Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-06-2011, 20:12   #157
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Gerald sam dobrze nie wiedział co się z nim stało. Znaleźli go pod kamieniami, jacyś ludzie, jak się później dowiedział ochotnicy ratunkowi. Obok niego leżał zmiażdżony, wykrzywiony w agonalnym grymasie jakiś człowiek, słabo go pamiętał. Chyba Grzegorz. On sam był już jedną nogą po tamtej stronie. Kiedy to wszystko się zawaliło, czy co się wtedy stało. Podejrzewał że ciężki, radziecki pancerz przywalił im z odłamkowego, a nie stabilny budynek ich przygniótł. To co mu potem opowiedzieli, zniszczyło go totalnie.

Potem został znowu powołany pod broń. Został zaprowadzony do już prawie pustego arsenału mieszczącego się w jakimś budynku. Mógł sobie z niego wybrać jakieś zabawki, więc zaczął przebierać jak rozkapryszona baba w sklepie odzieżowym. Stanęło na tym, że wytargał z tego wszystkiego nieco wysłużony, ale wciąż zabójczy M-14 oraz Sig Sauera P226. Natowskiej amunicji było całkiem sporo, więc zabrał tyle ile mógł. Do tego apteczkę i bagnet do M14. Na siebie zarzucił, prócz swojego ubrania, kamizelkę kuloodporną i manierkę z wodą i małą puszkę żarcia. Nigdy nie wiedział, kiedy znowu zostanie przygnieciony budynkiem i na jak długo.

Następnego dnia niczym w szkole, dano im krótką lekcję. Co robić, jak robić i kiedy nie należy tego robić. W jego grupie było trzydzieści osób, ale nie znał nikogo z nich. Zastanawiał się co z jego starą drużyną, która wyszła z kanałów atakować ruskich, ale nie chciał paść w złowieszczy smutek. To nigdy nie pomagało.

Kiedy szkółka niedzielna się skończyła, zaczęło się to: godzina czasu na przygotowanie, ostatnie plany i rozkazy. Z tego co widział, miał to być jeden wielki blitzkrieg. Nie podobało mu się to, dobrze pamiętał jak się to skończyło w wykonaniu Niemców. I do tego nie wiadomo jaką techniką dysponowali Ci… Obcy?

Ale wszystkie złe przeczucia Gerlada, sprawdziły się nader szybko. Strzelanie ze swojej pozycji, ukrytej za koszem na śmieci, w jakiś dziwacznych obcych było proste. On sam na swoim M14 miał sporą lunetę optyczną, a ognia automatycznego używał tylko do robienia ściany zaporowej, przy zmianie pozycji, gdzie znowu przeradzał się w ukrytego snajpera i punktował, jak ich sobie nazwał, Klony.

Szybko owe Klony zostały zmiecione, rozsmarowane i po prostu uśmiercone. Leżały we własnych płynach ustrojowych i tylko niektóre z nich, miało tiki przedśmiertne, zwłaszcza jeden z rozwaloną głową, ciągle, niczym maszyna, uderzał nogą o brukowaną kostką drogę.

I Gerlad już wtedy by mógł uwierzyć, że blitzkrieg się udał, niestety nie. Ze statku matki wyleciało coś… Coś co mogło być na dobrą sprawę statkiem, lub jakimś stworem. On, jako snajper trzymał się z tyłu, ale Ci z przodu przemienili się szybko w żywe pochodnie. Nie był to piękny widok oraz przyjemność do ucha, słyszeć krzyki gorejących kompanów.
Wycelował w wiszące w powietrzu coś i wystrzelił w miejsce, z którego ział ogień.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline