nie rozmarza nas, albo nie zachęca do odpłynięcia do krainy snów na słodką drzemkę. Rozluźnij się - starał się przemawiać jak najdelikatniej, tak, jak pamiętał słowa matki, która tak właśnie leczyła bóle głowy swoich dzieci. Ale z drugiej strony Sidhe chyba podświadomie bała się udania do krainy snów, bo relaksowała się o wiele powolniej niż powinna. Podczas tego masażu odzywał się jedynie Tallamir, zaś białowłosa gdzieś myślami odpłynęła. Przez chwilę zapanowała taka błoga cisza.

Nie przerywał tego momentu mając nadzieję, że ów ból głowy jej przejdzie. Spokojnie wykonywał posuwiste ruchy po jej głowie ani razu nie zwiększając nacisku. Wszystko niczym delikatnie przepływająca, szemrząca woda, która powoduje mimowolny nastrój spokoju.
Po następnych kilku minutach Sidhe obudziła się - w zdecydowanie lepszym stanie. Tylko jakoś dziwnie spojrzała na swoje ręce - jakby się spodziewała czegoś podejrzanego. Ale nie miała Tallamirowi nic do zarzucenia, bo przynajmniej ją wyratował tymczasowo z małej opresji.
- Dzięki ci wielkie, Tallamirze. Mam tylko pytanie do ciebie - w jej głosie przebiła się mała nuta niepokoju. - ...Czy tu ktoś krzyczał?
- Proszę? - spytał zdziwiony. - Nie, nie sądzę, Oczywiście docierały do nas okrzyki marynarzy, którzy robili coś na pokładzie, ale nie sądzę, żebyś pytała … wiesz - przerwał na moment - nie używałem magii, ale czasem, kiedy człowiek rozluźni się, odpręży, wracają dziwne wspomnienia. Może właśnie tobie przypomniało się coś, albo przez myśl przeleciała ci jakaś sytuacja, gdzie rzeczywiście ktoś krzyczał. To mogło być dawno, ale proszę, nie martw się tym - starał się mówić spokojnie oraz pewnie. Zresztą właśnie tak myślał, nie chciał zaś, żeby dziewczyna niepotrzebnie się czymkolwiek niepokoiła. Wstał oraz podał jej dłoń pomagając powstać.
- Właśnie coś widziałam. Niby znajomego, ale jakoś nie potrafię tego z niczym powiązać. Ani miejsca ani osoby... z tego snu - powstała z gruntu. - Masz bardzo ciepłą dłoń - oznajmiła, kiedy już stała na dwóch nogach.
- Pozwól chwileczkę - zatrzymał się wykonując kilka gestów. - To podstawowa sztuczka każdego czarodzieja - wyjaśnił. - Jeśli użyto tutaj magii wobec ciebie, zaraz to stwierdzimy.

Przez moment analizował sytuację magicznym spojrzeniem nicując astralne wiązki energii, po chwili odetchnął.
- Nic nie dostrzegłem. Raczej możesz być pewna, że to nie był jakiś, no po prostu nie ingerencja. Przez chwilę pomyślałem, że to ta konkurencja mogła na nas nasłać magicznego szpiega. Są takie czary. Jednak nawet jeśli, to nie było to. Rzecz jasna, taki czar, jak każdy, można oszukać, ale biorąc pod uwagę jego pierwotną prostotę, to nie jest łatwe, dlatego uśmiechnij się - opowiadał składając żaglowe płótno oraz odkładając na miejsce. - Natomiast co do palców, to nie one były takie ciepłe, ale ty miałaś chłodne ciało - mrugnął wesoło.

Uśmiechnęła się lekko, ale nadal w jej mowie ciała czaił się niepokój. Jejmość ciągle była czujna, co sprawiało, że nie była do końca w stanie się całkowicie wyluzować. Mimo to z uznaniem spojrzała na zaklinacza, który dopomógł jej zwalczyć dolegliwość.
- Bardzo... możliwe - zacięła się na moment, ale po chwili odzyskała nad sobą panowanie. - To dobrze, że tym razem nie magia. Chociaż przyznam, że w tej wizji widziałam morderstwo. Wydaje mi się, że byłam jego świadkiem, ale nie potrafię sobie przypomnieć ani miejsca, ani czasu, zapamiętałam tylko osobę. Ale i tu przez... mgłę - mruknęła. - Wybacz, że niepotrzebnie cię zaniepokoiłam. I dziękuję za pomoc.
- Hm, może jako dziecko byłaś świadkiem takiej sceny - stwierdził głośno dumając. - Możliwe także że to po prostu coś, co kiedyś usłyszałaś, kołyszący pokład oraz morze pobudziły twoją wyobraźnię. Nie wiem, ale cokolwiek to było, zostawiłaś na lądzie. Wierz naprawdę mi, że nawet najpotężniejsi magowie wobec ogromu morza, to po prostu dzieci. Tutaj możesz się odprężyć, jeżeli zaś to coś będzie się powtarzać, pomyślę nad tym, co można zrobić, choć być może to bardziej podlega sferze tego kapłana, który nam towarzyszy.
- Muriona? Byłam u niego. Ale on się chyba pamięcią nie zajmuje, z tego co zrozumiałam...
- Wobec tego obiecuję, że jeśli będzie się to powtarzać, postaram się pomyśleć nad jakąś magią obronną, lub potrafiącą odkryć różne dziwne wpływy. Nie jestem w tym całkiem dobry, ale spróbuję. Teraz zaś - spytał, kiedy wyszli na pokład - masz może ochotę coś zjeść?
- Jesteś z całą pewnością lepszy w te klocki niż ja - odpowiedziała. - Trochę zgłodniałam, chociaż śniadanie jadłam stosunkowo niedawno. Z chęcią raz jeszcze pójdę - zdeklarowała się.
 

Ostatnio edytowane przez Kelly : 21-06-2011 o 20:11.
Kelly jest offline