Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-06-2011, 21:13   #17
deMaus
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Testy zostały zakończone i lord wybrał szóstkę, co ciekawe, nie wybierał samych najlepszych, ale kierował się czymś co Theodor w myślach nazwał, „dobrem ogółu”. Nie wybrał tych co do, których było podejrzenie, iż będą sprawiali kłopoty, albo nie wykonywali by rozkazów. Jednak kiedy usłyszał, że on się dostał, wyszczerzył zęby w uśmiechu majtka, który dostał od kapitana miecz, i obietnicę udziału w łupach. Oczy mu błyszczały, i szedł wyraźnie żywszym krokiem, w stronę stołu, gdzie miał podpisać kontrakt. Oczywiście lata nawyków, nie pozwoliły jego euforii, na zepsucie wizerunku, dlatego, noga poruszała się w swoim tempie, i nadal utykał.


Przejrzał szybko kontrakt, a składając zamaszysty podpis, zapytał.
- Lordzie, czy to nie dziwne, że każdy z nas ma otrzymać po sto sztuk złota, co da co najmniej 600, a bał się pan o zniszczenie hangaru, który może być wart, nie więcej jak dwieście, i to już z opłaceniem robotników, którzy by go odbudowali? - Uśmiechał się, a w jego głosie, nie dało by się wyczuć ironii, bo jej tam nie było. Powiedział to jako ciekawostkę, na którą zwrócił uwagę.








Wyszedł z magazynu, o rozejrzał się, część z tych, którzy się nie dostali na wyprawę, jeszcze tu byli, i dopiero się zbierali, ci którzy zostali przyjęci, także się rozchodzili. Być może powinien pójść i zacząć się z nimi, albo przynajmniej z jednym z nich integrować. Choć z drugiej strony, będzie na to czas na statku, a teraz musi uzupełnić zapasy najpotrzebniejszych rzeczy na morzu. Ruszył do miasta, odwiedzając kolejno kilka sklepów. Kupił kilka zapasowych lin i sieć, młotek, gwoździe i kliny, płótno, oliwę do konserwacji skór i mazidło do mieczy, aby zabezpieczyć je od soli. Zapas zwykłej oliwy, i kilka nie nasączonych pochodni. Dwie duże moskitiery, zapasowy namiot, i trzy maczety. Na koniec odwiedził, kilka karczm i gospód poszukując win z okolic Agrolandu, znalazł nawet dwie butelki, ze swojej winnicy. Nie podejrzewał, że mogły zawędrować tak daleko. Łączniem kupił osiem butelek, i malutką beczułkę gorzałki, pędzonej z czegoś, co karczmarz nazwał Qunit. Być może była to lokalna nazwa na jakąś odmianę zboża.


Przez chwilę zastanawiał się, czy nie udać się już na statek, chciał już tam być, ale powstrzymał się. W jego wieku, cierpliwość i opanowanie powinna być górą, nad ogniem w sercu. Wynajął u gospodarza pokój, i rokoszował się, ostatnimi dniami, na lądzie siedząc do późna, w głównej sali, i słuchając barda, wyśpiewującego balladę, o kapitanie Visquero i jego brawurowym przejęciu transportu złota.




Na statek dotarł, jako jeden z pierwszych, ale nie wchodził od razu na pokład. Obejrzał statek, i przyglądał się przez chwilę jak wnoszone są ostatnie zapasy, a kiedy zobaczył, że reszta z jego nowej kompani, też zaczyna się zbierać, ruszył na pokład, gdzie powitał ich kapitan.




Wchodząc do kajuty, natknęli się na córkę lorda, i jego magiczkę, które wydawały się bardzo poruszone tym, że ktoś się włamał wczoraj w nocy, i ukradł im mapę, z regionem. Zaklną się w duchu, za to, że nie ruszył na statek wczoraj, być może byłby tu, i coś poradził. Albo były martwy już teraz. Wyszedł za resztą na pokład, gdzie rozmowa była kontynuowana.




-Jaka to konkurencja dokładniej mogłaby nam zagrażać, panienko? - białowłosa spytała o to Ellen, spoglądając uważnie prosto w jej oczy.
Dziewczyna nieco się zmieszała słysząc określenie “panienko”, ale w końcu odchrząknęła, starając się nie patrzeć na pytającą.
- Nie wiemy, ale to może być każdy, jeśli dowiedział się, czego szukamy i co odkryliśmy.
Słysząca to Loia zaśmiała się cicho, dźwięcznym głosem.
- Ich magia miała gorzki posmak, ale nie pozostawili po sobie wiele śladów. Każdy chce mieć władzę nad życiem i śmiercią.
- Znaczy kogo?- Sidhe westchnęła. Nie lubiła takiej ilości enigmy.
Czarodziejka popatrzyła na nią dziwnie.
- Co kogo? Nie wiemy kogo możemy się spodziewać, prócz faktu, że na pewno umie posługiwać się magią, albo ma maga na usługach.
Białowłosa stwierdziła, że na razie najlepiej będzie, jak to ona skończy rozmowę. Wystarczył jej na razie fakt, że ktoś parający się w magii może im zagrażać. Ale to było zbyt mało, naprawdę zbyt mało informacji dla niej. Dokuczało jej także dziwne przeczucie, że ci ludzie mogą wiedzieć więcej niż zdradzili. Ale wiedziała też, że dalszy nacisk na owe persony nie będzie miał na razie większego sensu.
- Dziękuję, na razie tyle. Wracam do kajuty.
Murion, w przeciwieństwie do Sidhe nie miał zamiaru jeszcze kończyć rozmowy.
- Czy już wsześniej zdarzały się incydenty wskazujące na czyjeś zainteresowanie całą tą sprawą? - spytał.
Ellen zastanowiła się chwilę, potem pokręciła głową.
- Ciężko mi powiedzieć. Pochodzimy z Amn, tam mój ojciec ma swoje posiadłości. Loia odkryła te informacje przypadkiem, a nasza wyprawa nie została ogłoszona oficjalnie...
Czarodziejka weszła jej w słowo, machając dłonią w geście zdradzającym irytację.
- Jestem jednak pewna, że zakapturzeni śledzili mój każdy krok. Może czegoś się dowiedzieli, może nie, ale jak miałabym zgadywać, to stawiałabym na nich.
- Jesteś przewrażliwiona na ich punkcie... - Ellen pokręciła głową, nie do końca się zgadzając z jej opinią.
Murion skinął tylko głową. O Zakapturzonych niewiele było wiadomo, ale każdy powinien zdawać sobie sprawę z tego, że dążyli (jak prawie wszyscy czarodzieje) do zdobycia jak największej potęgi.
- Co było na tej mapie? - spytał. - Dokładnie zaznaczony cel naszej podróży?
Ellen skinęła głową.
- To była mapa dżungli Chultu, wraz z zaznaczonymi miejscami kultu. To, do którego podróżujemy nie było zaznaczone bezpośrednio, ale zaznaczony był cały obszar, w którym sami będziemy tego poszukiwać. Ta starożytna cywilizacja była bardzo... rozległa, dokładne wskazówki zna jednak tylko Loia
Czarodziejka słysząc to uśmiechnęła się tajemniczo, palcami odgarniając pasemko włosów. .
Theodor przysłuchiwał się rozmowie, w kajucie i na pokładzie, kilka mimochodem wypowiedzianych słów, wydało mu się dziwnych, poza tym lubił rozwiewać złudzenia, no i trzeba zachować pozory ekscentrycznego dziwaka.
- Mnie zaś interesuje, na co choruje lord? Wyprawa w poszukiwaniu artefaktu, albo starożytnej wiedzy, zazwyczaj ma bardziej prywatne pobudki, niż sama ciekawość. Kilka razy brałem udział w takich poszukiwaniach, i najczęściej znajduje się tylko śmierć, życie jakie znajdowałem na tych wyprawach, ograniczało się, do tego z którym uciekaliśmy. A artefakty, jeśli są potężne, to automatycznie są i przeklęte. Każdy kto szuka wielkiej mocy, prędzej czy później musi znaleźć złe moce.
Loia popatrzyła na starszego mężczyznę, uważnie studiując jego fizyczność, jakby starając się ją przejrzeć.
- A starcy rzadko wyruszają na takie wyprawy, zwłaszcza, jeśli potrafią wszędzie widzieć zło, złe moce i śmierć. Jeśli jesteś pewien, że znajdziemy tylko coś przeklętego, to po co z nami płyniesz? Nie wyglądasz na takiego, który potrzebuje marnych stu monet.
Ellen jego “wykład” zniosła znacznie słabiej, spuszczając głowę i patrząc w wodę.
- Płyniemy dla wiedzy...
- Defetystów za burtę - mruknął Murion. Nie ma to jak ktoś, kto z góry zakłada niepowodzenie wyprawy.
-Jak się pojawią Ci zakapturzeni mój miecz skróci ich o głowę- rzekł dosyć pewnie barbarzyńca do tej pory milczący.
- Mam nadzieję, że zdążysz załatwić wszystkich - stwierdził kapłan. - Bądź lepiej gotowy, bo oni zwykle pojawiają się w kilkuosobowych grupach. Podobno. - Spojrzał na Loię oczekując potwierdzenia lub zaprzeczenia. - Ale i tak sądzą, że pojawią się w ostatniej chwili. Wcześniej zagrożą nam bardziej tradycyjne niebezpieczeństwa.
Loia pokręciła głową.
- Aby teleportować się do dżungli, musieliby bardzo dokładnie ją znać. Wątpię, by nawet oni mieli zamiar głupio ryzykować. Muszą najpierw uzyskać dokładny obraz... więc jeśli to oni, to podejrzewam, że przynajmniej jeden z nich będzie musiał podróżować w miarę tradycyjnie.
- To właśnie miałem na myśli - odparł Murion. - Jeden obserwator, unikający nas starannie. Ewentualnie dwóch.
Ehhh, jak dzieci, jeden przez drugiego, pomyślał i uśmiechnął się w duchu wspominając swoje cieżkie czasy, kiedy próbował okiełznać swoją trójkę.
- To, że posiadam doświadczenie lat, daje mi tylko większą rozrywkę. Sto sztuk złota, faktycznie, nie podniesie specjalnie mojego stanu majątkowego, ale kiedyś obiecałem mojemu przyjacielowi, że jak załatwię wszystkie moje plany, i osiągnę to co zamierzałem, wrócę na morze, i dokończę też jego plany. Niestety, zdążył już osiągnąć je sam, ale obietnica powrotu kiełkowała we mnie już długi czas, korzenie wrosły we mnie i teraz domagają się zebrania owoców. A złe moce? - uśmiechnął się - Z czasem stają się pociągające, człowiek chce sprawdzić, czy potrafi się im przeciwstawić. Jeśli będziesz miała szczęście to za kilkadziesiąt lat, będziesz mogła się zastanowić nad tym jeszcze raz z perspektywy starca. - zakończył monolog, z tajemniczym uśmiechem. - No i nie odpowiedziałaś na moje pytanie, ale czuję, że będę się musiał z nim zwrócić do samego lorda. -
Ellen pokręciła głową, odsuwając się nieco od mężczyzny, którego zdawała się lekko obawiać.
- Mój ojciec na nic nie choruje...
Loia zaś także przywołała na usta swój tajemniczy uśmiech.
- Całe szczęście, że nie wiesz ile mam lat. Myślę, że do tej dyskusji będziemy mogli wrócić po odnalezieniu tego, czego szukamy.

-Ech, ci magowie i ich zaklęcia - uśmiechnął się Murion. - Wieczna młodość i takie tam. A w sumie i tak najbardziej liczy się usposobienie i charakter. Po co wygląd nastolatka, skoro w środku siedzi zgrzybiała dusza
- Wyglądasz na około 30. Ale nie traktuję tego jako prawdy objawionej, raczej jako jedną ze wskazówek. Spotkałem już na swojej drodze wiekowych magów, którzy wyglądali lepiej niż Tallamir. Mówiąc o spojrzeniu z oczu starca, miałem na myśli spojrzenie z umysłu starca, a nie młodzika. Ciało nie ma tu nic do rzeczy. Jednak mam wrażenie, że właśnie zaczynamy polować na mistyczne źródło młodości, lub inny podobnie działający artefakt. - Zastanawiał się, czy uda mu się dowiedzieć tego co zamierzał, ale uznał, że najlepiej będzie spokojnie zaczekać, i uzyskać wiedzę w sposób subtelniejszy i skuteczniejszy.
To było za dużo jak na umysł Ebberka. Skoro nie mają więcej ustaleń i zaczynają jakieś dysputy, nie ma potrzeby by wysłuchiwał zrzędzeń tych ludzi.
- Idzie ktoś ćwiczyć ? - widocznie wielkolud nie był zainteresowany rozmową na tematy filozoficzne - Warto ćwiczyć, by być sprawnym.
Nie znajdując chętnych poszedł do kajuty po swój miecz.
Gdyby Murion chciał z kimkolwiek ćwiczyć, to z pewnością nie byłby to ktoś, kto wierzy tylko i wyłącznie w siłę. Już lepsza była rozmowa.
- Przewidujesz badania w jakichś budowlach - zwrócił się do Loii - czy też mają to być podziemia?
- Kiedyś były tam olbrzymie, kamienne miasta i świątynie. Nie wiem ile z nich zostało, czy zapadło się pod ziemię... a może zwyczajnie były tam też podziemia? - czarodziejka nie wydawała się pewna w tej kwestii. - Niedaleko są bagna, a także aktywne wulkany, sama jestem ciekawa, jak wygląda to miejsce.
- Jeśli dobrze budowali, to wszystko z pewnością stoi - odparł Murion. - Tylko idioci budują na bagnach... Ale zapewne wszystko będzie porośnięte dżunglą. Coś się mogło zawalić, ale nie większość budowli. A te najważniejsze z pewnością stoją.
- A znasz może nazwe tego starożytnego ludu, albo możesz nam powiedzieć coś więcej? - Hess przysiał jakiś czas temu na jednej z beczek, przy których stali, teraz wyjął z plecaka rapier, szmatkę i oliwę do broni, i zajmował się jej czyszczeniem, na świeżym powietrzu. - Nie wiem czy dobrze to zinterpretuję, wybacz jeśli cię urażę. Nie odpowiadasz na niektóre pytania, nie wiem czy jest powodowane, brakiem zaufania do nas i tym jak to już Murion powiedział, tym, że gdzieś niedaleko musi się trzymać obserwator. Czy też natłok pytań jakie zadajemy, sprawia, że najzwyczajnie je pomijasz. Tak czy tak, dobrze by było podzielić się wiedzą, może ktoś z nas wie o czymś czego ty się nie dowiedziałaś. -
- Na miejscu Loii też nie o wszystkim bym mówił - wtrącił się Murion. - Przynajmniej nie w tym momencie. Wiedza jest niebezpieczna, sam wiesz.
- hmmm... A kiedy jeśli nie teraz. Jesteśmy na statku, przekazanie stąd wiadomości może się odbyć na trzy sposoby. Pierwszy list w butelce, lub skok do wody i płynięcie wpław, do brzegu. Drugi to wysłanie gołębia pocztowego, ale takowych chyba nie mamy na pokładzie. Trzeci to magia, a tę da się wykryć. Jest też oczywiście opcja martwego informatora. Sprzedajesz takiemu fałszywe informacje, i liczysz, że skrupulatnie przekażę je twoim wrogom. - ostatnie zdanie mówił na tyle cicho, że mogli je słyszeć tylko najbliżej stojący. Podniósł rapier i popatrzył pod światło. - Tak powinien wytrzymać zasolenie powietrza, bez szwanku. - po czym schował go, razem z szmatka i oliwą ponownie do plecaka.
- Nie jestem magiem - powiedział Murion - ale wiem, że istnieją zaklęcia mogące stworzyć latającego posłańca. Lepszy sposób niż gołąb. W nocy, gdy wszyscy śpią, wysłać wiadomość. Zapominasz też, że w końcu dotrzemy do portu. Będziemy się przesiadać. Możliwości jest mnóstwo.
- Jak mówiłem. Magię da się wykryć, i wyeliminować szpiega. A na statku nie ma sytuacji, że wszyscy śpią. Dobry szpieg, nie zaryzykuje, dopóki nie będzie miał pewności, że go nie wykryją, każdy inny rodzaj szpiegów, jest martwy. A w porcie, szpieg powinien właśnie przekazać fałszywe informacje. Inny cel, albo inna droga, może to, że pierwsze musimy zahaczyć o jakiś ważny punkt. -
- Już możesz zacząć okłamywać Theodora, Ilio - uśmiechnął się Murion. - Ja wolę poczekać, aż będziesz mogła bez obaw mówić całą prawdę.
- Ehhh, co racja to racja. Co prawda nie miałem, na myśli nas, ale rozmawianie na pokładzie o naszych planach, gdzie każdy z załogi, może słuchać uznałem za lekkomyślość, i chciałem, tylko abyśmy, dzielili się nasza wiedzą. Ja na ten przykład, miałem okazję, pracować jako szpieg, i wiem, jakie środki stosowano, aby utrudniać, mi zdobywanie wiedzy. - zrobił pauzę - oczywiście to tylko podnosi, o jeden stopień wyżej, wasze podejrzenia, czy to nie ja jestem owym obserwatorem. I przyznaję, że nie znam sposobu, aby udowodnić, że nim nie jestem. Będziemy musieli z tym poczekać do pierwszego spotkania z tymi tajemniczymi zakapturzonymi. A tak przy okazji, Murion, jakiego boga wyznajesz? -
Murion nie skomentował wypowiedzi dotyczącej szpiegów i testów. Dobry szpieg może zabić kilku ‘swoich’, by zyskać zaufanie osoby, którą szpieguje. Liczy się wszak ostateczny zysk.
Sięgnął za pazuchę i wyciągnął medalion - pięciostrunną srebrną harfę.
- Czy to starczy za odpowiedź? - spytał.
- Tak wystarczy. - uśmiechnął się przyjaźnie i sięgnął do plecaka po medalion, z ryciną wschodzącego słońca. - Ja czasem noszę taki, mam też odpowiednie szaty i księgę, przydatne, jeśli chcesz od razu mieć fory, u prostych ludzi. - schował medalion, i dodał - nie znaczy to oczywiście, iż jestem kapłanem, nie nazwałbym siebie nawet wyznawcą. No może czasem westchnę do Tymory. Choć podoba mi się, że nie jesteś jednym z tych za-bardzo-gadatliwych kapłanów, to miło było by wiedzieć co nieco o sobie. Ja z chęcią odpowiem na wszystkie pytania. Spędzimy tu trochę czasu, a unikanie towarzyszy na statku jest trudne. - Zaczerpnął głęboko powietrza, i spojrzał w dal, na morze. Znowu czuł, że żyje, że przygoda jest na wyciągnięcie ręki.


Przyglądał się, jak wielki Ebberk walczy z kobietą bez imienia, z którą najwyraźniej dobrze się dogadywał, bo po skończonym treningu, ruszyli razem na poszukiwania jedzenia i picia. Dziś Theodor, nie chciał jeść, musiał przemyśleć, to czego się dowiedział, dlatego został na pokładzie. Przyglądał się morzu, i pracy marynarzy.
 
deMaus jest offline