Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-06-2011, 22:18   #466
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=p9fMsyNHz9c&feature=BFa&list=PLACBD667D6D0 F2BB2&index=1[/MEDIA]

Fioletowy deszczyk prezentował się doprawdy zacnie. Lecz jego aparycja okazała się jedynym atutem. Zaś krasnolud gdzieś wyparował - dokąd, nikt nie wiedział. Nie wiedział... Nie wiedział... Ba, nikogo już przy Missy nie było, nawet Revaliona!
Szalał wiatr i to naprawdę poważnie. Lecz nie to było najgorsze, a to, go wisiało w powietrzu i unosiło się niedaleko Missy. Zjawy, upiory - jak zwał, tak zwał, jeden fakt był niezmierny: ta ciężka, dusząca umysły i... dusze aura. Również na samopoczucie złodziejki zadziałał niezbyt pozytywnie. Ale nie zamierzała stać na miejscu jak ta lala i dać się wyssać byle piekliszczom.
Wyciągnęła kuszę, ciężki karabin do dziurawienia wrogów na rzeszoto. Zbliżyła się na tyle, by kusza nawet przy mocniejszym podmuchu wiatru zadziałała tak, jak powinna. Szybko wycelowała w najbliżej znajdującą się zjawę i strzeliła.
Wiatr był silny, na szczęście czy nie szczęście, zjawy zbyt blisko by miało to znaczenie. Wystrzelone pociski,przeszyły najbliższą sylwetkę nacierającą na Daphne. Czy to je zraniło?
Nie wiedziała.
Na pewno nie powstrzymało. Mglisty po upiór zbliżył się mentalnie sycząc. “Ofiara, ofiara.
Dotknął... lodowata dłoń przeniknęła ciało dziewczyny, aż do kości, wywołując ból.
Missy cofnęła się tak, by znaleźć się poza zasięgiem działania “czaru” bestii, dosięgnęła sztyletu. Z zaciśniętymi zębami zaatakowała tą maszkarę.
Ogień tatuażu rozgrzewał nieco ciało, gdy natarła na na stwora, przecinając jego “ciało” sztyletem. Jednakże widmo nie uciekało, nie czuło bólu. A pozostałe dwa osaczyły Daphne ze wszystkich stron szepcząc.-”Ofiara z żywych, ofiara dla umarłych.”
I dłonie sięgały w ciało Missy, odbierając ciepło i dając w zamian przenikliwy ziąb.
Ja się nie będę poświęcała dla takiej chołoty!” - burknęła w myślach Daphne. - “I pogoda w dodatku. Nie nie nie, ja chcę do jakieś ciepłej karczmy, nie do tych pierdzielonych zjaaaaaw” - najlepszą obroną jest atak i... zwiewanie, gdzie pieprz rośnie. Ale jak tu zwiać, kiedy to żywego otaczają trzy duchy? Trzeba wtedy przystąpić do radykalnego kroku - postanowiła przedrzeć się przez mur z duchów i uciekać. Tylko uciekać...
Z berserkiem, zdeterminowana, by nie dać się złapać przez widma, z wściekłością w oczach przedarła się niemalże jak horda demonów między dwoma duchami z pomocą sztyletu, zadając przy okazji sztych.
Mgliste ciało nie stanowiło zapory, ale chłód przeniknął całe ciało...a wraz z nim przyszło odrętwienie i ból. I ciemność. Na moment zamroczyło Daphne. Na moment tylko. Potem biegła do przodu, a kolejne widma wyłaniały się z ziemi spragnione jej ciepła.
Karczma... Tak, Missy dojrzała karczmę i to w jej kierunku pobiegła. W tym celu musiała lawirować pomiędzy kolejnymi widmami próbującymi ją dopaść. Otaczały ją. Próbowały osaczyć, odciąć od karczmy. Wymijała je... od czasu do czasu narażając się na ich dotyk.
Coraz bliżej celu, coraz bliżej. Jeszcze tylko kilka kroków, jeszcze odrobinę wysiłku.
Dopadnie, dopadnie na pewno! Pełna wyczerpującej determinacji kobieta dopadła drzwi jak jaguar zbłąkaną owieczkę. I wpadła do karczmy jak stado wołów, szczęśliwa, iż jeszcze pozostała przy życiu.
Uf, mordercza ucieczka i nieco życia z tej młodej kobiety zdołało ujść. Na szczęście różdżka lecząca lekkie rany zdoła jej to wszystko wynagrodzić. Odgradzając się od bestii zamkniętymi karczemnymi drzwiami czarowała tak zawzięcie jak mag pragnący zagłady własnego bólu.
A potem zaskoczona patrzyła się po wnętrzu karczmy... I szczęka jej opadła, w przenośni... i trochę dosłownie...
 
Ryo jest offline