Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-06-2011, 16:00   #19
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Minęło nieco czasu, który Tallamir spędził z innymi osobami z drużyny, oczywiście głównie z siostrą. Właściwie nawet był zadowolony z wyboru lorda. wyprawa przedstawiała się bowiem jak przedsięwzięcie osób mających bardzo różne, uzupełniające się umiejętności. Byli nieźli wojownicy. Naprzód oczywiście jego siostrzyczka. Tulli udowodniała nie raz, że jest osobą, którą warto mieć przy swoim boku. Ponadto Ebberk, silny oraz sprawny wojownik mający bary większe niżeli szafa trzydrzwiowa. Bronią parał się także ów nieznajomy starszy mężczyzna Theodor. Chłopak niespecjalnie znał się na walce, lecz chyba stanowił kawał niezłego wojaka. Oczywiście niedawno poznana sympatyczna półelfka także należała do kasty wojowników. Ponadto sam lord Ashar le'Preshik oraz jego osobisty wojak Ion. Przynajmniej ten drugi na pewno, natomiast lord, cóż, trudno powiedzieć, ale także chyba potrafił chwycić za jakiś topór. Kolejnym plusem niewątpliwie było dwóch magów. Wprawdzie sam uważał się za dosyć słabego gracza na tym polu, zresztą słusznie, jednak Loia jawiła się, jako niezwykle kompetentna osoba, prawdziwy ekspert. Doliczyć do tego należy jeszcze kapłana Muriona oraz, przy niej miał zgryz, lordównę Ellen. Nie wiedział, jaka jest jej rola na wyprawie, jeśli jakakolwiek jest. Niemniej jednak, całość nie prezentowała się nawet kiepsko.

Słońce zaczęło się przechylać na drugą stronę horyzontu, kiedy postanowił odwiedzić białowłosa półelfkę. Wprawdzie dziewczyna na odchodnym prosiła go, żeby przyszedł trochę wcześniej, ale postanowił dać jej nieco czasu na dojście do siebie. Jeszcze nikt, komu przydarzyło się przesadzić przy kielichu nie narzekał, że dało mu się nieco więcej odsapu. Toteż chłopak spokojnie zapukał do drzwi damskiej kajuty, gdzie leżała Sidhe. Milczenie, ewentualnie bulgotanie, które doszło do jego uszu, uznał za formę słowa proszę.
- Witaj, wchodzę - zdeklarował uchylając nieco drzwi oraz wciskając się do środka. - Hm, chyba muszę się położyć - nagle pomyślał, kiedy jego żołądek zwinął się w mocnym skurczu. Jeszcze przed chwila go nie bolał, właściwie teraz ogólnie też nie, ale … pewnikiem zaraz przejdzie, może to jakieś nerwy spowodowane wyprawą.
Sidhe obudziła się. Głowa ją nie bolała, ona strasznie nawalała, ale ku zaskoczeniu dziewczyny ta znajdowała się w damskiej kabinie, rozdziana, a tu tuż koło jej pryczy znalazła należące do niej samej rzeczy. Jak przez mgłę pamiętała odprowadzanie jej do tego miejsca. Miło ją zaskoczyło to, że odwiedził ją Tallamir. Z tym, że ją spotkały tutaj trzy niespodzianki: Sidhe nie miała ubrania, cały ekwipunek został dostarczony na miejsce oraz to... że chyba kolega nie wyglądał najlepiej, jak chodziło o stan zdrowia. Był na twarzy niezdrowo blady i wyglądało na to, że niedługo puści pawia.
Białowłosa opanowała szybko nerwy. Eliksiry, które miała w płaszczu, szybko wyjęła i położyła na spaniu. Sam płaszcz zaś nałożyła na siebie, żeby nie tracić czasu na wdzianie się w swój strój. Zapięła się jedynie tyle, ile było to wystarczało. Szybko wyprowadziła towarzysza z pomieszczenia na pokład.
- Wytrzymasz - spytała szybko Tallamira po drodze. Aż szybko i zdecydowanie zdołała wyprowadzić zaklinacza do burty.
Gdyby nie to, że od jakiegoś czasu Tallamir był zapatrzony w głąb siebie, zamiast przed siebie, mógłby uświadczyć wiele interesujących widoków. Ba! Bardziej niż interesujących, od których wzrosłoby natychmiast jego mniemanie na temat dziewczęcego świata i nie tylko. Nie mniej, kompletnie nie wiedział co się dzieje, ponieważ lekkie skurcze przemieniły się w silne mdłości, zgagę. Wręcz paskudnie mu się odbiło, co sprawiło, że na moment zamiast bladego, zrobił się czerwony.
- Przepraszam cię - wydukał zawstydzony - coś musiałem zjeść nie tego. Czy mogę usiąść? - Nie czekając na pozwolenie próbował klapnąć na stojącą przy burcie baryłkę, ale nie trafił i pacnął na podłogę pokładu.
Młodzian naprawdę nie potrzebował pozwolenia na siadanie na pryczy, jeśli nie czuł się na siłach. Nieważne, czy to była kabina męska czy damska, w której znajdowali się Sidhe i Tallamir.

Sidhe pomogła mu szybko wstać.
- Co ci jest, Tal? - spytała łagodnie.
- Nie wiem, o rety - nagle wyrwało mu się, kiedy kolejny skurcz spowodował jeszcze większe mdłości. - Pomóż - poprosił usiłując wstać, bo nagle zrobiło mu się słabo, a na dole żołądka, czuł doskonale, zbierało się coś, co szykowało się do szybkiego powrotnego lądowania.
- Trzymaj się jakoś - oczywiście, Sidhe pomogła postawić Tallamira do pionu. Widać, że mężczyzna nie poczuł się najlepiej. Chwilę później młodzieniec mógł oprzeć się na burcie, ale na wszelki wypadek przy nim czuwała białowłosa.

Właściwie udało się w ostatniej chwili.
- Whłeeeeee - jedzenie, które spożywał niedawno poleciało do morza brudząc szmaragdową toń. - Ale wstyd straszny - pomyślał Tallamir wymiotując, który chciał zrobić na Sidhe jak najlepsze wrażenie. - ale się wygłupiłem, przepraszam - wyjąkał. - Whłeee - znowu się powtórzyło, paskudnie dodatkowo odbijając.
Sidhe nie spojrzała chwilowo w jego stronę, kiedy wymiotował. Przez moment się nie odzywała, najwyraźniej odczekała, aż Tallamir dojdzie do siebie.
- Nie przejmuj się tym. Jak chcesz, to pójdę z tobą do Muriona.
- Nieeeee - wybełkotał. - nie chcę, żeby ktokolwiek widział - wreszcie z totalnie wypróżnionym żołądkiem zwrócił się w stronę ładnej półelfki. - Właściwie, właściwie - rzekł powoli przytomniejąc, bo choć nie miał już czym wymiotować, żołądek dalej się skręcał - czego jesteś ubrana w płaszcz w takim gorącu? Zdejm, bo się przegrzejesz - niepewnie zaproponował orzygryzając lekko wargi, bowiem dalej go solidnie skręcało.
- O mnie się nie bój, przecież ty jesteś na razie w gorszym stanie niż ja - cóż, pobolewająca głowa była dla Sidhe znacznie mniejszym problemem, zresztą i tak wbrew pozorom była dość lekko ubrana. - Nie jestem strasznie grubo ubrana, wierz mi. Pójdziesz ze mną do damskiej kabiny, przebiorę się i pójdziemy razem do Muriona. Tylko do niego, do nikogo więcej.
- Eee, jesteśmy w damskiej kabinie - wybełkotał sądząc, ze może ma jakieś zwidy, co ocenił, jako prawdopodobne. Słusznie, bowiem przed chwilą właśnie wyszli na pokład. Spróbował ogarnąć myśli. Skoro dziewczyna oceniała płaszcz, jako niezbyt grube odzienie, kiedy inni chodzą tylko mając podkoszulki, to wydało mu się dosyć dziwne. "Pewnie także źle się czuje" - pomyślał obolały, zaś głośno zapytał. - Sid, wszystko dobrze? Jakby coś, jestem już, powiedzmy tak wyczyszczony, że raczej chwilowo wymiotować nie planuję. Może jakoś potrzebujesz czegoś - dziewczyna chciała go zaprowadzić do Muriona. Hm, może głupio jej było samej. Właściwie nie potrafił myśleć całkiem jasno.
Dziewczyna, w przeciwieństwie do Tallamira, czuła się wręcz znakomicie. Odliczając jeszcze obolałą od rumu głowę - zaprawdę bardzo dobrze.

Szedł niemal powłócząc nogami, wreszcie dotarli do kajuty. Stanęli pod drzwiami.
- A dobrze się chociaż czujesz teraz, hm? - wymruczała nieco oschlej; ból głowy nadal jej dokuczał.
- Dobrze - wydukał męsko, choć blady wygląd oraz drżenie nóg temu jawnie przeczyły. - Już wydaje się dobrze, po prostu coś musiałem zjeść niedobrego. Narobiłem kłopotu, przepraszam. Naprawdę nie chcesz zdjąć tego płaszcza? - spytał nagle dziwiąc się.
- Nie - odparła zimniejszym głosem. - Mam do ciebie prośbę: nie wchodź do kabiny, ja muszę się przebrać. Poczekaj na mnie na zewnątrz, zaraz do ciebie przyjdę.
- Przebrać? - właściwie zdziwił się - przecież chyba raczej rozebrać - miał na myśli płaszcz.
- Jak zwał, to zwał, ale ubiorę się - odparła i weszła do pomieszczenia..
Posłusznie przystanął zastanawiając się, o co jej chodzi. Minę miał cierpiętniczą, zaś twarz dalej bladą.
Po chwili z pomieszczenia doszły bluzgi. Wkrótce z kajuty wyszła Sidhe, odziana w czarną koszulę i spodnie, ze złością na twarzy.
- Ktoś mnie okradł! - wyrzuciła Tallamirowi. - Ktoś mi wziął trzy antidota, jedyne, jakie miałam!
- Sid rety - powiedział obolały - co ty mówisz? Położyłem ci mikstury obok na łóżku, miałaś je przy sobie wcześniej. Pewnie poleciały gdzieś za łóżko, chodź poszukamy - wyjąkał.
- Wiem, że je przyniosłeś. Wiem, że je położyłam na pryczy tak, żeby nie zleciały. Wszędzie szukałam i nic! Nie ma ich!
- Jasny! - wyrwało mu się. - Znajdziemy je, jeśli były magiczne, czar znajdzie je bez większych problemów, tylko muszę gdzieś przysiąść, żeby się kapkę skoncentrować. Przepraszam - widać, że czuje się nie tylko kiepsko, ale także głupio. Ktokolwiek wziął te mikstury, to dlatego, że zostawił je tam na łóżku. Mógł pomyśleć oraz schować, ale wstyd, ale zrobił wrażenie na dziewczynie. Lepiej nie mówić.
- Co za dzień, co za dzień - powtarzała ze złością pod nosem. Po chwili się bardziej uspokoiła, ale nadal była ewidentnie zła. Bardziej na siebie niż na Tallamira.
- Przepraszam, naprawdę znajdę, moment, poczekaj proszę - dukał nie wiedząc co powiedzieć. Trudno było mu się skoncentrować, ale wreszcie wziął się w sobie snując czar wykrycia magii.
- Słuchaj, przepraszam - powiedział nagle - czar wskazuje, że te buteleczki są wewnątrz pokoju, sprawdźmy proszę, jeszcze raz.
Sidhe posłuchała rady Tallamira, chociaż mu trochę nie dowierzała. Po chwili wspólnego poszukiwania buteleczki odnalazły się w kącie... pod czyimiś pakunkami. Białowłosa nie mogła w to uwierzyć. To dobrze chociaż, że antidota się znalazły, ale Sidhe absolutnie była pewna, że wszystkie jej eliksiry leżały na pryczy.
- To jakiś chyba głupi żart - zamruczała, biorąc swoje specyfiki. - Wiem, że mam taką zawodną pamięć, ale nie do tego stopnia, żebym zapomniała, że eliksiry były na pryczy. Wszystkie na pewno leżały na spaniu...
- Wiesz, statek, fale, może podczas przechyłu się po prostu przesunęły?
- Nie, nie jest to możliwe, Tallamirze, by taka była tego przyczyna, ale wielkie dzięki za pomoc i przepraszam... - tu lekko się zaczerwieniła.
- Co ty mówisz, cieszę się, że mogłem pomóc tak miłej dziewczynie - widać, że mówi naprawdę, mimo ciągle bladej, wykrzywionej twarzy.
- Nadal się źle czujesz? - w jej głosie pobrzmiewała troska. - Jesteś blady jak ściana. Nie chcesz sobie poleżeć?
- Nie, wszystko dobrze - zachwiał się mocno, właściwie musiał się oprzeć na ścianie, bowiem inaczej przewrócił by się. - Wszystko dobre - usiłował dziewczynę przekonać.

Sidhe spojrzała mu prosto w oczy. Chyba mu się nie udało przekonać dziewczyny co do swojej racji.
- Idź - się - połóż - przenikliwe spojrzenie trochę młodzieńca poprzeszywało. - Proszę cię - postawiła sprawę jasno. - Nie chciałabym, żeby ci się coś jeszcze gorszego stało - pomogła Tallamirowi ustać na nogach.
- Nie naprawdę nic mi nie jest - nagle pozieleniał, po czym wręcz z niespotkaną siłą rzucił się do okienka burtowego oraz wychylił - Whłeeeee - kolejny raz wylatywała mu już nie tyle mieszanka jedzenia, co po prostu kwasy żołądkowe.
- Mówiłam, żeby pójść do Muriona? Weź się przestań wygłupiać! Nic ci nie jest, a strzelasz jak z armaty!
- To naprawdę, chyba dostałem choroby morskiej, włreeeedneeee. Muszę przede wszystkim odpocząć, odpocząć … przepraszam Sid, tylko narobiłem ci kłopotu.
Westchnęła jedynie ostentacyjnie.
- Chodź, Tal, pomogę ci - bez zbędnego niańczenia w głosie, z lekką hardością rzekła do zaklinacza, oferując mu swoją pomoc. - Nie pogniewasz się na mnie za to, że zostaniesz w pokoju u dziewczyn? - odprowadziła Tallamira na pryczę, na której Sidhe przedtem odpoczywała pijana. Sprzątnęła stamtąd swoje vademeca i usadziła tam młodziana.
Usiadł dając się poprowadzić, jak dziecko. Właściwie zależało mu, żeby usiąść, zaś powietrze wewnątrz uszu jakoś szumiało lekko sprawiając, ze jej głos dochodził niczym przez mgłę.
- Dzięki, jesteś naprawdę świetna, dziękuje - wyszeptał wyczerpany. Lekko kręciło mu się. Pewnie zmęczenie całą sytuacją oraz wredna, wysysającą energię choroba morska.
Poczuła się trochę niezręcznie, jak Tallamir jej podziękował. W końcu nic takiego nadzwyczajnego nie zrobiła - nie znała się ani na leczeniu, ani nie wiedziała nawet za bardzo, jak pomóc zaklinaczowi. Zrobiła to, co przyszło jej do głowy i to, co dało się w tym momencie wykonać, kierując się przy tym dobrem przyjaciela, poniekąd własną wygodą i gospodarką czasu i środków. Nie chciała przyjacielowi bardziej szkodzić.
- Prześpij się trochę, może ci przejdzie...
- Przespać, przespać, dobrze, spróbuję - właściwie nie chciało mu się spać, ale czuł osłabienie. Może rzeczywiście sen by pomógł. - A ty, jeszcze zapytał. Wybacz, może pójdę do siebie, bo … no wiesz ...
- Ja przeżyję - na swoją dolegliwość machnęła ręką. - Nie takie rzeczy trzeba było znosić, naprawdę. Ale mimo wszystko ja nalegam, żebyś na razie tutaj pozostał.
- Sid, proszę, wezwij Tulli. Ona się na tym zna i … będę mniej się wstydził. proszę - szepnął.
- Ja nie bardzo wiem, gdzie ona jest i gdzie ona lubi przebywać. Niemniej jednak dobrze - poszukam jej.
- Dzięki, statek nie jest duży, pewnie jest na pokładzie. Proszę.
- A, jakby co - możesz sobie ode mnie pożyczyć eliksir w razie czego. I trzymaj się, nie zasłabnij mi tutaj - Tallamir widział, jak dziewczyna puściła do niego oczko, uśmiechając się.
Po chwili wyszła z pomieszczenia.
 
Ryo jest offline