Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-06-2011, 15:32   #158
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
- Czyli, że mamy się skupić na modlitwie i dzięki temu zrobimy taki krater?
Generał spojrzał na Pokutnika.
- Tak, dokładnie tak. Aczkolwiek zdobytą moc można użyć również do rzucenia potężnego zaklęcia, bądź wystrzelenia strzały, której żaden pancerz nie zatrzyma.
-No dobra.- rzekł Urizjel bardziej sceptycznie niż planował. Klęknął na ziemi, schował prawą pięść w lewej dłoni, pochylając głowę. Zaczął szeptać
“Granitowa Tarczo, Panie Skał i Piasków. Dawco Życia i Plonów. Racz spojrzeć na moja istotę, obdarz mnie swą łaskawością, broń mnie ode złego. Pomóż pokonać me demony...” w tym momencie z ledwością się powstrzymał od jakiegoś krzywego komentarza, ale zdusił niezadowolenie Wrathiela ”...daj mi siłę by być być tym dobrym, bym zawsze pozostał po właściwej stronie, a gdy to wszystko się zakończy... daj mi odnaleźć spokój.”
Początkowo nic się nie działo. Urizjel nie wyczuł żadnej zmiany, ani tym bardziej przypływu sił. Dopiero po krótkiej chwili, zza zamkniętych powiek ujrzał mały, jaśniejący punkcik światła.
Urizjel skupił cała swą świadomość na tym pojedynczym punkciku zupełnie ignorując otaczający go świat. Świetlisty punkt pulsował delikatnie, kiedy dosięgło go skupienie pokutnika. Światełko zaczęło emitować przyjemną, uspakajającą aurę, która ledwo dosięgała Urizjela. Ten jednak poczuł, iż coś stoi przed nim otworem, lecz zdobycie dostępu do tego czegoś, wymagało większego poświęcenia. Zacisnął mocniej oczy. Postanowił siedzieć nad tym ile będzie potrzeba. Skupienie to przywołuje... więc trzeba się skupić. Zaczął medytować. Tak... w tym był dobry. Potrzebował jej by nauczyć się panować nad gniewem. Przeszedł z klęczek do siadu i skrzyżował nogi. To zdawało się działać. Światełko zaczęło powoli rosnąć, ale co jakiś czas powracało do pierwotnego rozmiaru. Czegoś tu brakowało... Źródło było wyczuwalne dla Urizjela, ale jednocześnie jego obecność nie była taka, jaka być powinna. Brakowało jej... boskości.
-Coś jest nie tak...- powiedział na głos- Widzę... choć to chyba nie jest dobre słowo, światło. Ale jest daleko. Pulsuje, powiększa się i pomniejsza. Ale wciąż jest jakby... za szybą. Jakby zasłona nas oddzielała...
- Jesteś już blisko. - stwierdził general.- Pamiętaj tylko o modlitwie. Do poszerzenia kanału potrzebna jest boska obecność. Modlitwa... musi być szczera.
Urizjel skinał głową. Zaczął szeptać tak, że trzeba by się na prawdę przysłuchać by usłyszeć co mówi
“Opiekunie Poczęcia... Dawco życia i plonów. Boski Kreatorze. Nie jestem dobrym wyznawcą. Wiem. Nie jestem skałą. Nie jestem stały, bo we mnie dusza jak ogień gore. Jest dzika i nieposkromiona, tańczy jak jej wiatr zagra... Targa mną gniew, ale walczę z nim. Staram się opanować. Jednak potrzeba mi do tego pomocy... obdarz mnie swą łaską, by wściekłość spływała po mnie jak fale morza spływają po głazie rzuconym w nie. Daj mi siłę i moc, bym mógł dopełnić pokuty, bym w końcu mógł odnaleźć spokój... Me skrzydła są czerwone, jak skrzepła krew. Kiedyś były brązowe jak żyzna ziemia, me serce również jest krwawe, bo mrok się w nie wsączył. Jednak tkwi w nim bryłka czystej, nieskażonej, żyznej gleby. Proszę, spraw by się ona rozrosła. Pokonała mrok by dać mi wolność...”
Małe światełko znów zatańczyło na skraju świadomości Urizjela. Tym razem Pokutnik czuł, iż wystarczy tylko sięgnąć po nie...
Blackhearth nie był pewny co musi zrobić... nie przerywając modlitwy bardzo mocno zwizualizował sobie, że zbliża się do tego światła, sięga po nie ręką i zanurza się w nim.
To, czego doznał pokutnik po zanurzeniu w małej iskierce światła, trwało niemal dwie sekundy. Ciało Urizjela spowił zielony płomień, który zgasł równie szybko, jak się pojawił. Urizjel w tym krótkim czasie poczuł niewiarygodną siłę. Była to moc, dostępna dla niego w każdej chwili, aczkolwiek sprawiała wrażenie szczególnej i niemożliwej do ujarzmienia...
- Tak! O to chodzi! - rzekł głośno Thornhead. Jeszcze nie jesteś tam, gdzie chcę żebyście byli, ale to dobry znak!
Urizjel wstał z siadu obserwując samego siebie... jeszcze przed chwilą płoną szmaragdowo. Echo tej mocy wciąż rozbrzmiewało w mięśniach.
-Czy Upadli mają dostęp do tej mocy?
- Nie. Oni są odcięci od Źródła. To chyba dlatego... cierpią.
-Rozumiem... - zastanawiał się czy ci upadli którzy go porwali mogli interesować się tą mocą... ale nie miał ochoty o tym rozmawiać... ani teraz ani nigdy. Usiadł pod ścianą i powrócił do medytacji i modlitwy.

Urizjel spędził resztę dnia starając się to jak najlepiej opanować, po czym poszedł spać by być w formie następnego dnia
 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 23-06-2011 o 15:38.
Arvelus jest offline