Gdy buchnął płomień Cedrik chwycił za ręce obie dziewczyny i pociągnął za sobą. Byle na zewnątrz płonącej karczmy:
- Prędzej, prędzej moje Panie - czarodziej wyraźnie odzyskiwał rezon popychając lekko Midaeve. - Zanim Suir podpali też główne wyjście.
- Czego ta Merigold Cię uczy?!- zakrzyknął wściekły w stronę Suira starając się wciągać jak najmniej dymu w płuca. - "Słaby czar mały kłopot, mocny czar duży kłopot". Żeby Cię... kula ognia w sali karczemnej! Dwója młody! Z zasad logiki magicznej!
Przed nimi piętrzył się teraz tłumek chłopstwa kłębiących i przepychających przed wyjściem.
- Taak, spłoniemy tutaj - mruknął półgłosem, jednak zreflektował się zaraz i spojrzał na bardkę - Gdzie me maniery? Nic Ci nie jest panienko?
Wtem czarodziej poczuł smagnięcie silnej magii. Zdumiony, zachwiał się lekko, przytrzymując o ramię wiedźminki, a zaraz potem w izbie ozwał się głuchy, beznamiętny głos, znikąd. Lub zewsząd.
Ktoś czy raczej coś deklamowało starożytne wersety w Starszej Mowie. Cedrik poznał po chwili tę melodię, ten zaśpiew. To była:
- Wieszczba Itliny - wyszeptał do siebie - Albo przynajmniej jedna z wersji.
Gdy magia zelżała, Mallorn wzdrygnął się. Jak dla niego działo się za szybko i za dużo naraz. Rozejrzał się wokół. Chłopi w części wypadli już z izby. Teraz czekała ich kolej. Spojrzał na kobiety i magika:
- Chodźmy stąd. Jak najdalej. Szybko. Za zabójstwo szlachcica w Kaedwen grozi śmierć. A my... - spojrzał wymownie na Suira. - Nas za to co uczyniliśmy mogą sami wieśniacy osądzić. Wiesz o tym prawda? To kwestia ceny za magię, którą władamy.
Spojrzał na wiedźminkę pytającym wzrokiem. W końcu zdecydował i patrząc bardce prosto w oczy powiedział:
- Po Tobie też nikt nie będzie płakał nieznajoma. Nieźle władasz sztyletem. Zważywszy na okoliczności. Jedziesz z nami? - uśmiechnął się przyjaźnie.
Ostatnio edytowane przez kymil : 22-06-2011 o 18:21.
|