- Marylin, słoneczko... Jesteś piękna, piękna, poprostu... Nie liczy się kolor twojej skóry czy oczu, wiesz o tym świetnie... A twoje serduszko, Marylin, to jest najpiękniejsze co kiedykolwiek stworzył Bóg...- mówiła spokojnym, pełnym miłości głosem Lizzy. Marylin powoli przestała ją odtrącać, tak więc niania siadła na łóżku obok skulonej dziewczyny. - Wiesz o tym Marylin, że wszystko z czasem się zmieni, tylko nie dusza... Dusza zawsze pozostaje taka sama- jeżeli była piękna do końca będzie najpiękniejsza, zaś ta marna poprostu znika... A Ty jesteś cała tak piękna, jak żadna inna dziewczy... kobietka na tym świecie, słonko...- ciągnęła dalej Lizzy, obejmując dziewczynę i tuląc czule. - Jeżeli chcesz, dostaniesz za chwilkę coś na swoją główkę- może i jakąś sprytną peruczkę albo chociaż czepek? Michael napewno nie zwróci na to uwagi, nawet myśle że spodbasz mu się w takiej wersji...- powiedziała Lizzy i delikatnie uśmiechnęła się w kierunku Marylin.
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |